[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To ty mnie kochasz?Nigdy jeszcze nie słyszała, żeby mówił takim tonem.Zapewne dawał jej w ten sposób szansę zachowania godności.Aleskoro się już przyznała, nie śmiała temu zaprzeczać. Tak.Zdusiła w sobie chęć, by się usprawiedliwiać, i nie robiłażadnych zastrzeżeń.Cała zdrętwiała z upokorzenia, czekała najego odpowiedz.Jeśli z litości potraktuje ją uprzejmie, gotowachyba będzie zwymiotować.Na jego wargach powoli, stopniowo, zarysował się uśmiech.Wyglądał na uradowanego.Jego milczenie przeciągało się takdługo, że zapragnęła z całej siły wrzasnąć.A on wciąż sięuśmiechał, jakby była jakimś magicznym skarbem stworzonymtylko po to, by go zachwycać. To ty mnie kochasz?Na miłość boską, czy to się jeszcze będzie długo ciągnąć? Tak! palnęła energicznie.Zazwyczaj wszystko pojmował bardzo szybko.Nie mogłazrozumieć, dlaczego teraz długo medytuje.Odprężył się iwyciągnął długie nogi w jej stronę, a wszystko w tej jego pozieświadczyło o zadowoleniu. No, no, myślę, że to coś pięknego. Naprawdę? spytała z nutką grozby w głosie.Litośćuważała za coś okropnego.To jego dziwne, podszytesardonicznością zadowolenie sprawiło, że wprost kipiaławewnętrznie.Założył sobie zdrowe ramię za głowę i patrzył na nią zleniwym rozbawieniem, co wcale się jej nie podobało.Jak ona wogóle mogła pokochać tego wstrętnego hultaja? Powinno się gopowiesić na rozstajnych drogach! Na Jowisza, naprawdę. No cóż, pogratulować! powiedziała gorzkim tonem.Jego uśmiech stał się, jeśli to tylko było możliwe, jeszczeradośniejszy. Czy nie chcesz się czasem dowiedzieć, dlaczego to jest cośpięknego? Nie za bardzo mruknęła zgryzliwie. To całkiem prosta rzecz. Zupełnie jak ty odcięła się, mnąc drżącymi rękami suknięi powtarzając sobie stanowczo, że nie wolno go jej solidniewalnąć. Ha, trudno. Ułożył się jeszcze wygodniej, niemal tak,jakby sobie z nonszalancją odpoczywał w jednym z eleganckichfoteli Sedgemoora. Tak czy inaczej, powiem ci. Zamieniam się w słuch odparła szyderczo. Ja też cię kocham. Nadzwyczajne.Dopiero po chwili dotarł do niej właściwy sens jego słów.Wytrzeszczyła oczy na przystojnego mężczyznę w zaplamionejodzieży, wspartego o nagrobek.W jego uśmiechu było coś przewrotnego. Tylko mi nie wmawiaj, że odebrało ci mowę.Nigdy niesądziłem, że się tego doczekam. Coś ty powiedział? wykrztusiła, podchodząc ku niemu nanogach tak chwiejnych, jakby zrobiono je z waty. Przecież słyszałaś. Ale chciałabym usłyszeć jeszcze raz.Przestał się uśmiechać, a ona pojęła, że drażnił się z nią tylkopozornie, w rzeczywistości zaś był taki poważny, jakim go jeszczenigdy nie widziała. Kocham cię, Genevieve.Promienna pogoda powoli zaczęła zajmować miejsceburzliwego chaosu.Nigdy sobie nie wyobrażała, że on to powie;teraz uderzyła ją w jego słowach szczera prawda, jaką czuła naprzykład wtedy, gdy udało się jej dokonać trafnego przekładu lubzrozumieć symbolikę jakiejś rzezby z kości słoniowej.Powiedział z twarzą pełną desperacji: Jeśli mnie nie pocałujesz w ciągu najbliższych pięciusekund, to słowo daję, spalę się cały na popiół.Nie ruszyła się.Nie była pewna, czy nogi się pod nią nieugną. To mógłby być wcale ciekawy widok uznała. Genevieve! jęknął, dzwigając się ku górze i wyciągającku niej zdrową rękę. Przestań mnie dręczyć.Wiem, zasłużyłemna to.Wiem, że byłem okropny.Ale miej litość nade mną. Och, Richard! westchnęła, a potem, ledwie dotykającziemi stopami, przebiegła tę niewielką odległość, jaka ich dzieliła. 33Genevieve go kochała.Richard pocałował ją, pławiąc się wręcz w jejniepohamowanej niczym reakcji.Była wspaniała.Przedewszystkim zdołała ukoić jego duszę.Istniała tylko dla niego.Aż dobólu pragnął stać się godnym tego daru.Był jak stworzony dlaniej. Uważaj na swoje ramię powiedziała bez tchu, siadającmu na kolanach.Z czułością, która zapadła mu głęboko w serce,przesunęła policzkiem po jego nagiej piersi. Jesteś zachwycająca powiedział, całując ją w ramię alemasz na sobie zbyt wiele ubrania.Parsknęła zduszonym śmiechem. Przecież nie możemy! Oczywiście, że możemy.Mnisi już nie mogą mieć o to donas pretensji. Dotknął czubkiem nosa atłasowo gładkiej skóry zajej uchem. Lubię twój zapach.Zaśmiała się trochę niepewnie, na wpół zgorszona, na wpółzachwycona. Dziękuję ci. No, ja myślę.Powiódł zębami wzdłuż jej szyi, aż cała zadrżała. Twój zapach nie daje mi spokoju. Słuchaj, zamknięto nas w krypcie.Jak możesz w ogólemyśleć o& o tym?Uniósł ręce, chcąc rozpiąć jej suknię, ale skrzywił się.Zapomniał o ranie.Miłość bywa doprawdy potężnym środkiemodurzającym. Pierwszy raz w życiu powiedziałem jakiejś kobiecie, że jąkocham.I mimo wszystkich przeciwności losu ona mówi, że teżmnie kocha.Jakże więc mógłbym myśleć o czymkolwiek innym?Zesztywniała w jego ramionach, a potem odsunęła się odniego, chcąc uważnie spojrzeć mu w twarz. Po raz pierwszy?Szyja Genevieve poruszyła się, gdy przełknęła ślinę. Cieszę się z tego.Zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała go tak gorąco, żewręcz wypaliło mu to dziurę w duszy.Tak wielką, że zmieściłabysię w niej cała Genevieve.Objął ją jeszcze mocniej, oddając jejpocałunek. Pokaż mi, jak bardzo mnie kochasz szepnął, ocierając sięo jej twarz policzkiem.Uniósł biodra, żeby zademonstrować swojągotowość. Robisz ze mnie rozpustnicę jęknęła. Co z twoimramieniem? To niemądre. Jako zakochany mężczyzna nie potrzebuję być mądry.Spojrzała na niego tak, jakby go chciała powstrzymaćwzrokiem. Przynajmniej pozwól mi się samej rozebrać. Miło mi to słyszeć. Przestań flirtować rzekła z naganą, ale też i z uśmiechem.Puls mu przyspieszył, gdy podniosła się, żeby zdjąć z siebiefartuch. Cóż mogę na to poradzić? Odkąd cię ujrzałem po razpierwszy, taką poważną i piękną, zamyśloną nad starymi księgami,zapragnąłem przekomarzać się z tobą. No, oczywiście stwierdziła cierpko. Nie mogłem sobie wyobrazić, żeby taka urodziwadziewczyna w ogóle rzuciła na mnie okiem.Spojrzała na niego spod rzęs z niedowierzaniem, wstając zklęczek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]