[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kobieta włożyłakluczyki do stacyjki, a Streik przeraził się nagle, że do zapłonuprzymocowano bombę i po przekręceniu kluczyka samochódeksploduje.Klik, kluczyk przekręcony, silnik pracuje.%7łycie składa sięz wyroków i odroczeń, pomyślał.Starał się zrelaksować.231t (kNagle pękła przednia szyba.Streik zasłonił się rękami i krzyknął.W pierwszej chwili myślał, że jakiś dzieciak rzucił kamieniem lubinnym przedmiotem.Audrey odwróciła głowę do tyłu, a on pochyliłsię, łapiąc jednocześnie przyjaciółkę za rękę, jakby musiał się chwycićczegoś solidnego.O, Audrey, Audrey, rzeczywiście straciłaś wprawę.- Jezu - powiedziała.Cofnęła samochód prosto na stojące z tyłuBMW, przekręciła kierownicę i ruszyła do przodu.Streik wyglądałprzez pokrytą pajęczyną pęknięć szybę.Człowiek z twarzą zasłoniętąpodniesionym kołnierzem strzelił z odległości jakichś sześciu metrów.Po chwili oddał jeszcze jeden strzał i tym razem Streik poczułuderzenie w klatkę piersiową.Próbował zaczerpnąć powietrza, ale bólbył tak ostry, że zgiął się wpół.Miał dziwne, narkotyczne wrażenie, żeunosi się nad dachami Lyonu niczym urwany ze sznurka latawiec.- Audrey, ja krwawię.I to jak cholera.Jego głos zdawał się należeć do kogoś innego i dochodzić z jakichśodległych okolic.Uświadamiał sobie mgliście, że samochód jedzienaprzód, że z tyłu rozlegają się strzały, że kule uderzają o metal, żepękają następne szyby.Pózniej Lyon zamienił się w seriębłyszczących świateł, neonów i ulicznych latarń.Streik jeszcze nigdyw życiu nie czuł tak paraliżującego bólu, który zdawał się żyćwłasnym życiem niczym złośliwy rak.Gdzieś z oddali słyszał głosAudrey: wytrzymaj, Jake, wytrzymaj".Nie był jednak przekonany,czy to się dzieje naprawdę, i raptem wszystko dookoła stało się jakieśnierzeczywiste.Ulice, budynki, światła na skrzyżowaniach i całareszta pojawiała się tylko w nieregularnych przebłyskachświadomości.Z bólu zapomniał, jak się nazywa i dlaczego jedziesamochodem z przestrzeloną szybą po mieście, które zapewne istniejetylko w jego wyobrazni.- Wytrzymaj, Jake, nie poddawaj się.Wyjdziemy z tego.Streikowizdawało się, że jadą przez most.Odwrócił się do przyjaciółki iwypowiedział słowa, których wcale nie miał na myśli.- Umieram.Cholera jasna, umieram.- Nie, Jake, wszystko będzie dobrze.Będzie dobrze, pomyślał.Oparł głowę o fotel i czuł, że ból gopokonuje.Zamknął oczy.- Na litość boską, nie zasypiaj.Streik jednak już spał, coraz głębiej i głębiej staczał się w podwodnąotchłań świata zielonych wodorostów i falujących przedmiotów232ze srebra.Wtedy podpłynął do niego człowiek z głową potarganąpodwodnymi prądami, i gdy Streik otworzył oczy, poznał starego,dobrego Bryce'a Harcourta.Cześć, Jake.Ostatnią jego myślą było pytanie, jak można mówić pod wodą i nieutopić się.23 Wenecjapatrzona w sufit kobieta zrzuciła nogą pościel i leniwym ruchem,jakby chciała się podniecić, przesunęła palcami po sutkach, a potempołożyła dłoń na płaskim brzuchu.Dopiero co umilkły dobiegające zdołu głosy.Wiedziała o odbywającym się tam spotkaniu znajomychBarrona, którzy debatowali nad planem Zlimacznica.Nazwa tawydawała jej się dziwna i tajemnicza.Zajrzała do słownika i znalazłakilka znaczeń tego słowa, lecz najbardziej przypadła jej do gustudefinicja, iż jest to rodzaj pnącego bluszczu.Potem poszybowałamyślami ku bardziej abstrakcyjnym obrazom i w jej umyśle zaczęłysię pojawiać i rozpadać przeróżne kształty.Czuła, że traci kontrolęnad swym wewnętrznym żyroskopem.Usiłowała skierować myśli na coś konkretnego, na ciało Norweżkispotkanej kiedyś na promie do Cherbourga albo na opalone ciałoBarrona kontrastujące z bielą jej własnej skóry.Od niechceniaprzesunęła dłonią po gęstych włosach łonowych, po czym położyła jąna biodrze.%7ładne wspomnienie jej nie poruszało, nic nie chciało sięzmaterializować.Ani twarze, ani ciała, ani chwile namiętności - nic anic.Usiadła i przycisnęła palcami powieki.Nagle zaczęła myśleć o ojcu -o unieruchomionym na wózku inwalidzkim ślepym staruszku,interesującym się w życiu jedynie swą posiadłością w KaroliniePółnocnej.Zawsze otoczony służbą, trochę szalony z powodu ciosu,który sparaliżował go w wieku czterdziestu kilku lat, lubił snućmrożące krew w żyłach, rasistowskie monologi na temat historiirodziny, niewolnictwa, starych czasów i seksualnych występkówswoich przod-234ków. Wszędzie ci cholerni Mulaci.Można spotkać ludzi owszystkich możliwych odcieniach skóry".Zmiał się z zaskakujących rzeczy.Był złośliwy i z jakichś bliżej niesprecyzowanych powodów psychopatyczną nienawiścią darzyłkatolików.Powiedział kiedyś, że cierpi na papieżofobię, a wobecności księdza drętwieją mu mięśnie i nie może przełknąć śliny.Przechodząc obok katolickiego kościoła zawsze się otrząsał i zamykałoczy.Od wielu lat nie myślała ani o nim, ani o wiotkiej damie z Południa zrodziny o bajecznych tradycjach, swojej matce, która po pijanemurozprawiała o czarnuchach i Latynosach zagarniających dla siebie całykraj i o tym, że wkrótce dojdzie do takiej sytuacji, jak w RepublicePołudniowej Afryki, gdzie biali są w mniejszości.Matka była blada,niemal przezroczysta i pozostała jej w pamięci jako zjawa powiązanaze światem duchów.Nadal słyszała jej głos istoty na wpół żywej: Dziecko, tatuś i ja rozmyślamy nad wysłaniem cię do kliniki doktoraLannłgana.To prawdziwy cudotwórca i doskonale radzi sobie zproblemami pacjentów, moja droga".Problemy, pomyślała.Zaciekawiło ją, co się dzieje z rodzicami i czy jeszcze żyją.Chociażwłaściwie jakie to ma znaczenie? Przecież odcięła się od przeszłości.Weszła do łazienki i dokładnie zamknęła za sobą drzwi.Nawykafelkowaną podłogę padł cień jej sylwetki.Gdy odkręciła wodę istanęła pod prysznicem, wszedł Barron.Przez mleczną szybę widaćbyło, jak się rozbiera; potem otworzył drzwi pod prysznic i stanąłprzed nią nago.- Wszyscy już poszli - powiedział.- Jesteśmy sami.Jesteśmy sami, pomyślała, tylko ty i ja, Barronie.Otarła wodę z oczu ispojrzała uważnie na jego ciało.Pragnęła go, ale to pożądanie byłooddzielone od niej samej.Czasami zdawało się jej, że obserwuje samąsiebie z boku.- Rozmawialiście o Zlimacznicy - powiedziała.- A ty podsłuchiwałaś.- Nie rozumiem, dlaczego nic więcej nie chcesz mi powiedzieć.Poprawiła temperaturę wody i stanęła tak, aby strumień wody spływałjej po włosach i twarzy.Barron zbliżył się, a ona od razu sięgnęła mumiędzy nogi i wprowadziła go w siebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]