[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Będę wspaniałym kochankiem.- Zaczął głaskaćjej ramiona.- Widzę - zdążyła szepnąć, nim znów ją pocałowałi zamknął w namiętnym uścisku.Wędrował wargami po jej twarzy i głaskał jej plecy.- Niewielu panów tak hołubi swoje żony, jak ja cię będę hołubił.Wargi George'a dotarły w swej wędrówce do nasadyszyi i niżej, ku piersiom, a palce tymczasem igrały z warkoczem, rozwiązując przytrzymujący go rzemyk.Wreszcie gęsta masa włosów rozsypała się na ramiona Aileas.- Będę dobrym ojcem - szepnął.Mogła tylko skinąć głową.- Ale w twoim sercu jest inny mężczyzna.- Tak.nie.- bąknęła.Nikt nawet jeszcze nie próbował jej pocałować, nie mówiąc już o tak nieopisanychdoznaniach.- Przy mnie zapomnisz o nim, Aileas.Zamknął dłoń na jej piersi, nie przestając całować szyi.- Tak - westchnęła.- Zostań moją żoną.Przyjdz do mojego łoża.- Tak - westchnęła jeszcze raz, niezdolna do sprzeciwu.- Wezmy ślub jak najszybciej.- Tak.- Bardzo szybko.- Tak.Nagle przerwał pieszczoty i cofnął się, a ona, oszołomiona, mogła tylko wpatrywać się w niego bez tchu.- Pragnę cię, Aileas - powiedział stanowczo i przezchwilę trudno jej było uwierzyć, że może być taki konkretny po tym, co z nią zrobił.co dał jej odczuć.Próbowała zebrać myśli.Koniecznie musiała odwrócićwzrok, żeby nie widzieć tęsknoty w jego oczach ani zmysłowych warg.Ojciec uważał go za dobrego człowieka i kandydata nadobrego męża.Rufus jej nie chciał.Wiedziała jednak, żetak naprawdę ważne jest tylko to, co ona sama sądzi o sirGeorge'u.%7ładen mężczyzna nie dał jej odczuć tak jak on, że jejpożąda.Poza tym wcale nie był zniewieściałym, leniwymzarozumialcem, za którego początkowo go miała.Wiedział, jak włada się mieczem, był dzielnym wojownikiem,a obyciem niewielu mężczyzn mogłoby mu dorównać.Nabrała tchu i podjęła decyzję.- Sądzę, panie, że cię poślubię.- Trudno nazwać to entuzjastycznym przyjęciem -rzekł George spokojnie, chociaż był w tej chwili daleki odspokoju.Pragnął małżeństwa z nią, co było niespodziankąnawet dla niego samego.Naprawdę różniła się od znanychmu kobiet, a poza tym podniecała go myśl, że ta dzika,nieokiełznana istota przyjdzie do niego z własnej woli.- Wierzę, panie, że będziesz dobrym mężem.Miał nadzieję na mniej prozaiczną odpowiedz.- Czy nie ma żadnego innego powodu? - spytał.- Nie - odparła, ale spłonęła rumieńcem, co niewątpliwie mówiło więcej niż jej słowa.- Podobam ci się, prawda?- Tak - wyznała niechętnie, przez cały czas patrzącw inną stronę.- Podobasz mi się, panie.- Cieszę się, że przyjęłaś moje oświadczyny, Aileas.- Powiem.powiem ojcu, co zdecydowaliśmy.- A ja zostanę w Dugall, ale tylko do jutra.Dziś wieczorem spiszemy intercyzę - odrzekł George, myśląco tym, że chciałby jeszcze objąć Aileas, lecz mógłby w tensposób zaprzepaścić to, co dotychczas osiągnął.Na raziemusiał się zadowolić ciężko wywalczoną zgodą.- Jutrowrócę do domu przygotować się do ślubu i do przyjęciaoblubienicy.- Bardzo dobrze - odrzekła cicho.Otworzyła jużdrzwi, choć jeszcze na chwilę przystanęła i spojrzała naniego spragnionymi oczami.Gdy wyszła, George musiał usiąść i poczekać, aż wrócimu równowaga ducha.Potem, pogwizdując, poszedł szukać swoich ludzi, żeby z powrotem wnieśli część tobołów.Tego samego wieczoru sir Thomas ogłosił w wielkiej salizaręczyny swojej córki z sir George'em de Gramercie.Wszyscy przyjęli to bez specjalnego zdziwienia.Co do załogi zamku, bardzo ją ucieszył dodatkowy przydział wina, choćszczerze żałowali straty wspaniałego kompana do wypitki.Aileas uznała, że podjęła mądrą decyzję, a sir George,siedzący obok niej i pozornie opanowany, wyobraził sobie, jak ojciec uśmiecha się do niego z nieba
[ Pobierz całość w formacie PDF ]