[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ja też tak myślałam o twoim ojcu - wyrwało się Zoe,zanim zdążyła ugryzć się w język.- Wiesz co, mamo? Powiedziałaś, że masz dosyć moichkłamstw.A ja mam dosyć twoich złośliwych przytyków podadresem taty.- Przepraszam cię, Emmo.To się nie powtórzy.- A gdyEmma nie odpowiadała, dorzuciła.- Naprawdę przepraszam.- W porządku - odezwała się w końcu Emma.- Zapo-mnijmy o tym.- A co do Kirby'ego, chcę tylko powiedzieć jedno.Przy-jęłam do wiadomości, że jesteś na tyle dorosła, żeby samo-dzielnie podejmować decyzje, ale nic na to nie poradzę, że sięo ciebie martwię.Nie chcę, żebyś pózniej cierpiała.- Wiem - odparła Emma cieplejszym tonem - i kochamcię za to.Ale nawet jeżeli będę cierpiała, to właśnie takie jestżycie.Nie mam racji?182SR Sam był zdenerwowany jak nastolatek przed pierwsząrandką.Spojrzał na mapkę, którą Zoe przesłała mu mailem.Jeżeli dobrze ją odczytał, za następnym znakiem stopu powin-na zaczynać się jej ulica.Rzeczywiście, napis na tabliczce głosił: Zaułek Lilio-wych Bzów.I tak, jak mu Zoe mówiła, po obu stronach gankuniewielkiego domku o białych okiennicach kwitły bujnie li-liowe bzy.Skręcił na podjazd i przekręcił kluczyk w stacyjce.A po-tem siedział jeszcze przez chwilę w wozie, patrząc na dom ipodwórko.To miasteczko, dom Zoe, jej uliczka - wszystkobyło zupełnie inne niż w Los Angeles.I tak różne od jego wy-obrażeń o miejscu, w którym żyła Zoe! Można nawet powie-dzieć, że był zaskoczony.Zoe była wykształconą, inteligentną kobietą, która włas-nymi siłami doszła do czegoś w życiu.Dlatego spodziewał się,że będzie mieszkała w dużym i nowoczesnym domu.Tymcza-sem jej domek był staroświecki i pełen uroku.Więc albo Zoezmieniła się bardzo od czasów młodości, albo nigdy tak na-prawdę nie była tą narwaną dziewczyną, jaką stała się przyZachu.Czy to jednak ma jakiekolwiek znaczenie?Liczy się tylko ta dzisiejsza Zoe.Tylko ona go interesu-je.Każdy dzwiga jakiś balast swoich doświadczeń.On niejest wyjątkiem.Wysiadł i otworzył bagażnik, bo nie chciał zostawiaćlaptopa w samochodzie.Właśnie zamykał klapę, gdy drzwifrontowe otworzyły się i stanęła w nich Zoe.Czy zawsze będzie reagował tak gwałtownie na jej183SR widok nawet po krótkim rozstaniu? Autentycznie zaparło mudech w piersiach.Z obłokiem miedzianych loków wokół twa-rzy, w dżinsach i żółtej bluzce, Zoe wyglądała, jakby miała latdwadzieścia, a nie czterdzieści.Pomachała mu i zawołała:- Cześć, Sam!Następnie ruszyła w jego stronę.Uśmiechnął się promiennie i zostawiając laptopa na da-chu samochodu, wyszedł jej naprzeciw.A potem, nie zwra-cając uwagi na to, czy ktoś ich widzi, czy nie, wziął ją w ob-jęcia i mocno pocałował w usta.Zoe nie spodziewała się tego pocałunku.Zaskoczona, wpierwszej chwili nie zareagowała, ale zaraz potem zarzuciłaSamowi ręce na szyję i dała się ponieść emocjom.Gdy wreszcie przestali się całować, kręciło jej się w gło-wie.- Tęskniłem za tobą - powiedział schrypniętym głosemSam, tuląc jej głowę do piersi.- Ja też za tobą tęskniłam.- Dobrze było znalezć się w je-go objęciach i móc się do niego przytulić.Dobrze było poczućjego siłę, zapach i smak.Sam puścił ją po dłuższej chwili i odsuwając na wyciąg-nięcie ręki, oznajmił:- Wyglądasz cudownie!- Spraw sobie okulary.- Serce wciąż biło jej zbyt szyb-ko.- Wejdzmy do domu, bo sąsiedzi będą mieli o czym plot-kować.Oczywiście po tym, jak sprawa z Zachem wyszła najaw, mam doszczętnie zrujnowaną opinię - dodała z cierp-184SR kim uśmiechem.- Cokolwiek zrobię, nie ma to już chyba naj-mniejszego znaczenia.Sam uśmiechnął się.- A gdybym tak rzucił się na ciebie i posiadł cię na traw-niku przed domem, też byś nie protestowała?Mimowolnie roześmiała się.- Nawet jeśli byłam dość szalona w młodości, są pewnegranice, których nie przekraczam.- Wzięła go za rękę.- Chodz!- Poczekaj, wezmę tylko laptopa.Po wejściu do domu odstawił go na stolik i znów wziął jąw objęcia.- Sam.- wykrztusiła.- Co? - zapytał cicho, muskając wargami jej usta.Pach-niał leśną wodą po goleniu i zdrowym mężczyzną.Była tokombinacja upajająca.- Nie uważasz, że powinniśmy trochę zwolnić tempo?- Dlaczego? Przecież wiesz, co czuję.Chyba.że ty niejesteś jeszcze pewna?- Ja.- zaczerpnęła tchu i odsunęła się, żeby zebrać my-śli.- Sama nie wiem.Może nie jestem jeszcze pewna.- Twój pocałunek świadczył o czym innym.- Och, pragnę cię.Nie o to chodzi.Nie jestem przekona-na, czy postępujemy rozsądnie.- Nie należy za dużo myśleć, Zoe.Zdajmy się na in-stynkt, a potem zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi.- Przy-tulił ją znowu i zaczął muskać ustami jej ucho.- Ostatnim razem, kiedy zdałam się na instynkt, skoń-czyło się na ciąży - mruknęła, ale protest jej brzmiał do-185SR syć słabo, bo tak naprawdę nie chciała, żeby przestał ją ca-łować.A kiedy szeptem zapytał, gdzie jest sypialnia, ujęła gobez wahania za rękę i poprowadziła na piętro.186SR Rozdział 12Zoe czułaby się znacznie lepiej, gdyby było ciemno.Mimo zamkniętych okiennic w pokoju wciąż było za du-żo światła.A ona nie miała już, niestety, ciała dwudziestolatki.Oboje zostali już tylko w bieliznie, wśród porozrzuca-nych na podłodze ubrań.Jednak nawet w koronkowym stanikui majteczkach Zoe czuła się nadmiernie obnażona.- Jesteś taka piękna - wyszeptał Sam.Pocałował ją w ramię, a potem jego usta powędrowały wdół jej szyi, aż po rowek między piersiami.Poczuła jego dło-nie na pośladkach.Czuła też, jak bardzo jej pożąda i drżała z podniecenia.- Już ci mówiłam - wyszeptała - że potrzebne ci okulary.Gdy puścił mimo uszu jej uwagę, spróbowała się rozluznić.Mimo usilnych starań nie była jednak w stanie wyłączyć my-śli.Co będzie, jeżeli go rozczaruje? Jeśli nie sprosta jego wy-idealizowanej wizji? Jeżeli Sam dojdzie już po wszystkim downiosku, że to pomyłka?Czy będzie potrafiła znieść takie upokorzenie?187SR Odrzuciła na bok kołdrę i leżeli teraz oboje na prze-ścieradle.- Zoe - wyszeptał Sam.- Nie bądz taka spięta.- Staram się, ale.Oparł się na łokciu i spojrzał na nią.- Coś jest nie tak? Mam przestać? Potrząsnęła głową bezsłowa.- O co wobec tego chodzi? - zapytał.-Ja.ja się boję.- Czego się boisz? Mnie?- Nie, oczywiście, że nie.Boję się, że się rozczarujesz.- Z tobą? To niemożliwe.Jeżeli już, to raczej ja niechciałbym ci sprawić zawodu.Prawda wygląda tak, że już oddawna nikogo nie miałem.- Ja też nie.Sam uśmiechnął się, a potem pocałował ją w czubek nosa.- Przestań się zamartwiać, dobrze? Umówmy się, że żad-ne z nas nie miało ostatnio praktyki, więc jeżeli ten pierwszyraz nie będzie zbyt imponujący, następnym razem pójdzie namlepiej.Zoe spojrzała z podziwem w jego cudowne, błękitneoczy.Sam zawsze wiedział, co powiedzieć.W każdej sytuacji.I, oczywiście, ma racje.Przecież nie od razu musi być ideal-nie.Potrzebują więcej czasu, żeby się nauczyć, co im najbar-dziej odpowiada.Przyciągnęła z uśmiechem jego głowę i po-całowała go w usta.Już wkrótce ich bielizna stała się ostatnią niepotrzebnąbarierą.188SR - Zdejmij to - powiedział Sam, rozpinając jej biustonosz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl