[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tymśmierdział.Czuć to było nawet przez grubą kurtkę.Internetowy zbok.Zaczął przyglądać się Milikowi i w pewnym momencie goolśniło.– Zaraz, czy ty nie jesteś tym gościem z telewizora? Tym,kurwa, dziennikarzem? Widziałem cię na konferencji.W co wymnie, kurwa, chcecie wmanewrować?– Spokojnie, pismak mi pomaga – powiedziała Marta.– Niemasz się czego bać.Kinol zawahał się.– Kurwa, fuck.– Spokojnie – powtórzyła Marta.Zadrżał, ale nie odszedł.Jakoś już przetrawił Milika i byłgotów do rozmowy.– Na pewno mnie nie wkręcacie?– Po co mielibyśmy to robić?– No dobra, ale najpierw kasa – powiedział.– Ile to dla waswarte?Marta zaproponowała pięć stów, Kinol odbił, że chce tysiąc, apotem zgodził się na siedemset.Z góry.Marta wręczyła mu trzystówy.Resztę trzymała w dłoni.– Jeśli to będzie coś warte, dostaniesz resztę.– Dobra – zgodził się Kinol.– Przejdźmy się.Poszli w głąb parku.– Co wiesz o sprawie ministra? – ponagliła Marta.– Firma dostała to zlecenie prawie rok temu, chyba tuż przedwakacjami.Wojtkowski spotkał się z klientem i obiecał, żeosobiście zajmie się sprawą, ale, jak to on, kłamał, burak jeden,i przekazał to Małemu.Kojarzysz Małego?– Hm, tak – skłamała Marta.– No więc Mały chodził za laską przez prawie miesiąc, apotem nabijał się ze starego kutafona.No bo okazało się, żeżona wcale nie przyprawia mu rogów.Jest grzeczna jaknakręcana lalka.Żadnych skoków w bok, przypadkowychspotkań, fiutów w dupie i macanek po parkach, nawet cieniapodejrzeń.A gościu wywala prawie dwadzieścia pięć tysięcy,żeby zdobyć na nią kwity.– Aż tyle?– Wojtkowski umiał naciągać, zresztą wiedział, kiedy i kogomógł zrobić na kasę.Klient, któremu powiesz, że niesłusznieoskarżył żonę, jest zwykle szczęśliwy, no chyba że szukałkwitów na sukę.Ten minister nie szukał, kochał dziwkę, a onabyła mu wierna.No więc był szczęśliwy i zapłacił ile trzeba.Wojtkowski przekonywał, że dużo kosztowało, bo trzeba byłowymieniać agentów i sam musiał wszystko nadzorować.Milik i Marta popatrzyli po sobie.Nie tego oczekiwali.Informator Klejna kłamał, manipulował.Tylko po co?– Skąd tyle wiesz?– Mały nie był szczególnie dyskretny.Wiesz, taką sprawętrudno utrzymać w tajemnicy.Nabijaliśmy się z tego ministraprzy piwie, a Mały się zawsze rozkręcał i dużo mówił.– Dlaczego mówisz o nim w czasie przeszłym? – zapytałMilik.– Nic nie wiesz? – Kulfon spojrzał zdziwiony na Martę.–Pisaliśmy o tym w grupie na Facebooku.Mały utopił się wEgipcie.Zachciało mu się, kurwa, nurkować i już, jebany, niewypłynął.Milik spojrzał na Martę.Ta jednak była skupiona na Kinolu.Nie chciała go teraz stracić.– Pamiętasz nazwisko ministra?– No pewnie.To fiut, który naciągnął mnie na ofertę tegoniby giganta finansowego na giełdzie.W telewizji kutafonwystępował i namawiał: z nami po sukces.A jak się skończyło?Wtopiłem swoją kasę i kasę starej.Chuj od giełdy.Szarawarskisię chyba nazywa.– Szarawarski – przyznała Marta.Kinol wyjął z kieszeni chusteczkę i wydmuchał nos.– Przepraszam, grypa czy inne kurewstwo.No i jak,wartościowe info?– Wartościowe.– Marta dała mu resztę pieniędzy.Kinol wyraźnie ociągał się z pożegnaniem.Spoglądał naMilika, jakby ten mu przeszkadzał.Może chciał zaproponowaćMarcie randkę, ale przy nim się wstydził? Nie widzisz, chłopie,jak wyglądasz? – miał ochotę odpowiedzieć mu Bartek.Kurwa,chuj, fiut – to nie są słowa dokładane do bukietu na randce.Chamstwem nie zdobędziesz dziewczyny.Chyba że międzywami detektywami to norma i myślisz, że tak trzeba.– Fajnie, że cię w końcu poznałem na żywo – szepnął.– Ja też się cieszę.– Super z ciebie laska, wiesz? Zawsze lubiłem twoje posty iwtręty.– Dzięki.Ja twoje też lubiłam.Jeszcze trochę przestępował tak z nogi na nogę, aż w końcuuniósł rękę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]