[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mój królik.Byłwiększy niż przedtem, nawet jaśniejszy, i trzymał włapach coś małego i okrągłego. Co się stało? spytała Kat. Znowu masz atakfobii samochodowej? Coś w tym rodzaju. Dasz sobie radę.Mój samochód lubi sam sięprowadzić, stąd przyczyna moich stłuczek.Ale takpoważnie, nie będziesz miała żadnych kłopotów. Powinnyśmy& Dostrzegłam błysk ruchu zaodległym drzewem& tren brudnej sukni ślubnej&wyczułam woń rozkładu.Za wcześnie, pomyślałam, czując w żyłach kryształkilodu.Zombi nie powinny wychodzić tej nocy.Powinnywypoczywać. Ta chmura wiruje czy to mnie kręci się w głowie? spytała Kat.Zerknęłam na królika.Okrągły przedmiot w jegołapach miał teraz własne kończyny wskazówki zegara,odmierzające czas, cyk, cyk.Pojawił się, by mnie ostrzec, uświadomiłam sobie.Nie przed kraksą, ale przed zombi.Nadeszła pora; byłytutaj. Wejdz do domu, Kat.Nie wypuszczaj nikogo nazewnątrz, okay? Pchnęłam ją w stronę drzwi.Wyobrażałam sobie miałam nadzieję, modliłam się o to że Cole, tata Reeve, ktokolwiek pogrubił Linię Krwiwokół posesji.Nie bardzo wiedziałam, jak ona działa albojak długo, ale zakładałam, że im większa, tym lepsza. Ale dlaczego? Nie pytaj o nic.Proszę, zaufaj mi.Mrucząc coś pod nosem, posłuchała i zniknęłaniepewnym krokiem za drzwiami wejściowymi, by ichstrzec, jak miałam nadzieję.Wpatrując się w cienie wokółdrzew teraz roztańczone, zwielokrotnione wyjęłamkomórkę z kieszeni i zadzwoniłam do Cole a.Brak odpowiedzi.Zostałam odesłana do pocztygłosowej.Unikał mnie? Nieważne.Zostawiłam muwiadomość: Wydaje mi się, że pod domem Reevepojawiły się zombi.Mówiąc to, sięgnęłam drugą ręką doostrza w torebce.W cienki promień księżycowego blasku wkroczyłaciężko jakaś postać po niej druga, i jeszcze jedna.Przełknęłam z wysiłkiem ślinę, czując dojmujące ukłuciestrachu. Poprawka nagrałam się i zobaczyłam poniewczasie, jak obok zombi pojawia się moja młodszasiostra.Była blada, wciąż miała na sobie różowąspódniczkę baletnicy i zaciskała nerwowo dłonie. Są tunaprawdę.Rozłączyłam się. Emma? Wejdz do środka, Ali powiedziała i zniknęła. Nie mogę odparłam mimo wszystko.W tej chwili byłam jedyną osobą zdolną widziećzombi, jedyną zdolną je pokonać tak, byłam żałośnieniedoświadczona.Ale tego właśnie chciałam, tegopragnęłam.Mieć szansę ratowania świata.Postanowiłam ją podjąć, bez względu na koszty.12Zciąć jej głowę!Pierwsze problemy pojawiły się dość szybko.Przedewszystkim nie miałam pojęcia, jak uwolnić ducha odciała.W dzienniku wspominano o wierze jakoprzyczynie takiej separacji, owszem, ale jak miałamwzbudzić w sobie tę wiarę? Czy też miałam odwołać siędo wewnętrznej siły siły, której nie potrafiłam odczuć?Po drugie nie miałam pojęcia, co by było, gdyby misię udało, ale Kat zawiodła, i ktoś wyszedłby na zewnątrzi spróbował rozmawiać z moim pozbawionymjakichkolwiek reakcji ciałem.I nie należało zapominać,że Kat mogło się powieść, a ja mogłam zawieść, i ktośmógł wyjść przez niestrzeżone drzwi od tyłu w samąporę, by zginąć.Przynajmniej rozwiązanie w obu przypadkach byłoidentyczne: musiałam odciągnąć zombi od domu takdaleko, jak to tylko możliwe.Będąc istnym kłębkiem odsłoniętych nerwów,zaczerpnęłam z bijącego zródła odwagi i rzuciłam się dodziałania, ściskając w dłoni ostrze i biegnąc w stronęwroga. Panie modliłam się daj mi siłę, szybkość imoże jeszcze jeden z tych kombinezonów ochronnych.Zanim dotarłam do dwóch pierwszych zombi i och,słodkie nieba, ośmiu innych wyłaniało się zza linii drzew,oddzielającej posesję od lasu wrzasnęłam: Obiadgotowy! Chodzcie i dorwijcie mnie! , po czym skręciłamgwałtownie w lewo.Rozbrzmiał nagle chór pomrukiwań i powarkiwań, akażdy bez wyjątku potwór ruszył w tę samą stronę co ja,tak jak na to liczyłam.Biegnąc, zerknęłam przez ramię potem musiałam zrobić to jeszcze raz.Panna Niemłoda zbliżała się do mnie, poruszając sięcoraz szybciej z każdym krokiem.Jej Pan NiemłodyUpiornej Urody nie zostawał zapewne daleko w tyle.Nigdy nie zostawał.Wytężyłam wzrok i bum, już był.Innymi słowy, jeśli to kupisz, drugie dostaniesz za darmo.Choć jednąkostkę miał wykrzywioną pod dziwacznym kątem,odznaczał się zaskakująco płynnym chodem; praktycznieunosił się nad ziemią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]