[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Znajdę innego archeologa.Nora spiorunowała go wzrokiem.- Gdzie?- Przez nasze biuro w Nowym Orleanie.Ludzie stamtąd są bardzo elastyczni, gdy wgrę wchodzą moje.ee.projekty.- W porządku - rzuciła pospiesznie Nora.- Ale to nie jest zadanie dla pierwszegolepszego archeologa.Potrzebny jest ktoś, kto posiada szczególne umiejętności i sporąwprawę.- Oferuje pani swoją pomoc? Nora milczała.- Oczywiście, \e nie.I właśnie dlatego o nią nie poprosiłem.Niejednokrotnie wyra\ałapani pragnienie rychłego powrotu do normalnej pracy.I tak wymagałem od pani zbyt wiele.Poza tym to śledztwo zaczyna robić się coraz bardziej niebezpieczne, dalece grozniejsze dlaosób biorących w nim udział, ani\eli początkowo przypuszczałem.Jak pani widzi, słonozapłaciłem za swoją pomyłkę.Nie chciałbym nara\ać pani bardziej ni\ dotychczas.Nora wstała.- No có\ - rzekła.- Chyba mo\emy na tym zakończyć.Praca z panem była dla mnieprawdziwą przyjemnością - o ile wolno mi u\yć tego słowa.Z całą pewnością było tointeresujące doświadczenie.Zakończenie tej wizyty trochę ją rozczarowało, choć przecie\ od początku o to jejwłaśnie chodziło.- Tak, z pewnością - powiedział Pendergast.- Nadzwyczaj interesujące.Ruszyła w stronę drzwi i nagle przystanęła.Coś sobie przypomniała.- Być mo\e wkrótce znów pana odwiedzę.Dostałam wiadomość od Reinharta Pucka zarchiwum.Twierdzi, \e odkrył jakieś nowe informacje i poprosił, abym zajrzała do niego dziśpo południu.Jeśli oka\e się, \e to coś naprawdę ciekawego, dam panu znać.Blade oczy Pendergasta przyglądały się jej z nieskrywanym zaciekawieniem.- Proszę to zrobić.I raz jeszcze chciałbym pani podziękować, doktor Kelly.Niechpani na siebie uwa\a.Skinęła głową, po czym odwróciła się i wyszła, po drodze uśmiechając się dołypiących na nią złowrogo pielęgniarek.PITNAZCIEDrzwi archiwum głośno skrzypnęły, kiedy Nora je uchyliła.Nikt nie odpowiedział najej pukanie, a drzwi były otwarte, jawne łamanie przepisów.Bardzo dziwne.Poczuła w nozdrzach woń starych ksiąg, papierów i rozkładu, zdającą się przenikaćcałe muzeum.Biurko Pucka skąpane było w kręgu światła, poza którym panowałanieprzenikniona czerń.Samego Pucka nigdzie nie było widać.Nora spojrzała na zegarek.Szesnasta.A więc zjawiła się punktualnie.Puściła drzwi, a te zamknęły się powoli.Przekręciła zasuwkę, po czym podeszła dobiurka, jej szpilki zastukały o marmurową posadzkę.Wpisała się automatycznie,umieszczając swoje nazwisko u góry na pierwszej wolnej stronie księgi gości.Na biurkuPucka panował większy ni\ zazwyczaj porządek, a pośrodku blatu, na zielonej filcowejpodkładce le\ała kartka z krótką, napisaną na maszynie wiadomością.Spojrzała na nią: Jestem przy triceratopsie z tyłu. Triceratops - pomyślała Nora, świdrując wzrokiem ciemność.A zatem to do Puckanale\ało odkurzanie starych reliktów.Tylko gdzie, u licha, miała znalezć tego triceratopsa?Nigdy \adnego nie widziała.Poza tym nic nie wskazywało, aby na tyłach archiwum paliło sięświatło.Ten cholerny triceratops mógł być praktycznie wszędzie.Rozejrzała się dokoła -planu archiwum rzecz jasna tak\e nie było.Typowe.Z narastającą irytacją podeszła do tablicy z włącznikami światła.Przestawiła na chybiłtrafił kilka z nich.Tu i ówdzie wewnątrz archiwum zapaliły się światła, rzucając długie cieniepomiędzy rzędami metalowych regałów. Równie dobrze mogę zapalić je wszystkie -pomyślała i kantem dłoni przestawiła cały rząd przełączników.Ale nawet oświetlone,archiwum wcią\ wydawało się osobliwie mroczne i niepokojące, pomiędzy regałami zalegałycienie, w wielu miejscach nadal panował mrok.Czekała, licząc w głębi duszy, \e Puck ją zawoła.Nie usłyszała nic, jeśli nie liczyćodległego tykania przewodów parowych i syku powietrza w przewodach wentylacyjnych.-Panie Puck? - zawołała niepewnie.Głos rozbrzmiał echem i rozpłynął się.śadnego odzewu.Zawołała raz jeszcze, nieco głośniej.Archiwa były tak wielkie, \e zastanawiała się, czyjejgłos w ogóle docierał na tyły rozległego pomieszczenia.Przez chwilę zastanawiała się, czy nie powinna wrócić kiedy indziej.Tyle tylko, \esądząc po informacji, którą otrzymała, Puckowi bardzo zale\ało na tym spotkaniu.W pewnej chwili przypomniała sobie dość mgliście, \e podczas ostatniej wizyty tutajwidziała jakieś stojące na stela\ach skamieliny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]