[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mozesz wiec albo splacic dlug, albo.- wzruszyl ramionami - to w koncu twoje zycie,przyjacielu.Zarów siegnal w kierunku klamki, ale Norman chwycil go za reke.- Musze to przemyslec - wydyszal.- W porzadku, tylko nie mysl zbyt dlugo.Wellesley pokiwal glowa i glosno przelknal sline.- Nie wychodz tedy.Lepiej tylnymi drzwiami - zawolal.Przeprowadzil Zarowa przez mieszkanie.- Jak sie tu dostales? Chryste, jezeli ktos ciebie widzial, ja.- Nikt mnie nie widzial, Normanie.A poza tym nie jestem tutaj specjalnie znany.Bylem w kasynie przyCromweel Road.Przyjechalem taksówka i wysiadlem kilka bloków stad.Przespacerowalem sie, a terazznowu troche sie przejde, zanim zlapie nastepna taksówke.Wellesley przepuscil go przez tylne drzwi i poprowadzil ciemna sciezka do furtki.Zarów, zanim zamknalza soba drzwiczki, wyciagnal z kieszeni plaszcza koperte i podal ja.- Kilka zdjec, których nigdy przedtem nie widziales - powiedzial - to tak dla przypomnienia, abys niedecydowal sie nazbyt dlugo.Troszeczke nam sie spieszy, rozumiesz.I nie próbuj mnie szukac; sam cieznajde.Teraz bede mial duzo czasu.Móglbym sobie moze znalezc jakas mila, czysta kurewke -zachichotal sucho.- A jesli twoja paczka sfotografuje mnie z nia.zatrzymajcie te fotki na pamiatke.Kiedy odszedl, Wellesley powlókl sie z powrotem.Nalal sobie nowego drinka i usiadl.Wyciagnal zkoperty fotografie.Dla kazdego, kto nie znal sie na tym, bylyby to powiekszenia zwyczajnych,przypadkowych zdjec.Wellesley znal sie jednak na tym, podobnie zreszta jak kazdy agent czy oficerbrytyjskiego wywiadu, a zreszta, kazdego wywiadu.Fotografie przedstawialy Wellesleya wraz z duzostarszym od niego mezczyzna.Ubrani w plaszcze i rosyjskie czapy futrzane, spacerowali razem irozmawiali, majac w tle kopuly Placu Czerwonego górujace nad dachami.Na innym zdjeciu pili wódke,siedzac na schodach jakiejs daczy.Wygladalo na to, ze byli bliskimi przyjaciólmi.Starszy "przyjaciel" Normana mógl miec okolo szescdziesiatki.Jego skronie byly siwe, ale od pokrytegolicznymi zmarszczkami, wysokiego czola, przebiegal pas czarnych, lsniacych wlosów.Podkasztanowymi, czarnymi brwiami, blyszczaly male oczy.Z kacików ust rozchodzily sie pajeczynyzmarszczek, jak u osób nawyklych do czestego smiechu.Mocne rysy nadawaly znamiona twardosci tejprzyjemnej i wesolej twarzy.Byl przyjemnym facetem na swój sposób - i przyjemnie morderczym nainne sposoby.Usta Wellesleya bezglosnie wymówily jego nazwisko: Borowic.- Towarzysz general Grigorij Borowic - powiedzial glosno.- Ty stary skurwielu! Boze, jakim bylemglupcem.Jedno zdjecie bylo szczególnie interesujace, chocby ze wzgledu na scenerie: Wellesley i Borowic stali nadziedzincu jakiejs starej posiadlosci czy zamku, miejscu zrujnowanego dziedzictwa i zmieszanych stylówarchitektonicznych.Blizniacze wiezyczki minaretów wystrzeliwaly w góre ze spadzistych dachów jaknad-psute, falliczne grzyby.Luszczace sie, spiralne ornamenty i powyginane parapety dopelnialyogólnego wrazenia rozkladu i opuszczenia.Ale w istocie o zamku mozna bylo powiedziec wszystko, lecznie to, iz byl opuszczony.Anglik nigdy nie znalazl sie tam w srodku i nie wiedzial, co sie tam miescilo, w kazdym razie - nie wtedy.Dopiero niedawno poznal prawde.Dowiedzial sie o Zamku Bronnicy, glównej kwaterze sowieckiegoszpiegostwa mentalnego.Nieslawnym miejscu, które Harry Keogh stracil w piekielne otchlanie.Szkodatylko, ze nie zrobil tego kilka lat wczesniej, to wszystko.Nastepnego ranka, Darcy Clarke spóznil sie do pracy.Zdarzyl sie powazny wypadek samochodowy naHorth Circular, awaria swiatel sygnalizacyjnych w centrum miasta, i wreszcie jakis palant zaparkowalprzerdzewialego grata na jego miejscu.Juz chcial spuscic powietrze z kól, kiedy nadszedl wlasciciel.Przerwal wsciekly potok slów Clarke'a zwiezlym "odpieprz sie" i odjechal.Roztrzesiony, skorzystal z windy dyskretnie schowanej w tylnej czesci skadinad zupelnie zwyczajniewygladajacego budynku hotelowego.Wjechal na ostatnie pietro, gdzie w dzwiekoszczelnych, antywlamaniowych, odpornych na wszelkie mechaniczne, ziemskie i metafizyczne ingerencje pomieszczeniachmiescilo sie INTESP.Wszedl do srodka i zrzucil z ramion plaszcz.Oficer, który pelnil sluzbe ostatniej nocy, wlasnie zbieral siedo domu.- Czesc, Darcy.- Abel Angstrom obrzucil go krótkim spojrzeniem.- Ciagle w biegu, co? No, terazdopiero pobiegniesz!Clarke skrzywil sie i powiesil plaszcz.- Nic, co zle, nie jest nam obce - mruknal.- Co sie dzieje?- Szef - wyjasnil Angstrom.- Oto, co sie dzieje.Przyszedl o wpól do siódmej rano, zamknal sie wswoim biurze z aktami Keogha.Pije kawe galonami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]