[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obok mojego aparatutelefonicznego leżał stos kartek z informacjami od różnych ludzi, którzy widzieli MadisonTyler wszędzie - od Ghirardelli Sąuare po Osakę w Japonii.Przede mną spoczywał raportdoktora Germaniuka z sekcji zwłok Paoli Ricci.Przyczyna śmierci: postrzał w głowę.Sposóbzadania śmierci: zabójstwo.Doktor G.przykleił do raportu żółtą karteczkę samoprzylepną.Odczytałam na głos jejtreść:Sierżant Boxer, ubranie zostało przekazane do laboratorium kryminalistycznego.Przeprowadziłem pełną obdukcję, żeby móc powiedzieć, że się starałem, ale proszę nie liczyćna jakieś spektakularne efekty, bo ciało przez długi czas było zanurzone w wodzie Ud.Kuławeszła i wyszła.Brak pocisku.Pozdrawiam H.G.Mamy martwą dziewczynę i jesteśmy w ślepym zaułku - Podsumował Conklin,przeczesując palcami włosy.- Porywacze nie mają problemów z zabijaniem.I to mniej więcejwszystko, co do tej pory wiemy.- Więc czego nam brakuje? Mamy niepełną relację z miejsca porwania od świadka,który nie podał nam ani rysopisów porywaczy, ani nawet marki samochodu.Nie mamynumerów rejestracyjnych ani żadnych materialnych dowodów z miejsca porwania, żadnychniedopałków papierosów, żadnej gumy do żucia, żadnej łuski po naboju.Ani nawet żadnegopieprzonego listu z żądaniem okupu!Conklin rozparł się na krześle, odchylił głowę i powiedział w sufit:- Porywacze byli tylko od brudnej roboty, nie zachowywali się jak perwerci seksualni.Zastrzelenie Paoli w chwilę po porwaniu dokładnie o tym świadczy.- To nawet wygląda tak, jakby strzelec był najarany.Jakby jechał na ostrej herze.Jakby tylko wykonywał zlecenie jakichś zboczeńców.A Paola była jedynie dodatkowymbagażem, więc ją skreślili.Albo też zaczęła stawiać opór i ktoś spanikował - wnioskowałamdalej.- Wiesz, Richie, że masz rację? Absolutną rację.Jego krzesło zaskrzypiało, gdy wrócił do pionu.- Musimy totalnie zmienić sposób prowadzenia tego śledztwa.Musimy zacząć odPaoli Ricci i wyjaśnić jej tajemnicę - zaproponowałam, kładąc rękę na raporcie z sekcjizwłok.- Może dzięki temu uda nam się dotrzeć do Madison.Conklin wybierał właśnie numer telefonu konsulatu Włoch, gdy Brenda przekręciłasię na krześle w moją stronę.Przykrywała słuchawkę dłonią.- Lindsay, mam rozmówcę na czwartej linii, który nie chce się przedstawić.Ma.przerażający głos.Poprosiłam o namierzenie.Skinęłam głową, a tętno podskoczyło mi o kilka kresek.Nacisnęłam guzik przejęcia rozmowy na aparacie telefonicznym.- Mówi sierżant Boxer.- Powiem to tylko raz - oświadczył cyfrowo zmieniony głos, który brzmiał jak żabarechocząca spod folii z bąbelkami.Dałam znak Conklinowi, żeby zaczął podsłuchiwaćrozmowę ze swojego aparatu.- Kto mówi? - zapytałam.- Nieważne - odpowiedział głos.- Madison Tyler ma się dobrze.- Skąd pan to wie?- Powiedz coś, Maddy.Na linii pojawił się inny głos, lekko chropawy, młody, łamiący się.- Mamusia? Mamusia?- Madison?Wróciło rechotanie żaby.- Powiedz jej rodzicom, że popełnili wielki błąd, dzwoniąc na policję.Odwołajcie psy,bo inaczej zrobimy Madison krzywdę.Na zawsze.Jeśli się wycofacie, będzie cała i zdrowa,ale bez względu na to, co się stanie, Tylerowie już nigdy nie zobaczą swojej córki.Rozmówca się rozłączył.- Halo?! Halo?!Stukałam w widełki, aż usłyszałam ciągły sygnał.Dopiero wtedy walnęłamsłuchawką.- Brenda, dzwoń do centrali telefonicznej!- Co to niby miało znaczyć? Popełnili wielki błąd, dzwoniąc na policję ?! -wykrzyczał Conklin.- Lindsay, czy głos tej dziewczynki to głos Madison?- Jezu Chryste, nie wiem! Skąd mam wiedzieć?O co tu, do jasnej cholery, chodzi? - Zdenerwowany Conklin rzucił książkątelefoniczną o ścianę.Poczułam mdłości, wszystko mnie bolało.Czy Madison naprawdę była zdrowa?Co to znaczyło, że jej rodzice nie powinni byli dzwonić na policję? Czyżby doszło dozażądania okupu albo do rozmowy telefonicznej, o której nic nie wiedzieliśmy?Wszyscy w sali patrzyli na mnie, nawet Jacobi podszedł do mojego biurka i stanął takblisko mnie, że aż czułam na karku jego oddech.Oddzwoniono z centrali telefonicznej zwynikami namierzania.Rozmówca użył niezarejestrowanego telefonu komórkowego, więc nie udało sięnamierzyć, skąd dzwonił.- Głos został zmieniony - powiedziałam Jacobiemu.- % Wyślę nagranie dolaboratorium.- Zanim to zrobisz, niech przesłuchają je rodzice.Może zidentyfikują głos dziecka.- To może być jakiś psychol bawiący się z nami w kotka i myszkę - stwierdziłConklin, gdy Jacobi wrócił do siebie.- Mam nadzieję, że tak właśnie jest.Bo nie mamy zamiaru odwołać psów.Nawetnie bierzemy pod uwagę takiej możliwości.Wolałam im nie mówić, co wtedy myślałam.%7łe równie dobrze mogliśmy przedchwilą usłyszeć ostatnie słowa Madison Tyler.Rozdział 55Brenda Fregosi była asystentką w wydziale zabójstw od ładnych kilku lat i choćliczyła sobie zaledwie dwadzieścia pięć wiosen, opiekowała się wszystkimi oficeramiśledczymi niczym kokoszka swoimi pisklętami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]