[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym, co gotrzymaÅ‚o przy życiu, byÅ‚o zapewne to samo, co dodajesiÅ‚ zapaÅ›nikowi: jakieÅ› perwersyjne natchnienie,pozwalajÄ…ce mu z przerazliwÄ… wrÄ™cz jasnoÅ›ciÄ…dostrzegać niezauważalne dla wszystkich innychprzedstawicieli jego pokolenia nakazy koniecznoÅ›ci,dla których speÅ‚nienia rozporzÄ…dzaÅ‚ mocÄ… swej pasji izdolnoÅ›ciÄ… porywania za sobÄ… innych.Lecz oto jegorodacy nie chcieli go, na wÅ‚asnÄ… zgubÄ™, sÅ‚uchać;posÅ‚uchali natomiast wrogowie, którzy jednakowoż imwiÄ™kszÄ… mieli z tego korzyść, tym mocniej gonienawidzili.Każdy inny dowódca wojenny miaÅ‚ nadanÄ… sobierangÄ™ lub powierzonÄ… funkcjÄ™, przeto przemawiajÄ…c lubwydajÄ…c rozkazy, czyniÅ‚ to w imieniu jakiegoÅ›wyższego autorytetu.Tylko Alkibiades byÅ‚ jedyniesobÄ… i nie mógÅ‚ siÄ™ powoÅ‚ać na żadne stanowisko lubstopieÅ„, ani nawet na szaty, które by Å›wiadczyÅ‚y o jegorandze.WyklÄ™ty i bez żadnego kraju, który mógÅ‚byzwać swoim, samotny wÅ›ród swych najzawziÄ™tszychwrogów, potrafiÅ‚ przecie skuteczniej niż ktokolwiekinny, AteÅ„czyk czy Spartanin, wpÅ‚ywać na losy wojnysamÄ… swÄ… wolÄ… i przedsiÄ™biorczoÅ›ciÄ….Pózniej, gdy znalazÅ‚em siÄ™ poÅ›ród perskichnamiotów, zdarzaÅ‚o mi siÄ™ doznawać napadówszczególnego rodzaju paniki.PrzerażaÅ‚a mniemianowicie Å›wiadomość, że oto znalazÅ‚em siÄ™ wstraszliwym oddaleniu od wszystkich i wszystkiego, cobyÅ‚o mi znane.Jak potrafiÅ‚ w tamtej chwili mójprotektor zapanować nad tym samym w istocieuczuciem? Czyż bowiem możliwe byÅ‚o, aby miaÅ‚ siÄ™znalezć w oddaleniu jeszcze wiÄ™kszym niż to, wktórym już przyszÅ‚o mu żyć? Czy mógÅ‚ popeÅ‚nićjeszcze wiÄ™ksze zbrodnie niż te, których już siÄ™dopuÅ›ciÅ‚? Czy wyobrażalna byÅ‚a jeszcze dotkliwszasamotność?A jednak nic nie mogÅ‚o ugasić jego zapaÅ‚u.Przyczym nie pÅ‚onÄ…Å‚ on, jak to gÅ‚osili jego wrogowie, żądzÄ…bogactwa lub chwaÅ‚y, ani nawet jak sÄ…dzÄ™ pragnieniem odkupienia grzechów.Ten geniuszzniszczenia, który obracaÅ‚ w nicość każde sweprzedsiÄ™wziÄ™cie i każdemu, z kim siÄ™ sprzymierzyÅ‚,przysparzaÅ‚ jeszcze wiÄ™cej szkód i cierpieÅ„ byÅ‚niejako bez ratunku uwikÅ‚any w walkÄ™ z losem czymoże z niebem samym. Czy kiedykolwiek wybaczysz mi to, żeuratowaÅ‚em ci życie, Pommo?Moje spojrzenie padÅ‚o na broszÄ™, która spinaÅ‚a poÅ‚yjego pÅ‚aszcza.ByÅ‚ to ów wilczy kieÅ‚ spod Potidei.DoznaÅ‚em tego szczególnego uczucia, które SpartaniezwÄ… »nawrotem«; ma siÄ™ w takich chwilach wrażenie,że oto przeżywa siÄ™ raz jeszcze coÅ›, co już siÄ™ kiedyÅ›zdarzyÅ‚o.UsÅ‚yszaÅ‚em swój gÅ‚os: Dlaczego to mnie uratowaÅ‚eÅ›? Dlaczego niemojego brata? Ponieważ twój brat by tu nie przybyÅ‚.WypowiedziaÅ‚ to bez żadnej zÅ‚oÅ›liwej intencji jakoprostÄ…, zwyczajnÄ… prawdÄ™. A dlaczego mnie tu sprowadziÅ‚eÅ›? Ponieważ potrzebowaÅ‚em kogoÅ›, kto przeszedÅ‚przez te same wrota co ja.ByÅ‚o to dokÅ‚adnie to samo zdanie, którewypowiedziaÅ‚ byÅ‚ jako zjawa w moim gorÄ…czkowymÅ›nie.Czyżbym mu je jakoÅ› przekazaÅ‚? I dlaczego? O jakich mówisz wrotach? Do piekÅ‚a?Miast odpowiedzieć, z wyrazem twarzy zarazemponurym i ironicznym siÄ™gnÄ…Å‚ do swej wilczej broszy iodpiÄ…Å‚ jÄ….Wyryte byÅ‚y na niej sÅ‚owa: »Za mÄ™stwo«.PrzytwierdziÅ‚ jÄ… do mojego pÅ‚aszcza. ByÅ‚ jeszcze jeden powód, dla którego ciÄ™ stamtÄ…dwyciÄ…gnÄ…Å‚em.Spoza szczytu Pamonu zaczęła siÄ™ już wychylaćjutrzenka.ZwróciÅ‚em siÄ™ ku niej.CzekaÅ‚em. JeÅ›li mam zostać zamordowany, to chcÄ™, żebymnie zamordowaÅ‚ ktoÅ›, kto mnie prawdziwienienawidzi.ObróciÅ‚ siÄ™ do mnie i popatrzyÅ‚ mi prosto w oczy. Czy zdajesz sobie sprawÄ™ z tego, jak dÅ‚ugo jużwalczymy w tej wojnie, Pommo? ByliÅ›my jeszczedziećmi, kiedy siÄ™ zaczęła.Ówczesne niemowlÄ™ta sÄ…dzisiaj dorosÅ‚ymi mężami.NastÄ™pnie spytaÅ‚ mnie, czy nie mam już dosyćwojny. NienawidzÄ™ jej z caÅ‚ego serca.Poprzez pola dojrzeliÅ›my helotów, którzy wyruszalido pracy. Wkrótce wezwie ciÄ™ do siebie Lizander.BÄ™dzieszmusiaÅ‚ zrobić wszystko, co ci każe. Dlaczego? Dla mnie.PoczuÅ‚em na ramieniu jego dÅ‚oÅ„; byÅ‚o w tym geÅ›ciecoÅ› przyjacielskiego. Nie potÄ™piaj siÄ™ z takÄ… bezwzlÄ™dnoÅ›ciÄ…, Pommo.Czasem trudniej jest żyć, niż umrzeć.A poza tym niemiaÅ‚eÅ› wyboru.Niebiosa same wybraÅ‚y ci ten los, taksamo jak mój mnie.CofnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ i rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™. Jeszcze to do ciebie nie dotarÅ‚o, mój druhu? Obajw tym jesteÅ›my, ja i ty, i obaj skazani na to aż dosamego ponurego koÅ„ca!Wezwanie od Lizandra otrzymaÅ‚em wczesnympopoÅ‚udniem pewnego sÅ‚onecznego dnia spartaÅ„skiegomiesiÄ…ca zwanego karnejosem.CaÅ‚e miasto zostaÅ‚oudekorowane z okazji Å›wiÄ…t Apollina; zakazane byÅ‚ona ten czas wszelkie posÅ‚ugiwanie siÄ™ broniÄ….SpotkaÅ‚em go na skraju piÅ‚karskiego boiska zwanegoWysepkÄ…. SÅ‚użyÅ‚eÅ› w piechocie morskiej zaczÄ…Å‚ Lizanderbez żadnych grzecznoÅ›ciowych wstÄ™pów. BÄ™dziesz wniej znowu sÅ‚użyÅ‚. Nie jako zabójca? Nie zgrywaj siÄ™ tu przede mnÄ… na dowcipnegospryciarza, ty skurwysynu.Gdyby to mój gÅ‚osdecydowaÅ‚, dalej gniÅ‚byÅ› w tym kamienioÅ‚omie.I niewyobrażaj sobie przypadkiem, że twój przyjacielwyciÄ…gnÄ…Å‚ ciÄ™ stamtÄ…d z powodu uczucia, jakim ciÄ™darzy.Już niedÅ‚ugo zażąda od ciebie spÅ‚aty tego dÅ‚ugu.Dlatego tu teraz jesteÅ›.SÄ…dzi, że bÄ™dziesz wobec niegolojalny. A bÄ™dÄ™? Nie oÅ›mielisz siÄ™ nawet odetchnąć bez mojejzgody, a jeÅ›li spojrzysz w niebo, to tylko dziÄ™ki temu,że takie bÄ™dÄ™ miaÅ‚ życzenie.Fizycznie Lizander nie byÅ‚ jakimÅ› szczególniepotężnym mężczyznÄ….ByÅ‚ ode mnie wyższy tylko opół gÅ‚owy i nie szerszy niż ja w barach, jednakże niewstydzÄ™ siÄ™ przyznać, że straszliwie mnie przerażaÅ‚
[ Pobierz całość w formacie PDF ]