[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.William naprawdę rozumiałdużo.I wcale nie był taki głuchy, jak twierdził.Nie lubiłam go.- I ten Hadkin też umarł?- Nie.Po prostu odszedł.- A to dopiero! - powiedziała pani Jolley.- Wcale mu się nie dziwię.Czym wyście tu się wszyscy żywili?- Różnymi rzeczami - odparła, ziewając, panna Hare.- Na przykład chlebem.Chleb jest wspaniały.Lubię odrywać z bochenkapiętkę i zjadać tak, bez niczego więcej.Na spacerze.I kruszyć go dlaptaków.To bardzo wygodne.Ale miałyśmy oczywiście miesięcznąpensję od kuzyna Eustachego, jak pani pisałam.Niewiele to było, a wdodatku podczas wojny się urwało.Och, zapomniałam.Była jeszczekoza.Miałam kozę, która nam dawała mleko.Bardzo mi jej brak.- Co się z nią stało?- Niech pani o to nie pyta! - krzyknęła panna Hare.- Nie wiem.- Dobrze, dobrze, nie pytam - odparła pani Jolley; teraz ona sięprzestraszyła.Co za dom.Ale panna Hare była raczej smutna niż przestraszona.Nie umiałaodpowiadać na pytania.Pytania były jak śruby64 wkręcane w głąb mózgu.Patrzała na kubeł pełen szarej wody, którąścierka gospodyni rozprowadzała bez większego skutku kałużami popodłodze.Trzej zięciowie tej kobiety zbudowali domy z cegły, pudła, wktórych zamyka się życie.Jakie to naiwne.Przecież ceglane domyzięciów rozsypią się kiedyś jak dziecinne klocki.Tylko wspomnienia sąniezniszczalne.Panna Hare wzruszyła ramionami - poza tym znudziła ją pani Jolley - iodeszła korytarzem w głąb swego domu.Ale wspomnienia także dręczyły.Trzepotały jak łachmany kotar,bezcennych, przetykanych złotymi nićmi zasłon, z których wylatywałymole, zawsze szare albo koloru nocy, i sypał się duszący pył.- Teraz mamy lato, więc trzeba zabezpieczyć bardzo starannie futra,Mario - mówiła pani Hare - najlepiej zawinąć w arkusze  Heralda".Apotem włożysz je do mocnych płóciennych worków i ciasno zwiążesz ugóry.Inaczej nie byłabym o nie spokojna.Pani Hare do końca znajdowała szczęście w przestrzeganiu rytuałuminionych czasów.Więc Peg przybiegała na swoich chudych jak patyki nogach i bezzębnymidziąsłami, które jej pani tolerowała z uwagi.no, z uwagi na wszystkieokoliczności, odpowiadała:- Tak, proszę pani.Nikt nie lubi kłopotów z molami.Ale niech się panispuści na mnie.Już ja się tym zajmę.Pokazywała swej pani worki porządnie ściągnięte u góry.Córkawiedziała, że to jest komedia i że w workach nie ma żadnych futer, lecztylko zmięte papiery.Matka jednak tym się zadowalała.Pani Hare, łagodna za młodu, dystyngowana w wieku dojrzałym, nastarość upodobniła się do konia utoczonego65 z polerowanej kości słoniowej.Siedziała niekiedy przez pół godziny bezruchu, a potem nagle wstrząsała głową, jakby odganiając muchę.Podobieństwo do konia nadawała jej długa, wąska twarz i długie, żółtawezęby, w których lubiła chrupać cynamonowe sucharki, wypiekane dla niejprzez Peg.Po podwieczorku zapadała znów w stan poprzedni, a podczasgdy sucharki i herbata bulgotały w jej starczym delikatnym żołądku,światło mierzchnącego dnia modelowało dalej z niesamowitą, iściechińską subtelnością, wizerunek końskiej głowy.Czasem pani Hare przechadzała się po szczątkach ogrodu wsparta naramieniu swej przysadzistej córki, ale nie zwracała wiele uwagi naotoczenie.Wolała wspominać sukcesy towarzyskie odnoszone niegdyśna Wyspach Bor-romejskich.Kiedyś spytała:- Mario, a gdzież jest grota? Grota, którą twój ojciec kazał zbudować zmuszel.Czy może z bloków górskiego kryształu?Córka tylko chrząknęła, bo właściwie niczego więcej matka od niej nieoczekiwała.Pewnego dnia pani Hare zaczęła się użalać:- Marzyłam w swoim czasie, że moja córka zostanie małżonkąambasadora.%7łe będzie miała smukłe, piękne nogi, w ręku wachlarz i żebędzie kierowała konwersacją całego towarzystwa.W końcu okazało się,że nikt niczym nie kieruje.Nawet własnymi krokami.- Ale wtedy - podjęła po chwili weselszym tonem - nie mogłabyś mnieoprowadzać po ogrodzie, a ja zdana na własne siły pewnie bym upadła imoże coś bym sobie złamała.Córka znów chrząknęła, bo jakże miała inaczej na to odpowiedzieć?66 Nagle matka zaczęła chłostać trawę.- Wstrętne, wstrętne zielsko! - krzyczała, uderzając laską zbite kępy, ażdrżały kitki paspalum.- Nie rób tego - błagała córka.- Proszę cię, przestań.Bezsilny bądz cobądz gniew szybko wygasał.- Nie myśl, Mario, że nie jestem do ciebie przywiązana - mówiła matka.-Mogę z całą szczerością powiedzieć, że teraz już naprawdę wszystkichkocham.Nawet twojego ojca.Przychodziło jej to o tyle łatwiej, że żadna z jej namiętności nigdy niebyła gorąca.- W końcu nawet zawody zdają się nabierać jakiegoś sensu - powiedziała,gdy słońce już zachodziło.I pewnie by uścisnęła ramię córki, gdyby jejstarczyło na to sił.Wróciły do domu, córka, która zawiodła matkę, i matka, która ostatecznieznalazła w swoich zawodach oparcie.Kilka miesięcy pózniej, patrząc na martwą postać w tak naturalnej poziesiedzącą w fotelu, córka płakała z żalu, że nie może po matce płakać wsposób, który by ją zadowolił.Mogłaby płakać namiętnie, ale tego bypani Hare ani nie pochwaliła, ani nie zrozumiała.Toteż Maria zamiastopłakiwać jej śmierć opłakiwała życie, takie wyobrażenie życia, jakiesobie wyrobiła, znając gwałtowność burz na niebie i miękkość młodychbrunatnych paproci.Szczęściem Peg była w Xanadu, Peg bowiem wiedziała, co trzeba zrobić.Posłała Williama do Sarsaparilli, urzędniczka poczty zatelefonowała,gdzie należało, i wkrótce przyszli jacyś ludzie zabrać zwłoki.Deszczpadał tego dnia, w hallu długo potem pachniało mokrymi płaszczami.To była ostatnia posługa, jaką Maria oddała swej matce.Peg powiedziała:- Jeśli panienka czuje, że pogrzeb zanadto by nią wstrząsnął, nie trzeba wnim brać udziału.Kto by się panienką zaopiekował, jakby dostała ataku?Posiedzimy sobie we dwie67 tutaj, przy piecu, napijemy się kawy i przegryziemy chlebem.Niechproboszcz zajmie się resztą, od tego przecież jest.Peg mimo podeszłego wieku zachowała jakąś więz z dzieciństwem idzięki temu umiała poprzez grubą skorupę pozorów rozeznawać kształtrzeczywistości.Była najmilszą towarzyszką w domu.Maria kochała ją.Lubiła siedzieć w milczeniu i trąc własne zmarszczki przyglądać sięspokojnej twarzy służącej, uzbrojonej w druciane okulary twarzy starszejsiostry, która wiedziała coś niecoś o zwyczajach zewnętrznego świata, alenie zapomniała też wszystkich dziecinnych zabaw.Peg pochodziła z okolicy i często się po niej kręciła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl