[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pobiegła szybko w kierunkuwyjazdu ze stacji, oglądając się trwożliwie za siebie.Lexus tkwił przy dystrybutorze, więc prawdopodobnie Moreno miał zamiar tankować.Jego samego nie było widać.Zaczęłagwałtownie machać rękami na widok zbliżającej się już ciężarówki.Szyba w drzwiach uchyliła się i wyjrzała ku niej zdziwiona blondynka o miłej twarzy.Kierowca zaczął hamować, a po chwili, gdy kilkunastotonowe volvo zatrzymało się,pasażerka otworzyła drzwi.Carla, oddychając ciężko, wsiadła do środka.Starała się mówić jak najciszej, alewydobywane ze ściśniętego gardła słowa w jej własnych uszach brzmiały jak krzyk:- Niech pan rusza, proszę! Niech pan stąd odjedzie jak najprędzej! On mnie zabije!Młody chłopak, krótko ostrzyżony, pucułowaty brunet w dżinsach spojrzał na nią zezdziwieniem, ale posłusznie wrzucił bieg, włączając się w dość rzadki nurt pojazdów nadrodze.Blondynka szukała jakiejś stacji na wyświetlaczu radioodtwarzacza.Carla oparła się o siedzenie i skryła głowę w dłoniach.W tej pozycji tkwiła dłuższąchwilę, starając się powrócić do równowagi psychicznej.Napięcie stopniowo zaczęło z niejopadać.Pomyślała, że jest bezpieczna.Przynajmniej na jakiś czas.Teraz, z perspektywy tylnego siedzenia samochodu Marka, wszystko wydawało jej sięjakimś koszmarnym snem.*- Poradzili mi, żebym poszła z tym wszystkim na policję.Nie chciałam.A kiedyzbliżaliśmy się do Baxter, przyszło mi do głowy, że jedynym miejscem, w którym mogę sięukryć, jest dom pani Harper - Carla kończyła swoją historię, a napięcie dostrzegalne na jejtwarzy świadczyło o tym, że przeżywała wszystko jeszcze raz.- Kierowca z dziewczynąodprowadzili mnie aż pod próg pani domu.Dobrze, że panią zastałam.Chociaż wpadłam wpanikę, kiedy pokazała mi pani gestem, żebym milczała, gdy powołałam się na Marka.Mary Harper pokiwała głową.- Tak.Teraz i ja wszystko rozumiem.Nie miałam pojęcia, co z nią zrobić - zwróciłasię do Marka.- Ciemna noc i nieznajoma dziewczyna, krzycząca w panice, żeby ją ukryć, booni ją chcą zabić.Dobrze, że wspomniała o panu, bo chybabym jej nie wpuściła.I naszczęście była jeszcze na zewnątrz.Gdyby ją podsłuchali, byłoby po nas.Spała od czwartejrano aż do teraz.A ja wzięłam browninga mojego nieżyjącego męża i pilnowałam jej.- Ale co by pani zrobiła, gdyby Moreno zjawił się u pani? Przecież mógł zobaczyćobraz z kamery - odezwał się Mark.- Zastrzeliłabym go jak psa.- Mary Harper powiedziała to tak beznamiętnym głosem,jakby chodziło w istocie o pozbawione rozumu zwierzę.Potem dodała: - A teraz jedzmygdzieś, gdzie będziemy mogli spokojnie porozmawiać.U nich w domu od lat dzieją się koszmarne rzeczy.Musicie to przerwać.*Moreno zahamował gwałtownie przed bramą, cudem unikając zderzenia i wzbudzającprzy tym tumany kurzu.Wyskoczył z samochodu i nie gasząc nawet świateł, otworzyłkluczem furtkę, po czym pobiegł w stronę domu.Wpadł jak burza do środka i zapukałgwałtownie do pokoju Konstancji.- Co się stało? Nie lubię, kiedy zachowujesz się w taki sposób.Znalazłeś ją?Leon nie mógł złapać powietrza.- Szanowna pani Konstancjo.Christine Wells to jego żona!- Czyja znów żona?- Tego dziennikarza.Marka Wellsa!Spojrzała na niego nierozumiejącym wzrokiem.- No ale przecież on jest na Bali z tamtą prostytutką, jak jej tam.- Był.Ulotnił się nie wiadomo kiedy.Moi ludzie sprawdzili wszystkie samoloty.Niebyło go na liście pasażerów i myślałem, że jest na wyspie.- A nie jest?- Przechytrzył nas wszystkich.Wynajął prywatny samolot i poleciał do Australii, doDarwin.Jest w Bostonie.- On nam na razie nie zagraża.Co z dziewczyną? Znalazłeś ją?Leon spuścił głowę.- Owszem.Nie uwierzy pani.- Co znowu?Służący chwilę mełł pod nosem przekleństwo.Powiedział ledwie słyszalnym głosem:- To perfidna suka.Jest dziennikarką i pracuje razem z nim.Konstancja patrzyła na niego tak, jakby chciała zabić go wzrokiem.Wysyczała:- Cooo?! Przyprowadziłeś nam do domu dziennikarkę jako kandydatkę na służącą?Wiesz, co się stanie, jeśli przez ciebie nasze plany spełzną na niczym?Moreno był blady jak ściana i dygotał.- Popełniłem błąd.Ale naprawię go.Wiem, gdzie mieszka.Będę czekał dzień i noc, ażz nią skończę.- Teraz podniósł nieco głos: - Trzeba zrobić też coś z tym dziennikarzem.Konstancja siedziała dłuższą chwilę bez słowa, oddychając ciężko.Nalała sobie zkarafki pełną szklankę wody i popiła tabletkę wyjętą z szuflady, prawdopodobnie jakiś silnyśrodek uspokajający, bo niebawem jej oddech z szybkiego i świszczącego stał się w miaręnormalny.Wreszcie powiedziała:- Nawet nie próbuj go tknąć.Kto wie, czy nie zebrał o nas jakichś informacji. - A jeżeli tak właśnie jest? - nie zrozumiał Moreno.- Przecież dlatego chcę się gopozbyć.Konstancja zaśmiała się chrapliwie.- A co będzie, jeśli schował materiały na przykład u siebie w domu? Albo przekazał jekomuś? Pierwszą rzeczą, jaką zrobi po jego nagłej śmierci prokurator, będzie przeszukaniemieszkania i przesłuchanie jego znajomych.A wtedy po nas.- Tak.To głupi pomysł - służący skwapliwie skinął głową.- Sama się nim zajmę.Ty musisz zabić tę dziewczynę.Nagle z ciemności, zza okna doszedł jakiś szmer.Konstancja spojrzała w tę stronę, poczym rzuciła nerwowo:- Co tam znowu? Co z psami?- Dochodzą już do siebie - odpowiedział Moreno.Skinęła dłonią, pokazując mu, żeby się zbliżył.Służący podbiegł do fotela i pochylił się, z namaszczeniem słuchając jejwypowiadanych cicho słów.Kiedy skończyła, powiedział:- Doskonale.A jeśli się nie zgodzi, to trudno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl