[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podniósł ją, poszedł do kuchni i wyrzucił do kosza naśmieci.Stał przez chwilę, patrząc na ganek skąpany w zanikającym świetle.Przesłona prowadząca na małe, zamknięte podwórko zarastałapnączami.Normalnie chciałby się tym od razu zająć.Zarabiał na życiejako ogrodnik i to była dla niego, jako dla zawodowca, sprawa honoru.Kilka pnączy to jeszcze nie był problem, nawet wyglądały atrakcyjnie.Lubił je, ich pełne gracji, abstrakcyjne wzory.Ale w taki sposób wkońcu zniszczyłyby przesłonę.Zdecydował, że czas złamać zasadę.Rzucił picie, ponieważ Sandynienawidziła tego zapachu w jego oddechu, a on chciał dla niej ładniepachnieć, kiedy szli razem do łóżka, kiedy się kochali alboprzynajmniej całowali na dobranoc, tak by nie uchybiało jej spanieobok niego.Ale teraz, gdy jej nie było, nie było komu uchybiać, abiorąc pod uwagę ten jego mały, kurewski problem.I nigdy nie będzie. Podszedł do barku.Nalał sobie drinka.Pół godziny po tym, jak pickup Bobby'ego zjechał z drogi i pokonałblisko pięćdziesiąt kilometrów na południe wzdłuż 1-75, Pete i JanHoffsteader w białym fordzie thunderbird, wspięli się na drogęwjazdową przy rzece Peace, czekając aż para reflektorów zjedzie napas wolnej jazdy.Następnie wyjechali na autostradę.Byli nieco zdenerwowani z powodu póznej pory.Dochodziła prawiepółnoc.To się prawie nigdy nie zdarzało.Normalnie byliby już od pół godziny w łóżkach, po wiadomościach iprognozie pogody.Pete był zmęczony.Z drugiej strony to był całkiem udany wieczór.Zjedli obiad z bratemi szwagierką Jan.Dobre, niemieckie jedzenie w restauracji KarlaEhmera w Punta Gorda.Tyle żarcia, że nie mieli gdzie go pomieścić.W ich wieku konsekwencje przyjdą znacznie pózniej.Połowę jegopieczeni wołowej, czerwonej kapusty i kopytek zapakowano wstyropianowe pudełko, które spoczywało na kolanach Jan.Podjechalijeszcze do przyczepy mieszkalnej jej brata Eda na drinka przed snem,który zamienił się w dwa drinki, a on stracił poczucie czasu podczasrozmowy z Edem na temat ich odpowiedniego ekwipunku podczasstacjonowania we Francji w czasie wojny.A potem Pete pomyślał, żeprzed powrotem jeszcze wypije kawę.Byli w drodze do domu na osiedlu seniora w Silver Lakes wSarasocie.Czterdzieści pięć minut jazdy.Autostrada była prawie pusta o tej porze.A co, jeśli zepsuje im się samochód? Jezu.A jeśli złapią gumę ?Na sześćdziesiątej siódmej, z sercem, które nie działało już tak, jakkiedyś, nie wspominając o trzech drinkach we krwi - nie czuł się nasiłach, by zmieniać cholerną oponę. A co tam, pomyślał.Trzeba być dobrej myśli.Ale Jan była zdenerwowana.Można było to stwierdzić po tym, jakprzebierała palcami, bawiąc się języczkiem styropianowegoopakowania.Częściowo dlatego, że nie powinien prowadzić w nocy.Miał jaskrę.Zwęziła jego pole widzenia, a reflektory nadjeżdżających samochodówmogły być piekłem.Ale tu, na autostradzie nie było ich wiele.Jeślizostanie na pasie wolnego ruchu, nie będą dużym problemem.Gorzejbyło w mieście, gdzie ulice były węższe.Poczuł chwilową irytację.To ona wybrała termin obiadu z jejbratem.Spodziewała się, że co zrobią potem? Polecą do domu?Obojętnie, czy była ósma, czy północ, ciemność była ciemnością, areflektory reflektorami.Kiedyś zarabiał na życie jako kierowcaautobusu.Da radę.Nie mógł się na nią długo wściekać.Sięgnął i poklepał jej bladą, chłodną dłoń.Miał szczęście.Jego druga żona była cholernie dobrą kobietą.Wiedział o tym, kiedy się z nią żenił.Ale jeśli miał jakiekolwiekwątpliwości, sposób w jaki wspierała go podczas angioplastyki,przerażonego, przestraszonego do łez, jak była mu podporą, cóż, wtedymógł definitywnie się ich pozbyć.Ktokolwiek twierdził że mężczyzni są twardsi od kobiet, nie wie, oczym mówi.Chociaż teraz ona też była z jakiegoś powodu zdenerwowana.Daj jej mówić, pomyślał.Odpręż ją.Pierwsze, co przyszło mu dogłowy, to zwykły temat.- No więc, co myślisz o tym, by zjeść jutroobiad w Stockyard? Nie byliśmy tam od jakiegoś czasu.Rozważyła to.Och, nie wiem - odparła.- Będzie zatłoczona.O tej porze roku nie ażtak bardzo.Wszyscy wyjechali na zimę. - Zawsze jest zatłoczona.Dorothy była tam w zeszłym tygodniu ibyła zatłoczona.Może Olive Garden?Wzruszył ramionami.Wolałby stek ze Stockyard, ale co tam.- Może być Olive Garden.- Chodzi tylko o to, że Stockyard będzie zatłoczona.- Nie przeszkadza mi Olive Garden.- No nie wiem.Spojrzał na nią.- Wszystko w porządku?Marszczyła czoło.Miała otwarte usta, ściągnięte brwi i zmrużoneoczy.Słyszał jej paznokcie uderzające o styropianowe opakowanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl