[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wszystko na prawą flankę? - odezwała się Ró\anooka.- Będziemy tworzyć frontskośny?- Niezupełnie - odpowiedział Redren.Chcę rozbić ich najsilniejsze zgrupowanie ioskrzydlić z prawej, ale centrum ma zostać tam, gdzie jest.- Ale\, panie! - zawołał oficer zajmujący się tą częścią mapy.- To przecie\ rozerwienam całą linię obrony! Powstanie luka pomiędzy centrum a prawym skrzydłem.- Otó\ to! Rzucimy wtedy tamtędy cię\ką jazdę.O tak, po przekątnej.- Król pokazałkierunek.- Je\eli będą dostatecznie osłabieni, ten atak przetnie ich na dwie części.Z ławy pod ścianą namiotu poderwali się prawie wszyscy posłańcy.Biegiem ruszylido koni i chwilę pózniej gnali ju\, by przekazać rozkazy.Redren pochylił się nad stołem.- A więc zaczynamy decydującą rozgrywkę! - oznajmił spokojnie.- Karty odkryte iteraz to albo piczka, albo prawiczka - dodał i nie wiedzieć czemu z ukosa popatrzyłna Irian.Problem Mina z ponownym ustawieniem szeregów sam się rozwiązał.Po kilkuminutach nadeszła druga ronijska falanga i uderzyła w lewe skrzydło i centrum jegolegionu.Ci po prawej mogli teraz odpocząć, ale oni nie.Na dodatek dowódcanajemników okazał się znacznie mądrzejszy od swego poprzednika.Widząc co sięszykuje, zatrzymał falangęprzed samym nosem Suminorczyków i pchnął do ataku tylko trzy pierwsze linie.Takniewielkiej liczbie wrogów oszczepy nie wyrządziły zbyt du\ych szkód.PotemRonijczyk jedynie dosyłał kolejne szeregi i dopiero po dłu\szym czasie, kiedyzorientował się, \e i tak nic nie wskóra, spokojnie wycofał się zachowując ostatniedwa rzędy w stanie nienaruszonym.To była wyjątkowo męcząca rąbanina na miecze,oprócz tego Ronijczycy chętnie odrzucali im ich oszczepy i wszędzie starali sięwetknąć swoje piki.Zginął Kasito, a Minowi pozostała nie więcej ni\ polowamanipuły.Chocia\ najbardziej za\arty bój trwał na prawym skrzydle armii Redrena, ataki na jejśrodek i lewą flankę następowały raz za razem.Ormedowi chodziło o to, aby zająćwalką jak najwięcej suminorskich \ołnierzy i nie dopuścić, by choć część z nichwysłano z pomocą na prawe skrzydło.Ka\dy z sześciu pozostałych legionów musiałwięc cały czas bronić zaciekle swojego odcinka głównej linii.W kolejnym natarciu świe\a pięćsetka karyjskich cię\kozbrojnych zepchnęła oddziałMina na stojącą za nim manipułę.Omal ich nie rozbito, gdy\ nagle nadeszła trzeciafalanga Ronijczyków.Widać było, \e formację tę utworzono z resztek, jakie zostałypo dwóch poprzednich, bo większość nie miała ju\ pik, ale mimo to okazali siębardzo grozni.Tylko uderzenie manipuł z trzeciego rzędu.Wzmocnionych dziesiątą,odwodową pięćsetką ocaliło ich od klęski.Karyjczycy odstąpili, by znowu sięprzegrupować.Nie wszyscy jednak mieli takie szczęście co Drugi Legion ProwincjiKaladen.Sąsiadujący z nim z prawej Trzeci Kaladeński, pod wpływemkombinowanego ataku pięciu formacji ronijskiej i karyjskiej piechoty, zamienił się wbezładne kłębowisko walczących samotnie \ołnierzy.Dopiero poświęcenie trzechchorągwi deremskiej jazdy i sześciuset ludzi wysłanych z sąsiedzką pomocą poddowództwem Mina zapobiegło całkowitej katastro-185fie.Po tej wycieczce z jego własnej manipuły pozostało zaledwie stu pięćdziesięciulegionistów.Grupę tę rozdzielono po innych pięćsetkach jako uzupełnienie strat.Byłto koniec oddziału.W całym legionie brakowało ju\ blisko tysiąca siedmiuset\ołnierzy.Odgłosy walki na prawym skrzydle coraz wyrazniej zaczęły przesuwać się w stronękaryjskich pozycji.Jednak tutaj spod ziemi znowu wyrosło kilka szeregównajemnych pikinierów, poprzetykanych gęsto cię\kozbrojnymi.Zmęczeni i głodni,ociekający potem i krwią Suminorczycy kolejny raz zwarli szeregi.Minęła poraobiadu.- Za wolno! Za wolno! - Redren pokręcił głową z dezaprobatą.- Panie.- Posłaniec rozło\ył ręce.- Nie mamy a\ tak zdecydowanej przewagi.Przecie\ na początku to ich było więcej.Robimy, co mo\emy.W tym czasie pochylony nad mapą oficer usunął z głównej linii kilkanaścieprostokącików.Między innymi i ten oznaczający manipułę Mina.Ró\anookaprzygryzła dolną wargę.Widać było, \e z trudem stara się zachować spokój.- Centrum zaczyna się kruszyć! - oznajmił adiutant Redrena skończywszyuaktualniać poło\enie wojsk.- Idziemy naprzód, lecz oni ciągle ściągają skądś posiłki - dokończył posłaniec.- Pewnie z własnego centrum.- Król podrapał się w potylicę.Ju\ dawno kazał zdjąćz siebie zbroję i stał teraz w rozchełstanej koszuli.- Trzeba im związać te siły.Conam zostało?- Tysiąc Gwardii, Wasza Wysokość.186- Niech zaatakują ich centrum.To powinno odcią\yć prawe skrzydło i przy okazjiprzygotować pole dla jazdy.- Tysiąc to trochę za mało do tego celu - zauwa\ył drugi oficer.- Racja.Niech więc środkowe legiony wyskrobią dla nich jakieś wsparcie.Irian przestąpiła z nogi na nogę.Redren spostrzegł jej ruch i popatrzył na niąuwa\nie.- Dobrze, poprowadzisz ten atak - rzekł krótko.- Dziękuje, panie!- Nie musisz dziękować.Sam widzę, \e jeszcze trochę, a zniosłabyś mi tu jajo.Idz!Ró\anooka wybiegła z namiotu.8.TageroSłońce ju\ przestało przygrzewać.Mino nie zwa\ając na łakome spojrzenia stojącychdookoła legionistów, potę\nymi haustami pił wodę z winem.Aby zdobyć ten bukłak,musiał wpierw rozwalić łeb Ronijczykowi, który miał go u pasa, a wcześniej dwóminnym najemnikom.Zrobił to sam, więc nie zamierzał się teraz z nikim dzielić.Wody mieli mało i musiało jej star-czyć przede wszystkim dla rannych.Z tego powodu ostatnie starcie przekształciło sięw polowanie na tych, co mogli mieć coś do picia.Nie uszedł z \yciem \aden karyjskiczy ronijski piechur, u którego zauwa\ono cokolwiek wyglądającego jak bukłak albomanierka.Kilka kroków od Mina zdobywca gąsiorka wina właśnie dobijał targu ztrzema posiadaczami naczyń z wodą.Nieco dalej dwóch legionistów sprawdzało narannym Karyjczyku, czy przypadkiem ich napój nie jest zatruty.Inni nie mieli takichskrupułów.Pechowcy ochrypłymi głosami zaklinali się na wszystkie świętości, \e pobitwie za dwa łyki wody postawią ofiarodawcy antałek piwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]