[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie będę musiał patrzeć na nią w jej sypialni, ogrzanej przezjasne ciało i zastanawiać się co tam robiła.Albo co miała na sobie.Zatrzymując się na czerwonym świetle, zerknąłem w lusterko wsteczne.Czy to była.?Honda S2K za mną.Biała Honda S2K z 2005 roku.Kurwa.Serce podskoczyło mi do gardła.Znałem tych ludzi i ścisnąłem kierownicę, próbując uspokoić nerwy.Ten samozwańczy Vin Diesel z Weston nie umiał przegrywać zwdziękiem.W zeszłym tygodniu ścigałem się z właścicielem tego samochoduna Pętli i pokonałem go.Zrobił wielką awanturę na to, że był to nieuczciwywyścig i wyglądało na to, że jeszcze mu nie przeszło.Tylko ten samochód za mną stał, ale ominęli mnie szerokim łukiem.Pojawiło się zielone światło i gdy tylko wcisnąłem gaz, to Honda zrobiłato samo.Cholera.Potrząsnąłem głową, gdy moje obawy się potwierdziły.Niedzisiaj.Wyciągając telefon z przedniej kieszeni mojej bluzy z kapturem,zadzwoniłem do Madoca.- Hej - powiedziałem, znowu zerkając w lusterko wsteczne.- Jesteś jużw domu?- Nie.Zwalniając przy znaku stopu, powiedziałem szybko:- Zawróć i przyjedz do mojego domu.Mam ogon ze Szybkich iWściekłych.Chyba będę potrzebował wsparcia.- Będę tam za pięć minut - i rozłączył się.Wepchnąłem telefon z powrotem do kieszeni.Gdy już zwolniłemsprzęgło i znowu wdusiłem gaz, to przyspieszyłem na rogu.Pęd zimnegowiatru uderzył mnie w twarz i chwyciłem się mocno kierownicy, aby przykleićciało do motocykla.Cholera.Serce waliło mi cholernie blisko piersi i nie oderwałem wzroku od ulicy,aby się za siebie obejrzeć.Nie spieszyło mi się, aby dostać się tam bez wsparcia Madoca, ale nie chciałem zaryzykować tego, że zaczęliby jakieś gówno podczas gdy ja wciążbym jechał na motocyklu.Byli w samochodzie.To ja byłem bardziej podatny.Wjeżdżając na podjazd, obróciłem głowę w chwili w której Hondazatrzymała się z piskiem przy moim krawężniku.Od razu wysiadł Ryland Banks, niski i przysadzisty kierowca i właścicielsamochodu.Tate.Spojrzałem na jej domu, a strach chwycił mnie za wnętrzności izacisnąłem zęby, gdy chciałem walnąć samego siebie.Dlaczego ich tutaj sprowadziłem?Tate była sama, a teraz też znalazła się w niebezpieczeństwie.Ktowiedział jaką mieli ze sobą broń?Zciągając kask, ruszyłem przez trawnik, powstrzymując ich zanim sięzbliżyli.Wszystko, co chciałem aby było bezpieczne, znajdowało się za mną ichciałem aby tam pozostało.Wkroczyłem w ich przestrzeń osobistą.- Nie jestem pewien czego szukacie, ale z pewnością tego tu nieznajdziecie - warknąłem, zbliżając się do jednego z nich.- Chcemy nasze pieniądze - zażądał Ryland, jakby miał ku temupodstawę.- Pogódz się z tym - uśmiechnąłem się szyderczo.- Wziąłeś udział wzakładzie i zapłaciłeś jak cała reszta - próbowali wepchnąć się w mojąprzestrzeń, ale nie ruszyłem się z miejsca.- To nie był sprawiedliwy wyścig!- krzyknął ten wyższy i ciemniejszy,który wytknął moją twarz palcem.Parsknąłem.Były dwa rodzaje głupoty.Byli głupi ludzie, którzy upijali się i posuwalidrzew i głupi ludzie, którzy po prostu bzykali drzewa.Do tych pierwszynależał Madoc.Tej dwójce przypadło miejsce w drugiej pozycji.- Taa, masz rację - zaśmiałem się.- Twój samochód i tak nie miał szans.Następnym razem dobierz dobre opony.To nie jest wyścig uliczny.- Pierdol się!- warknął Ryland.Popchnął mnie w pierś i straciłemoddech, potykając się do tyłu.Spojrzałem na niego, ruszając w jego stronę.- Wynoś się z mojej posesji.I wtedy usłyszałem warkot GTO Madoca i natychmiast rozluzniłemramiona, gdy go dostrzegłem, jak pędził w dole ulicy.Nawet nie sądzę, że zgasił silnik samochodu, gdy wyskoczył z niego ipodbiegł.Dzięki Bogu.Nie bałem się tych facetów, ale nie byłem też głupi.Dwóch na jednego, a moją jedyną bronią był kask, który trzymałem.Mocne uderzenie zwaliło mnie ze stóp i ból wstrząsnął moją głową.Kurwa.Trafili mnie.Nie.Prawdę mówiąc, to walnął mnie frajer.Tchórzliwe skurwysyny.Obydwoje rzucili się na mnie, rzucając w moją twarz pięści i w jednejcholernej chwili działo się milion rzeczy na raz.Leciały na mnie ręce.otaczają mnie.zaraz upadnę.Wciąż dzwoniło mi w głowie od uderzenia i wyprostowanie się zajęło mizbyt wiele pieprzonego czasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl