[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Po prawniczemu.Czesław się roześmiał.- Ty żmijo! Na twoje szczęście mam słabość do ładnych kobiet.Może wypiłam o jeden kieliszek za dużo, bo palnęłam:- Nie zawsze, Jeanne Hersch nie należała do piękności.Wiedziałam o tym burzliwym romansie od mojej profesor, która będąc na stypendiumw Paryżu, spotkała Hersch, czy raczej Hersch odnalazła ją; tęskniąc za swoją utraconąmiłością, szukała towarzystwa Polaków.Zaprosiła dużo młodszą od siebie stypendystkę doteatru, a potem obie panie poszły na wino.Można powiedzieć, że nawiązała się między niminić porozumienia, a nawet coś na kształt przyjazni. Była raczej brzydka, taki męski typ zkaczym nosem - powiedziała moja szefowa - ale niezwykły umysł; kiedy z nią przebywałam,miałam uczucie, że czerpię ze zródła.Potem jednak ta znajomość dla młodej dziewczynystała się uciążliwa, bo filozofka zaczęła się przed nią wypłakiwać, nie potrafiła zapomnieć oniewiernym kochanku, który ją wykorzystał i porzucił, a obiecywał, że zostawi dla niej żonę.Miłosz chwilę milczał, lekko zmarszczył brwi i przypominał teraz chińskiego złegobożka, który się tylko nieco zestarzał.- Ciekaw jestem, co tak naprawdę o mnie myślisz?- Myślę, że należysz do najwybitniejszych poetów tego wieku, ale w sensie ludzkimuważam cię za karła.Patrzyliśmy sobie w oczy.- Możesz wyrażać się jaśniej?- Już jaśniej chyba nie można - odparłam, walcząc z czkawką.- Za to twój literacki ulubieniec to świetlana postać!- Postać tragiczna, od narodzin do samej śmierci.Umierał w nędzy i zapomnieniu, aleprędzej czy pózniej świat sobie o nim przypomni, bo tak jak powiedziałam twoim studentom,był pisarzem niezwykłym, na miarę światową.Jego proza się nie starzeje, bo niesie w sobiesiłę, opisuje tę stronę życia, o której nic nie wiemy.- Ale Nobla nie dostał.- Zabrakło mu szczęścia, może ty będziesz miał go więcej, jako poeta.Prozę piszeszsłabą, opisy kresowej przyrody w Dolinie Issy po prostu ci nie wyszły, a pod pióremPiaseckiego okazały się arcydziełem!Zapadła cisza.Czesław miał taką minę, że zlękłam się, iż za chwilę zepchnie mnie ztej werandy i polecę w przepaść.- W jakiś sposób wasze losy są do siebie podobne - rzekłam, aby złagodzić tamto.-Utraciliście to swoje Wilno, zostaliście na emigracji odcięci od tworzywa, jakim jest język, iod swoich czytelników.Wyobrażam sobie, jak to musi boleć.On jeszcze dodatkowo cierpiałnędzę, ciężko pracował fizycznie, i to za marne grosze.Były takie święta, które chory, zwysoką gorączką, spędził w portowym magazynie, sortując paczki.A mimo to pisał.Czytałeś może jego ostatni, niestety niedokończony cykl Wieża Babel?- Czytałem.Zaskoczyło mnie to, bo sądziłam, że odpowiedz będzie inna.- Wszystkie niemal postacie są tam autentyczne, na przykład Helena Zarewska.-usłyszałam swój głos i pomyślałam w popłochu: co ja robię, ale już nie mogłam sięzatrzymać.- Romans z Narcyzem, który dla niej skończył się tragicznie, nie jest tam do końcaprzedstawiony tak, jak się to wydarzyło w rzeczywistości.Ona nie pozbyła się tego dziecka,to znaczy zrobiła taką próbę, ale z krwotokiem wylądowała w klinice swojego ojca.Spędziłapotem kilka miesięcy w klasztorze u sióstr i urodziła dziewczynkę.Odebrano ją jej.W tensposób ojciec zatuszował skandal.- Skąd masz takie wiadomości? - spytał zmienionym głosem Miłosz, oboje chybawytrzezwieliśmy.- Od Piaseckiego?- Od niej.Odnalazłam ją, mieszka w małym miasteczku na wschodzie Polski, w domunad jeziorem.Widok z okna przypomina jej Barcie.- Powiedziała ci, kim był ojciec dziecka?- Narcyz.- odpowiedziałam.- Nie wiem, co teraz sobie myśli, ale gdyby wtedy niestchórzył, mógłby spędzić życie u boku pięknej, mądrej kobiety.Oboje patrzyliby, jak dorastaich córka, może pisałaby wiersze, jak jej ojciec.- Chyba zrobiło się pózno - odrzekł, wstając.- Chodz, zaprowadzę cię do domku dlagości, ostatnio nocował tam Barańczak.- Też dobry poeta.- Niewątpliwie.Domek dla gości przylegał do garażu, był rodzajem przybudówki, wnętrze wypełniałygłównie regały zawalone książkami, mieściło się tu jeszcze niewielkie biurko i rozkładanytapczan, na którym leżała świeża pościel.Musiał zatroszczyć się o to gospodarz, bo jego żonasama wymagała opieki.Nie mogłam zasnąć, wyjęłam więc jeden z woluminów, z którego wypadła złożona napół kartka.Wyglądało to na wiersz napisany na maszynie:Nikt proszę pana nie wie co jest siłą ani jaka słabość zmieni się w zwycięstwo.To dlamnie był, wstyd przyznać, triumfalny dzień kiedy usłyszałem że zabił się Zbyszek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]