[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O w mordę, nie wierzę.Jestem w cholernej knajpie dla ciot.Kolesiena kwaterze nigdy mi nie uwierzą - Termit wstał i postawił krzesłobarowe pomiędzy siebie a nas, podczas gdy jego oczy przeczesywały barw poszukiwaniu bardziej poręcznej broni. Muszę sobie ulżyć.I to nadłużej - Termit123 oddalił się do łazienki, spoglądając za siebie: - I żeby mi żadna z wasza mną nie lazła, miłe panie.Zniknął w łazience, a my wszyscy zaczęliśmy się śmiać.Nawet Sal,który spojrzał na Davisa, mówiąc:- Zdaje się, że przez to twoje niekonwencjonalne podejście masz terazpo prostu kłopot.Davis uśmiechnął się, wzruszył ramionami i wytarł kontuar.Po chwililub dwóch odezwał się:- Ludzie, którzy umierają z pragnienia na pustyni, zrobią prawiewszystko za jeden łyk wody.A ten dzieciak - wskazał w kierunku łazienki- nie pił od bardzo dawna.Kilka minut pózniej Termit wyszedł z toalety z nerwowym błyskiemw oczach.Koszulę wsunął do spodni i ciasno zapiął sobie pasek.Podszedłdo drugiego końca baru, wyciągnął z kieszeni zwitek jednodolarowychbanknotów i powiedział:- Ty, dobry człowieku, ile ci jestem winien? Davis nie przerywałwycierania kontuaru.- Popatrzmy, za jedną  Transplantację" i siedem piw -spojrzał w sufit,sprawiając wrażenie, że liczy.- Wychodzi jedno spotkanie we wtorekrano.- Co? - Termit spojrzał zmieszany, a potem cofnął się i pokazał na naswszystkich, machając palcem wycelowanym niczym pistolet.-Wiedziałem, że wy, goście, jesteście geje.- Synu - odezwał się Davis - nic nie jesteś winien.Ale jak cię tointeresuje, to prowadzę tu spotkania w każdy wtorek, czwartek i niedzielęrano.Przedzieramy się przez fragmenty Ewangelii, studiujemy słowazapisane tam na czerwono i czuj się zaproszony.Za każdym razem, gdywpadniesz, masz jeden posiłek gratis.Davis uniósł kufel i uśmiechnął się: -1 tyle piwa, ile zdołasz wypić.Termit potrząsnął głową.124 - Akurat, słowa na czerwono czy nie, płacę swój cholerny rachunek.Nic wam nie jestem winien, żałosne cioty.Chcecie mnie zwabić na jakąśgejowską imprezę we wtorek.Widziałem takie rzeczy w Glinach i niewchodzę w to.Nabieracie mnie na piwo i jedzenie, a potem dowiem się,że któryś wcisnął mi swojego wacka i skończę w sukience, pozując dozdjęć.Termit zaczął rzucać na kontuar jednodolarowe banknoty, licząc takszybko, jak tylko pozwalały mu na to palce.- Masz, tutaj masz trzydzieści dolarów - spojrzał na Da-visa: -Jesteśmy kwita?- Chłopcze, nie musisz mi płacić.- Nie jestem twoim chłopcem ani twoją dziewczyną.Jesteśmy jużkwita?Davis skinął głową:- Jesteśmy kwita.Termit wycofał się rakiem, wychodząc przez drzwi wahadłowe.Przyglądaliśmy się mu przy barze, gdy zarzęził swoim camaro i sypnąłszutrem na podjezdzie, z radiem dudniącym przez otarte okno SweetHome Alabama Lynyrd Skynyrd.Davis pokręcił głową:- Zawsze robiłem, jak śpiewają w tej piosence - powiedział.Charlie spróbował go rozweselić:- Wróci.Widziałeś, jak się uwinął z  Transplantacją"? Davis skinąłgłową:- To pewnie dobry dzieciak, który jak my wszyscy, znalazł się narozdrożu.Jeszcze kilka decyzji i skieruje się drogą, która jest naprawdęstroma i trudno na niej zawrócić, gdy się okaże, że to ślepa uliczka.Zostawiliśmy z Charliem na barze dwadzieścia dolarów.- Hammermill trzyma nas na muszce, żeby jego łódz była gotowa imógł sprawdzić, czy chłopaki z Blue Ridge zasługują na swoją pensję -powiedziałem.125 Davis nalał mi strzemiennego sprite a, a następnie zaczął nalewaćpiwo trzem stałym klientom, którzy weszli do środka tuż po tym, jakwybiegł stąd Termit.- Co mu się stało? - zapytał jeden z nich Davisa, wskazując w kierunkuoddalającej się chmury kurzu.- Pokazałeś mu jego odbicie w lustrze?Davis wzruszył ramionami i spojrzał prosto na mnie:- Nie musiałem.Myślę, że właśnie przed tym ucieka.Zaparkowałem tuż obok drutu przewodnika, który wyglądał jakogrodzenie pod napięciem i prowadził do frontowych drzwi domuCharliego, ale on tak naprawdę go nie potrzebował.Odwrócił się w moim kierunku:- Odezwała się już ta kobieta? Ta od tej małej dziewczynki? Annie,jeśli dobrze pamiętam.- Skąd o niej wiesz?- Dratwa, ja jestem ślepy, a nie głuchy.Potrząsnąłem głową.- Nie - odparłem.- Powiedziałem, żeby zadzwoniła w przyszłymtygodniu, to zabiorę je na przejażdżkę łodzią Hammermilla.- Myślisz, że zadzwoni?- A skąd mam wiedzieć?Charlie uśmiechnął się, wysiadł z samochodu i obrócił w miejscu,mówiąc w końcu to, co chciał powiedzieć przez cały dzień:- 4 lipca już za kilka dni.- Wiem - powiedziałem cicho.- Nerwy na wodzy?- Pracuję nad tym.- Ile to już lat?- Dobrze wiesz.126 Charlie skinął głową, a jego spojrzenie powędrowało w kierunkujeziora, jak gdyby mógł je zobaczyć.Wyciągnął swoją laskę z tylnejkieszeni spodni, machnął nią niczym jo-jo, rozkładając, a następniezastukał nią w drzwi samochodu:- Listy są po to, żeby je czytać, wiesz? Ludzie dlatego je piszą.- Wiem - powiedziałem, spoglądając w dół na swoje kolana.Charlie uśmiechnął się.- Chcesz, żebym go za ciebie przeczytał i powiedział ci, co tam jestnapisane?Wrzuciłem bieg i powiedziałem:- Hej, Georgia podrzuciła ci całkiem ładny parujący prezencik tuż poddrzwiami.Powodzenia w poszukiwaniach.Charlie wystawił nos na powietrze, uśmiechnął się znowu i poszedł.Jego pytania powiedziały już wystarczająco dużo.Zjechałem z jego podjazdu i zacząłem oddalać się od domu.Po jakimśczasie wjechałem na przyszpitalny parking, który oświetlała tylko jednażółtawa latarnia.Zaparkowałem na uboczu i zauważyłem stróżawyżymającego mop przy tylnym wejściu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl