[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niemogę pozwolić, byś poszła tam sama. Dlaczego nie? Już ci mówiłem.To nie jest dla ciebie bezpieczne.Powstrzymałam się, by nie krzyczeć. Dlaczego to nie jest dla mnie bezpieczne?Nie odpowiedział.Zirytowana, ruszyłam przed siebie.Chodnik pełen był ludzi spieszących do metra.Możemogłabym zgubić go w tłumie.Przecznicę dalej Roth nadal szedł obok. Jesteś na mnie zła rzucił od niechcenia. Można tak powiedzieć.Naprawdę cię nie lubię.Zaśmiał się. Podoba mi się, że próbujesz być szczera.Spojrzałam na niego nieufnie. Nie próbuję.Jestem.Roth uśmiechnął się szeroko, błyskając zębami, które wyglądały na zaskakująco ostre. To kłamstwo.Trochę mnie lubisz. Wkurzona, weszłam na ulicę. Nie jestem jedyną, która teraz kłamie.Niezrażony, złapał mnie za rękę i pociągnął w tył, gdy taksówka przejechała tak bliskoi szybko, że pęd powietrza rozwiał mi włosy.Taksówkarz nacisnął klakson i zaczął krzyczeć cośnieprzyzwoitego. Uważaj mruknął Roth. Wątpię, by twoje wnętrzności był tak samo ładne, jak teczęści na zewnątrz.Natychmiast zdałam sobie sprawę, że moja klatka piersiowa była przyciśnięta do jego.W niewytłumaczalny sposób zalało mnie ciepło, jakbym kąpała się w promieniach słońca.Spojrzałam mu w oczy.Będąc tak blisko, widziałam, że nie są czysto złote, znajdowały sięw nich ciemnobursztynowe plamki.Poczułam jego nieokiełznany zapach.Zwinęłam palce tuż przy jego piersi.Kiedy to moja dłoń wylądowała na jego klacie? Niewiedziałam, ale moje spojrzenie przesunęło się na jego usta.Wargi, które były tak blisko&Uśmiech Rotha się poszerzył.Wyrywając się z oszołomienia, odsunęłam się.Zmiech Rotha sprawił, że włoski na karkustanęły mi dęba.Udało mi się przejść ulicę, unikając potrącenia.Moje ciało nadal mrowiło odkrótkotrwałego kontaktu.A to było złe.Na szczęście coś mnie rozproszyło.Na rogu ulicy stał imp.Znajdował się obok będącego w trakcie budowy hotelu, stojąc przy czerwonymrusztowaniu, które wspinało się po ścianie.Imp wyglądał jak każdy punkrockowy dzieciak,którego można było znalezć na waszyngtońskich ulicach. Mogłabyś podziękować za uratowanie życia. Roth nagle znalazł się tuż przy mnie.Jęknęłam, nie spuszczając oka z impa. Nie uratowałeś mi życia. Niemal stuknęła cię taksówka.A jeśli chcesz, by ktoś cię stuknął, z chęcią zgłaszam sięna ochotnika.Obiecuję, że będzie to o wiele bardziej& Nawet nie kończ tego zdania. Tylko mówię. Nieważne. Patrzyłam na impa, który przyglądał się pracownikowi budowy,schodzącemu z rusztowania. Jeśli ci podziękuję, pójdziesz sobie? Tak. Dziękuję powiedziałam pospiesznie. Kłamałem. Co? Spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi. To chore.Roth pochylił się, więc nasze twarze dzieliły centymetry.Boże, tak doskonale pachniał.Na chwilę zamknęłam oczy i mogłabym przysiąc, że Roth się uśmiechnął. Jestem demonem.Czasami zdarza mi się kłamać.Poczułam, jak moje usta drżą, gotowe do uśmiechu.Natychmiast obróciłam głowę, by toukryć. Mam sprawy do załatwienia, Roth.Idz dręczyć kogoś innego. Chcesz oznaczyć tego impa? zapytał.Zatrzymaliśmy się obok sklepu z grami,znajdującego się kilka budynków od placu budowy.Nie odpowiedziałam.Roth oparł się o ceglaną ścianę. Nim oznaczysz tego dzieciaka i skażesz go na śmierć, może chociaż zobaczysz, conaprawdę zrobi? Zmrużyłam oczy. Dlaczego miałabym przyglądać się, jak robi coś, by kogoś skrzywdzić? A skąd wiesz, że ktoś ucierpi? Roth przechylił głowę na bok, przez co kruczoczarnekosmyki znalazły się na jego gładkim czole. Nigdy nie czekałaś na rozwój akcji, prawda?Chciałam skłamać, ale zamiast tego obróciłam się w kierunku impa.Demonz postawionymi zielonymi włosami podrapał się po szczęce, obserwując, jak pracownik schodziz konstrukcji i udaje się do innej części, nieodgrodzonej przez pomarańczową siatkę.Mężczyznapodniósł jakąś piłę i machał nią wokół, śmiejąc się z czegoś, co powiedział jego kumpel. Poczekaj i popatrz, zanim go osądzisz. Roth wzruszył ramionami. Nie będzie bolało.Spojrzałam na niego wilkiem. Nie osądzam go.Roth przechylił głowę na bok. Chcesz, bym udawał, że nie wiem, co za podłości wyczyniasz po szkole? Podłości? Przewróciłam oczami. Tylko oznaczam& Wskazując w ten sposób demony strażnikom, którzy je potem zdejmują dokończył.Zatem nie mam pojęcia, jak możesz uważać, że to nie jest osądzanie. To głupie.Chcesz, żebym pozwoliła, by zrobił coś złego? Nie wydaje mi się.Wyglądał, jakby się zastanawiał. Wiesz, jaki masz problem? Nie, ale założę się, że mnie oświecisz. Masz rację.Nie chcesz widzieć, co zrobi imp, ponieważ boisz się, że to nie będzie cośnikczemnego i będziesz musiała się zmierzyć z faktem, że twoi strażnicy są mordercami, a niewybawicielami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]