[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A tak w ogóle, to co porabiasz?- Właśnie wybieram się na kolację z przepiękną kobietą.I to dzięki dziadkowi!- Dzięki mnie? Dlaczego tak mówisz? Ja nic nie zrobiłem, słowo daję! Ale na wszelkiwypadek nie wspominaj o tym babci, bo zrobi mi prawdziwe piekło - tłumaczył się Daniel,wyraznie przestraszony, że jego plan zostanie zbyt szybko rozszyfrowany.- Dziadku, spokojnie.Po co te nerwy? - roześmiał się Jan.- Nie mam pretensji i nieposądzam dziadka o to, że chce mnie wyswatać.- Więc o co chodzi?- O nic.Moja randka to zwykły zbieg okoliczności.Pamięta dziadek listę książek,których miałem poszukać w księgarni Brightstone'ów przy okazji spotkania z jejkierowniczką?- Pewnie, że pamiętani! I co z tego? Chyba mi nie powiesz, że nie mam prawazamawiać sobie książek!- Ma dziadek prawo robić, co tylko zechce.- Jan zaczynał tracić cierpliwość.Niepotrafił pojąć, skąd ta nagła drażliwość, uznał więc, że to rezultat podeszłego wieku.- I co z tymi książkami?- Już są.Naomi przyniosła mi dzisiaj Waltera Scotta.Musiała go specjalniesprowadzić.Dlatego chciałem się zrewanżować i zaprosiłem ją na kolację.Dlatego właśniemówię, że dzięki dziadkowi spędzę miły wieczór w towarzystwie pięknej kobiety.- No, nie ma o czym mówić! - sapnął Daniel uspokojony.Rozparł się w swoim fotelu imrugnął chytrze okiem do lustra.Jan był bystry, ale widocznie nie na tyle, żeby domyślić sięzgrabnie uknutej intrygi.Jeśli chłopak chciał kiedykolwiek dorównać swemu dziadkowi, tomusiał się jeszcze długo uczyć.- Cieszy mnie, że spodobała ci się ta Naomi.To naprawdęprzemiła dziewczyna.I bardzo wartościowa - zachwalał.- Mądra, skromna, inteligentna.Aprzy tym dobrze wychowana.- Dziadku, to tylko kolacja - ostudził go Jan.- Niech dziadek nie obiecuje sobie zbytwiele.- A co niby miałbym sobie obiecywać? - Daniel zgrabnie odbił piłeczkę.- No, nie wiem.Wydaje mi się, że dziadek znowu zaczyna.- Co znowu zaczynam? Mówię tylko, że dziewczyna jest ładna i mądra.Przecież niekłamię.- Dobrze, już dobrze.- Jan spojrzał na zegarek.- Dziadku, przepraszam, ale muszękończyć, bo robi się pózno.- To dlaczego tak się grzebiesz? Leć, bo jeszcze się spóznisz! I zadzwoń niedługo dobabci, niech się biedna nie zamartwia.Kiedy Jan się rozłączył, Daniel aż zatarł ręce z uciechy.Wyglądało na to, żeprzynajmniej tym razem wszystko pójdzie jak po maśle.Naomi, która w pracy potrzebowała zaledwie kilku minut na podjęcie ważnej decyzji,od dobrej godziny rozpaczliwie przetrząsała zawartość szafy.Obejrzała już wszystkiesukienki, ale wciąż nie była w stanie wybrać tej najlepszej.Była już tak zmęczona tym nie-zdecydowaniem, że miała ochotę się rozpłakać.W końcu przypomniała sobie złotą myślmatki: jeśli nie wiesz, w co się ubrać, załóż małą czarną.Poszła za jej radą, ale natychmiast wyłonił się nowy problem - co zrobić z włosami.Warkocz? Kok? Opaska? Skończyło się na tym, że postanowiła zostawić je tak jak są,rozpuszczone.Na szyję założyła krótki, potrójny sznur pereł, pamiątkę po babci.Miała na-dzieję, że nie jest zbyt wystrojona.Pełna desperacji, wsunęła stopy w czarne szpilki nawysokim obcasie, wiedząc doskonale, że przed upływem wieczoru poczuje ból w kręgosłupie.Machnęła ręką.Czego się w końcu nie robi, by ładnie wyglądać.Obróciła się kilka razy przed lustrem, oglądając ze wszystkich stron swoją zgrabnąsylwetkę.Efekt był zadowalający nawet dla osoby tak mało pewnej siebie jak ona.Jeszczetylko parę kropel perfum, które tak bardzo podobały się Janowi, i mogła ruszać na podbójświata.Zanim wyszła z pokoju, odbyła poważną rozmowę z własnym odbiciem w lustrze.- Posłuchaj, Naomi - zwróciła się do ślicznej brunetki, która patrzyła na nią lekkowystraszonym wzrokiem.- Wyglądasz dobrze.Bardzo dobrze.Niczego ci nie brakuje, więcbądz uprzejma nie zrobić z siebie kompletnej idiotki.Pamiętaj, że nie stało się nic wielkiego.Młody, przystojny prawnik był na tyle uprzejmy, by zabrać cię do restauracji i uczcić ważnymoment w twoim życiu.To wszystko, więc nie rób sobie żadnej nadziei.Zachowuj się jakpoważna kobieta, a nie jakaś smarkula - zakończyła ze srogą miną.W tej samej chwili rozległo się pukanie do drzwi.- Boże, dopomóż - jęknęła.- Tylko spokój może mnie uratować - powtórzyła sobiekilka razy, po czym zacisnęła dłonie, zamknęła oczy, policzyła do pięciu i dopiero potemposzła otworzyć.Przywitała Jana z uprzejmym uśmiechem, pod którym skrywała zdenerwowanie.- Piękny - szepnęła zachwycona.- Dziękuję.Ty też niezle wyglądasz - zrewanżował jej się z szelmowskim uśmiechem.- Miałam na myśli bukiet! - roześmiała się, wskazując na pęk róż, który usiłował ukryćza plecami.- Ach, o to ci chodzi.Proszę bardzo.Cieszę się, że ci się podobają.- Są wspaniałe.Wejdz i rozgość się - zaprosiła go do środka i usadziła na fotelu wmałym saloniku, a sama poszła włożyć kwiaty do wazonu.Jan rozejrzał się z ciekawością po gustownie urządzonym wnętrzu.Podobnie jakgabinet w księgarni, także mieszkanie Naomi wyraznie zdradzało jej praktyczną naturę.Sprzęty i meble, które wybierała, były raczej tradycyjne, ale wszystkie bez wyjątku odzna-czały się smakiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]