[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Aadne buty?!.Spojrzała na trampki Keds, które założyła do szortówkhaki i zielonej, golfowej koszulki, stroju obowiązującego koordynatorki.Kupiła te buty przed wyjazdem z Austin z myślą o obozie.W ostatniej jednakchwili doszła do wniosku, że nie może nosić zwykłych, białych trampek, więcpomalowała je farbą do materiału, tworząc cały ogród barwnych kwiatów.Jasne,że wyglądały wspaniale, ale po tylu dniach ignorowania jej tylko tyle miał dopowiedzenia? Aadne buty?Zmrużyła oczy, patrząc na jego plecy.Dobra, więc co tak naprawdę chciałpowiedzieć? Pakuj walizki, wylatujesz z roboty ? Albo Mnie też jest ciężko,możemy porozmawiać ?Przez resztę dnia nadzieja mieszała się w niej z przerażeniem.Ten ichtaniec musiał się wreszcie skończyć.Może następnym razem, kiedy do niejpodejdzie, spróbuje na niego nie warczeć.Jeżeli podejdzie.W przeciwnym raziebędzie musiała zebrać się na odwagę i sama go zagadnąć.I co mu wtedy powie? Zostańmy przyjaciółmi ? Bądzmy kochankami ?Albo po prostu przestańmy wzajemnie się ignorować ?Joe pakował się w kłopoty.Czuł to przy każdym kroku, gdy trzeciegodnia obozu szedł do Warsztatu, żeby przekazać Maddy wiadomość.Mógł poprostu poprosić o to Carol, a on co? Nie poprosił.Wbrew instynktowisamozachowawczemu sam ruszył ścieżką prosto do kobiety, którą desperackopróbował wyrzucić z myśli i serca.Problem polegał na tym, że w jego głowie zalęgła się pewna pokręconamyśl.I tak będzie cierpiał, niezależnie od tego, co się stanie.To przypominałopostrzał w Kabulu.Czas zwolnił.Joe dosłownie widział, jak kula leci, iwiedział, że to zaboli jak diabli.Ale rozumiał też, że nie może już nic zrobić,tylko zacisnąć zęby i czekać na uderzenie.Najwyrazniej Maddy była kolejną kulą, przed którą nie mógł się uchylić.Dlatego w ciągu ostatnich dni postanowił, że jeśli ma oberwać, to możeprzynajmniej nacieszyć się jej obecnością, czekając na ból.Zakładał, że jestzainteresowana, o co jak idiota chciał zapytać tamtego dnia, gdy przyjechałydzieciaki.Na szczęście w ostatniej chwili stchórzył.Atmosfera między nimimusiała się oczyścić, nim on wypali, że zmienił zdanie i chce się zaangażować a chciał tak bardzo, że tęsknił za nią dniami i nocami.Niezależnie od tego, jak bardzo się starał, nie potrafił przestać jej pragnąć.Doszedł do końca ścieżki i usłyszał śmiech dzieci.Zwykle ten dzwiękrozluzniał go, dziś jednak żołądek nadal mu się zaciskał.Wszystkie okiennice podniesiono, dzięki czemu do klasy wpadała górskabryza.Skupił się na Maddy, która kręciła się po sali.Miała na sobieobowiązujące na obozie spodenki khaki, ale zamiast zielonej koszulki z logowłożyła wymazaną farbą męską koszulę zawiązaną w tali.Tyle, jeśli idzie onoszenie przez nią wymaganego stroju, pomyślał z krzywym uśmieszkiem.Po chwili zauważył też jedną z opiekunek i kilkanaście dziewczynek.Dzieciaki wyglądały sympatycznie wszystkie w białych obozowychkoszulkach, połowa w czerwonych spodenkach Lisów, a druga w niebieskichRysiów.Większość siedziała albo klęczała na krzesłach i pilnie przyklejałamakaron oraz guziki do kawałków papieru.Dwie dziewczynki, które pamiętał zpoprzedniego roku, ganiały się po sali. Amanda! Kaylee! zawołała Maddy spokojnym, chociaż podniesionymgłosem. Bez biegania! Jeśli skończyłyście obrazki, możecie pobawić sięzabawkami w kącie. Proszę pani! pisnęła inna dziewczynka, której nie rozpoznał, wrejestrach tak wysokich, że ledwie słyszalnych dla ludzkiego ucha. Rachelpodarła mój obrazek! Rachel, nie, nie, kochanie.Maddy pospieszyła do dwóch dziewczynek, które zaczęły wyrywać sobiekawałek pogniecionego papieru. Nie wolno drzeć cudzej pracy. Ale on nabazgrała coś na mojej! poskarżyła się Rachel. Dobrze, już dobrze. Maddy zdołała rozdzielić dzieci zadziwiającosprawnie.Jednak gdy podszedł bliżej drzwi, zauważył, że mimo uśmiechu jestzmęczona. Proszę, czyste kartki dla was obu.W dole obozu rozbrzmiał dzwon oznaczający koniec zajęć poleżakowaniu.Sala wybuchnęła głosami dzieci, które albo skoczyły na równenogi, albo pracowały w pośpiechu, żeby skończyć obrazki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]