[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawetnie zauważyłam, że się zestarzał.Stał się stary.Wycieńczony. Mogą być powtórzyłam ciszej i wyjęłam salaterkę z szafki.Sypnęłam do niej płatków i polałam je mlekiem.Tata jadł w milczeniu.Kiedy wychodziłam z kuchni, rzucił: Wszystko w tym domu zatęchło.Zatrzymałam się z jedną stopą na stopniu. Znowu się o coś pokłóciliście?LRT Jaki w tym sens? Chcesz, żebym zamówiła pizzę czy coś? Na kolację? Jaki w tym sens? powtórzył.Przyznałam mu rację, więc po cichuwróciłam do pokoju i zjadłam płatki, słuchając muzyki.Fakt, zalatywały stę-chlizną.Rzuciłam na tacę kawałek skamieniałej pizzy i właśnie nalewałam sobie ja-kiś kompot z oślizgłych konserwowych owoców, kiedy nad moim ramieniemrozległ się głos pana Angersona. Chyba nie zamierzasz dziś jeść na korytarzu? Owszem, zamierzam odpowiedziałam, nie podnosząc głowy. Do-brze mi tam. Nie to chciałem usłyszeć.Mam znalezć nauczyciela, który z tobą posie-dzi w sobotę?Odwróciłam się i przeszyłam go spojrzeniem, w które wlałam całą determi-nację, jaka mi została.Angerson nawet nie starał się zrozumieć. Chyba tak.Stacey, stojąca w kolejce tuż przede mną, zabrała tacę i uciekła.Widziałamkątem oka, jak mówi coś do Duce'a, Masona i reszty.Spojrzeli na mnie.Ducesię śmiał. Nie pozwolę ci doprowadzić do kolejnej tragedii w tej szkole oznaj-mił Angerson, a różowy rumieniec wypełzł mu spod kołnierzyka na twarz. Ty-LRTle na temat medalu, listu i całego gadania o bohaterstwie i przebaczeniu", pomy-ślałam. Przyjęliśmy nowe zasady, które nie zezwalają na alienację uczniów.Każdy kto regularnie oddala się od grupy, zostanie poddany uważnej obserwa-cji.Muszę dodać, że w skrajnych przypadkach dojdzie do wydalenia ze szkoły.Czy wyrażam się jasno?Uświadomiłam sobie, że przechodzące obok osoby gapią się na nas.Niektó-re uśmiechały się dziwnie i szeptały między sobą. Do niczego nie doprowadziłam.A teraz też nie robię nic złego.Dyrektor zacisnął usta, czerwień rozlała mu się na policzkach. Chciałbym, żebyś rozważyła swoje zachowanie.Potraktuj to jakouprzejmość wobec tych, którzy przeżyli.Te ostatnie słowa rzucił jak bombę.Z pełnym sukcesem.Wstrząsnęły mną.Miałam wrażenie, że dyrektor powiedział to na tyle głośno, żeby wszyscy usły-szeli.Okręcił się na pięcie i odszedł, a ja po chwili wróciłam do kompotu.Nala-łam go sobie drżącymi rękami, choć nagle poczułam się, jakbym miała pełenżołądek.Zapłaciłam za jedzenie i przeszłam przez stołówkę.Czułam utkwione w so-bie spojrzenia wszystkich, wpatrzonych we mnie jak stado zajęcy, na które na-gle padło światło.Nie rozglądałam się jednak, szłam ze wzrokiem utkwionym wprzestrzeń, dopóki nie dotarłam na korytarz.Dobiegł mnie głos Angersona tłumaczącego chłopcom, gdzie jest miejscefrytek, i przygotowałam się na kolejne starcie.LRT Na pewno chcesz to zrobić? spytał, gdy osunęłam się na podłogę ipostawiłam tacę na kolanach.Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, ale w tej samej chwili rozległy siękroki.Trzymająca tacę Jessica Campbell ominęła Angersona i usiadła obokmnie.Zdjęła plecak. Dzień dobry, panie dyrektorze rzuciła pogodnie. Wybacz, Valerie,że się spózniłam. Co ty wyprawiasz? odezwał się Angerson ciężko.Jessica potrząsnęła kartonem mleka i go otworzyła. Jem obiad z Valerie wyjaśniła. Musimy obgadać sprawy związanez Radą Uczniów.Doszłam do wniosku, że to najlepsze miejsce, bo nikt nam tunie będzie przeszkadzał.W Sejmie strasznie hałasują.Nie słychać własnychmyśli.Pan Angerson wyglądał, jakby chciał w coś przygrzmocić pięścią.Stał nadnami dobrą minutę, a potem udał, że dostrzegł w stołówce coś niepokojącego ipospieszył z interwencją.Jessica zachichotała cicho. Co robisz? spytałam. Jem obiad oznajmiła i ugryzła kawałek pizzy.Przeżuwałyśmy w milczeniu, siedząc obok siebie.LRT Dzięki odezwałam się w końcu z pełnymi ustami. On tylko szukapretekstu, żeby mnie wyrzucić.Jessica machnęła ręką. Angerson to straszny dupek odpowiedziała, a potem się roześmiała,bo narysowałam w zeszycie goły tyłek w garniturze z krawatem.LRT22[ Sun-Tribune", 3 maja 2008, tekst: Angela Dash]Abby Dempsey (17 lat)-jako wiceprzewodnicząca Rady Uczniów zaj-mowała się sprzedażą pączków, z której dochód przeznaczano na cele do-broczynne.Otrzymała dwa strzały w szyję.Policja sądzi, że te kule byłyprzeznaczone dla ucznia stojącego jakiś metr w lewo od Dempsey.Rodziceofiary odmówili dziennikarzom komentarza. Pogrążyli się w głębokiejrozpaczy po stracie swego jedynego dziecka wyjaśniają przyjaciele ro-dziny.Mama zostawiła wiadomość, że ma zebranie i nie może po mnie przyje-chać.W pierwszej chwili zareagowałam wściekłością. Co? Oczekuje, że potym wszystkim tak po prostu wsiądę do autobusu? %7łe zajmę miejsce koło paczkiChristy Bruter i wszystko się ułoży? Jak mogła? myślałam. Jak mogłarzucić mnie na pożarcie wilkom?".Nie muszę chyba tłumaczyć, że nie zamierzałam wracać autobusem.Mójdom znajdował się osiem kilometrów od szkoły i nieraz już przeszłam tę trasę.LRTAle wtedy miałam zdrowe nogi.Teraz wątpiłam, żeby mi się to udało.W poło-wie drogi pewnie rozbolałoby mnie udo.Musiałabym usiąść, jak chore zwierzę,łatwy łup dla pierwszego lepszego drapieżnika.Ale jakieś dwa kilometry mogłabym przejść, a kancelaria taty nie znajdo-wała się dalej.Oczywiście proszenie tatę o podwózkę nie znajdowało się napierwszym miejscu mojej listy życzeń.Pewnie on myślał to samo o odwożeniumnie do domu.Ale lepsze to niż trwożne kulenie się w autobusie.Kiedyś było mi wstyd, że tata nie ma bardziej efektownej kancelarii.Nibytaki wielki prawnik, a gniezdzi się w malutkim aneksie mieszkalnym", co we-dług mnie oznaczało parszywą norę na przedmieściach.Ale dziś cieszyłam się,że ta nora znajduje się niedaleko szkoły, bo pazdziernikowe słońce nie dawałowiele ciepła, a po paru przecznicach zaczęłam żałować, że jednak nie pojecha-łam autobusem.Byłam w kancelarii taty tylko parę razy; nie mieliśmy tam swobodnegowstępu.Tata lubił udawać, że nie chce nas narażać na kontakt z, jak mówił,szumowinami, dla których pracował.Ale tak naprawdę chodziło o to, że uciekałtu przed rodziną.Po co miałby przychodzić w miejsce, w którym i tak by nasspotykał?Noga zupełnie mi zesztywniała, zanim stanęłam przed wielkimi, szklanymidrzwiami kancelarii.Pewnie kuśtykałam jak potwór z horrorów.Cieszyłam się,że w ogóle dotarłam do celu.LRTOtuliło mnie ciepłe powietrze.Przez chwilę rozcierałam udo.Poczułam za-pach popcornu z mikrofalówki i uświadomiłam sobie, że mam pusty żołądek.Poszłam za tą wonią aż do poczekalni.Sekretarka taty spojrzała na mnie z zaskoczeniem.Nie mogłam sobie przy-pomnieć jej imienia.Spotkałam ją tylko raz, na letnim rodzinnym pikniku mniejwięcej dwa lata temu.Wydawało mi się, że nazywa się Britni, Brenna czy jesz-cze jakoś, w każdym razie młodzieńczo i modnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]