[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy jednak dziennikarze dowiadywali się, że jest toregion zamknięty przez władze Zairu, które bardzo nie lubią wścibskich żurnalistów, żeznajdujący się w Masisi zairscy żołnierze są czasem bardziej niebezpieczni niż walcząceplemiona, kiedy widzieli, że mieszkańcy Gomy oglądają się nerwowo na sam dzwięk słowa Masisi , kiedy słyszeli o rzeziach i paleniu wiosek, o kanibalizmie i czarnej magii mówili: Dziękujemy bardzo, mamy pilne sprawy w Nairobi.Banyarwanda, czyli kto?W 1910 roku Belgowie i Niemcy podpisali porozumienie, w myśl którego ci pierwsiprzyłączyli do Konga, swej kolonii, zwanej dzisiaj Zairem, ziemie należące wcześniej dowładanej przez Niemców Rwandy.Wśród nabytków znalazła się między innymi częśćMasisi.Tym samym członkowie plemion Hutu i Tutsi, zwani wspólnie Banyarwanda,którzy zamieszkiwali przyłączone ziemie, stali się poddanymi belgijskich władców Konga.W wyniku I wojny światowej Niemcy stracili swe afrykańskie kolonie.Pieczę nad Rwandą iUrundi (Burundi) biała wspólnota międzynarodowa powierzyła Belgom.W połowie lat 20.postanowili oni ściągnąć ludność Banyarwanda do Konga (Zairu).Belgami nie kierowała zasada dziel i rządz stosowana w Afryce przez Anglików, lecz względypraktyczne.Rwanda była przeludniona, a w kopalniach Katangi (dzisiejszaSzaba) i na żyznych stokach Masisi brakowało siły roboczej.Hutu byli znanymiz pracowitości rolnikami, Tutsi świetnymi pasterzami, a w Masisi mogli znalezćwymarzone dla siebie warunki, choć jak twierdzą, przesiedlenia odbywały się podprzymusem.Belgowie nie przejmowali się faktem, że jeszcze przed przybyciemkolonizatorów miejscowe plemiona, między innymi Hunde, Tembo, Nyanga, Kamo,Nande, toczyły walki z sąsiadami z Rwandy.Zresztą jakie to miało znaczenie w czasach, gdytubylcami rządził biały człowiek?W 1937 roku ruszyli pierwsi przesiedleńcy, kierowani przez stworzoną 10 lat wcześniej przezBelgów instytucję Misja Imigracyjna Banyarwanda (MIB).Odbierano imrwandyjskie dowody tożsamości, w zamian otrzymywali kongijskie.Ilu ich było? Gdydzisiaj szacuje się liczebność Rwandyjczyków w Masisi, padają liczby od pięciuset tysięcy dopółtora miliona.Autochtoni stanowią dziś w Masisi zdecydowaną mniejszość około 20procent, reszta to Banyarwanda, prawie w całości Hutu.W 1959 roku wybuchła w Rwandzie krwawa rewolucja chłopów Hutu przeciwko ichpanom Tutsi, cieszącym się poparciem Belgów.Hutu zwyciężyli i setki tysięcy Tutsich, którzyuszli z życiem, uciekło do sąsiednich państw: Ugandy, Burundi i Zairu.Częśćtrafiła do Masisi.Kiedy w rok pózniej Kongo uzyskało niepodległość, przesiedleńcy stali się jegoobywatelami.Cieszyli się nawet przywilejami, gdyż przez blisko dekadę szefem gabinetuprezydenta Konga-Zairu, Mobutu Sese Seko, był Tutsi Bisengimania Rwema, który dbało wszystkich swych ziomków pochodzących z Rwandy, zarówno Tutsich, jak i Hutu.Tanominacja nie powinna dziwić, gdyż Mobutu zawsze lubił się otaczać podejrzanymietnicznie ludzmi, a to z tej prostej przyczyny, że nie mogli mu zagrozić.Na podobnej zasadziepremierem Zairu jest dzisiaj Kengo Wa Dondo, który ćwierć wieku temu, przed akcją zairyzacji , autorstwa prezydenta, zwał się Leon Lubicz, gdyż jego ojciec byłpolskim osadnikiem.Gdyby tego było jeszcze mało, matka Leona Lubicza alias Kengo WaDongo pochodziła z plemienia Tutsi.Koło fortuny Banyarwanda obróciło się wraz ze zmianą polityki prezydenta.Ustawa002/81 z 29 czerwca 1981 roku stwierdzała, że Zairczykiem jest ten, którego jedenz przodków pochodzi z plemienia żyjącego na terytorium Konga Belgijskiego w granicachustalonych w 1885 roku przez konferencję berlińską.Nie sposób odmówić tej ustawie sprytu i przebiegłości, z których znany jest prezydent Mobutu.Jednym machnięciem pióra uczyniła ona setki tysięcy Hutu i Tutsibezpaństwowcami.Co więcej, dzięki ustaleniu daty granicznej na rok 1885, obywatelstwazairskiego zostali pozbawieni również ci Banyarwanda, którzy donikąd się nie przenosili, a wKongu znalezli się w wyniku zmiany granic w 1910 roku, Hutu i Tutsi pozostalizawieszeni w próżni po dziś dzień.I nic by się pewnie nie zmieniło, gdyby nie wiatry przemian wiejące z EuropyWschodniej.Przestał istnieć system dwubiegunowy ZSRR USA i nagle okazało się, że dlaZachodu Mobutu nie jest już najwierniejszym afrykańskim sojusznikiem, który stoi nadrodze komunistycznej ofensywy, lecz, o zgrozo, skorumpowanym dyktatorem, za nicmającym prawa człowieka.Cóż było robić, w kwietniu 1990 roku Mobutu zainicjowałdemokratyzację.W praktyce oznaczała ona, że i tak już rozpadający się kraj, w którym jedyne,co funkcjonowało, to gwardia prezydencka, tajna policja i usługi cinkciarskie, pogrążył się wkompletnym chaosie.Wtedy Hutu z Masisi upomnieli się o władzę.Hutu chcą władzyW Masisi, podobnie jak w dużej części Czarnej Afryki, panuje tradycyjny systemwładzy.Mwami (król-wódz) jest panem udzielnym i właścicielem całej ziemi, którą nadajepoddanym wedle upodobań.Sam wybiera swego następcę spośród członków rodziny.Mianuje również szefów mniejszych jednostek terytorialnych spośród kandydatówzaproponowanych przez ludność.W Masisi Hutu stanowili cztery piąte mieszkańców,szybko się bogacili, wzbudzając zazdrość autochtonów, ale wszyscy Mwami i szefowie,którzy nimi rządzili, pochodzili z miejscowych plemion, głównie z Hunde.Demokratyzacja oznaczała dla Zairczyków, że teraz każdy może robić, co chce, a Hutuchcieli władzy.W marcu 1993 roku na kolejnym wiecu w Masisi, na którym domagali sięudziału w rządach, ich mówcy ogłosili zbiórkę pieniędzy na wojnę z plemieniem Nyanga.Miejscowy szef (Nyanga) kazał aresztować 14 Hutu.Ich ziomkowie ruszyli na odsieczi wzięli szefa jako zakładnika.Wtedy wojownicy Nyanga pogonili Hutu z całego Walikale.Ci, uciekając do sąsiedniej strefy, zaatakowali żyjące w niej plemię Hunde.Rzeki spłynęłytrupami.Ostrożne szacunki międzynarodowych organizacji humanitarnych mówią, żew ciągu trzech lat zginęło ponad 70 tysięcy ludzi, a pół miliona zostało wypędzonych z domów.Wojna trwa dalej.Baza sępówSpaliśmy na plantacji herbaty w bazie sępów.Sępami byli Kanadyjka Leanne Olsonoraz Holender Rink de Lange, którzy dowiezli mnie do Mweso i dawali wyborny przykładmiłości wojenno-humanitarnej.Poznali się rok temu w serbskiej części Bośni, w Banja Luce,gdzie również pracowali dla holenderskich Lekarzy bez Granic.Ona miała za sobą 12 lat po 12 godzin dziennie pielęgniarskiej harówy w szpitaluw Winnipeg, decyzję a niech to wszyscy diabli i w jej rezultacie przygodę z MSF-Holland wtarganej wojną Liberii, która zmieniła jej życie.On jak skwapliwie wyjaśniłaLeanne miał za sobą karierę wzorowego obiboka.Ona, szczupła i drobna, nie mogłachwili usiedzieć spokojnie, miotała się, kłóciła, wściekała i dostawała histerii na widoknajmniejszego pająka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]