[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wstał z pokładu i podszedł do niego, oddzierając kawałek swojej koszuli. Niech pan da, zawinę to panu.Trzeba powstrzymać krwawienie.Jabłko poderwał głowę i syknął z wściekłością:  Trzymaj się pan ode mnie z dale-ka.Pańskie pieprzone zasady za drogo kosztują.Wiał porwisty wiatr, morze było coraz bardziej wzburzone, statkiem kołysało i rzucałona wszystkie strony.Przebijali się przez zalewające ich fale otwartego morza równo trzydzie-ści osiem minut; Korsykanie tak to załatwili, \e blokadę łodzi patrolowych dało się sforsowaćbez najmniejszego trudu.Silniki kutra pracowały teraz na jałowym biegu.Ponad grzywamifal Vittorio mógł dojrzeć małą niebieską tarczę pulsującą światłem: rozbłysk  ciemność,rozbłysk  ciemność.Sygnał z łodzi podwodnej.Korsykanin z latarnią na dziobie zacząłnadawać odpowiedz.Unosił i opuszczał latarnię, wykorzystując nadburcie jako przesłonę inaśladując dokładnie długość trwania rozbłysków i zaciemniania niebieskiej tarczy migającejspoza fal pół mili od kutra. Nie mo\ecie się z nim porozumieć przez radio?  spytał Gruszka, starając sięprzekrzyczeć ryk morza. Mają nasłuch na naszych częstotliwościach  odparł Korsykanin. Zciągnęliby-śmy tu inne łodzie patrolowe.Wszystkich nie da się przekupić.Obie łodzie rozpoczęły swą ostro\ną pawanę na wzburzonych falach; większość kro-ków w tym tańcu wykonywał kuter, a\ ogromny okręt podwodny znalazł się dokładnie za je-go prawą burtą.Fontini-Cristi nie mógł oderwać od niego wzroku, zahipnotyzowany jegoogromem i czarnym majestatem.Oba statki legły w dryf o piętnaście metrów od siebie; łódz podwodna górowała terazznacznie nad kutrem na grzbietach fal.Na jej pokładzie rozró\nić mo\na było sylwetki czte-rech mę\czyzn.Stali uczepieni kurczowo metalowej poręczy, dwaj środkowi próbowali uru-chomić jakieś urządzenie.Nagle w powietrze wystrzeliła gruba lina i uderzyła z trzaskiem w nadbudówkę kutra.Dwaj Korsykanie rzucili się, ze wszystkich sił próbując ją pochwycić, jakby była wrogą istotąobdarzoną własną wolą.Przymocowali linę do \elaznego kołowrotu na śród-pokładzie i daliznak tym z łodzi podwodnej.Cała czynność została powtórzona.Ale tym razem z łodzi podwodnej wystrzelono nietylko linę.Towarzyszył jej brezentowy worek z metalowymi kółkami na brzegach.Do jedne-go z tych kółek przymocowana była spirala z grubego drutu, której drugi koniec sięgał a\ napokład łodzi podwodnej.Korsykanie jednym szarpnięciem rozpięli worek i wyjęli z niego komplet mocnychskórzanych pasów.Fontini-Cristi natychmiast rozpoznał, co to jest  rodzaj szelek znajdują-cych się w ekwipunku ka\dego alpinisty, słu\ących do pokonywania górskich przepaści.Zataczając się na szeroko rozstawionych nogach, podszedł do niego Gruszka. Włos się trochę je\y, ale to zupełnie bezpieczne!  zawołał do Vittoria. Pierwszego wyślijcie Jabłko!  odkrzyknął Vittorio. Jego ręką trzeba się zająćjak najszybciej.52  Pan jest obiektem o bezwzględnym pierwszeństwie przejazdu.A szczerze mówiąc,gdyby to cholerstwo miało się urwać, to lepiej, \eby pod panem!r ontini-Cristi siedział na metalowej pryczy w ciasnym pomieszczeniu o stalowychścianach i sączył powoli kawę z grubego fajansowego kubka.Narzucił na ramiona koc, czującpod spodem mokre ubranie.Ale to nieprzyjemne uczucie nic nie znaczyło; uszczęśliwiała gosamotność.Drzwi małego pomieszczenia otworzyły się i stanął w nich Gruszka z naręczem ubrań.Rzucił je na koję. Ma pan tu suchą zmianę bielizny.Kiepsko by było, gdyby po tym wszystkim prze-kręcił się pan na zapalenie płuc.To jakby człowiek przeszedł przez pole minowe, a jaja muurwało od przeciągu, nie? Dziękuję  powiedział Vittorio wstając. Jak się czuje pański przyjaciel? Lekarz pokładowy obawia się, \e tę rękę trzeba będzie spisać na straty.Nie po-wiedział mu tego jeszcze, ale on sam wie. Tak mi przykro.Byłem naiwny. Tak  przyznał po prostu Anglik. Był pan naiwny. Wyszedł zostawiającdrzwi otwarte.W wąskim metalowym korytarzu przed ciasną kajutą wybuchł nagle potworny hałas.Zaroiło się w nim od biegnących mę\czyzn; wszyscy pędzili w tę samą stronę  dziobu czyrufy, Fontini-Cristi nie był w stanie odgadnąć.Z głośników łodzi zaczął dobiegać świdrujący,ogłuszający gwizd, nie ustający ani na chwilę.Gdzieś trzasnęły jakieś metalowe drzwi, krzykiprzybrały na sile.Vittorio wyskoczył z otwartej kajuty czując, \e serce podchodzi mu do gardła.Namyśl o zanurzeniu ogarnęła go panika i poczucie bezsilności.Zderzył się z jakimś angielskim marynarzem.Ale na twarzy Anglika nie widać byłopaniki ani strachu, tylko beztroski uśmiech. Szczęśliwego Nowego Roku, stary!  zawołał marynarz. Północ, chłopie.We-szliśmy w rok 1940.W nową, kurde, dekadę!Marynarz pognał do następnych drzwi i otworzył je z głośnym trzaskiem.Ponad jegoramieniem Fontini-Cristi zobaczył mesę.Pośrodku niej stał tłum mę\czyzn wyciągającychkubki, w które dwóch oficerów nalewało whisky.Krzyki utonęły w głośnym śmiechu.W me-talowych pomieszczeniach zaczęła rozbrzmiewać pieśń  Auld Lang Syne.Nowa dekada.Poprzednią zakończyła śmierć, śmierć na ka\dym kroku, naj-straszniejsza jednak woślepiającym świetle reflektorów Campo di Fiori.Ojciec, matka, bracia, siostry.dzieci.Za-bici.Zamordowani w ciągu minuty potwornej masakry, która wyryła się w jego myślach jakwypalona roz\arzonym \elazem.Minuty, której wspo-mninie miało mu towarzyszyć ju\ dokońca \ycia.Dlaczego? Dlaczego?! To nie miało \adnego sensu!I nagle przypomniał sobie.Savarone powiedział, \e jedzie do Zurychu.Ale nie poje-chał do Zurychu; pojechał gdzieś indziej.Odpowiedz tkwiła właśnie w tym  gdzieś indziej".Ale gdzie?Wrócił przez małe metalowe drzwi do kajuty i usiadł na brzegu wąskiej metalowejpryczy.Rozpoczęła się nowa dekada.53 ROZDZIAA 212 stycznia 1940Londyn, AngliaWorki z piaskiem.Londyn zmienił się w miasto worków z piaskiem.Le\ały wszędzie.W bramach do-mów, w oknach, na wystawach sklepowych, w stertach na rogach ulic.Worki z piaskiem stałysię symbolem.Po drugiej stronie kanału La Manche Adolf Hitler poprzysiągł, \e zniszczyAnglię.Anglicy po cichu wierzyli w tę grozbę i równie po cichu, twardo, zbroili się w ocze-kiwaniu na jej spełnienie.Vittorio dotarł do wojskowego lotniska Lakenheath pózno poprzedniej nocy, pierw-szej w nowym dziesięcioleciu.Odebrano go z nie oznakowanego samolotu, którym zostałprzerzucony z Majorki, i natychmiast poddano procedurze, której celem było potwierdzeniejego to\samości dla Ministerstwa Marynarki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl