[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Doradzałabym podejście jak na razie mniej agresywne.Bez nacisku.Bez \adnych prowokacyjnych ruchów.Wysłać tam kogoś, \eby pogadał zBuckiem.Wyło\yć mu nasze racje.Ma tam setki ludzi, niszczy park i zakłóca278 | P a g espokój w okolicy Jest w gruncie rzeczy człowiekiem odpowiedzialnym i wnaturalny sposób zechce coś z tym zrobić; na pewno zechce wysłać swoichnaśladowców do domu, \eby się ogolili, wysrali i wzięli prysznic.Tak bym torozegrała.A na dokładkę zaproponowałabym Buckowi układ: je\eli odeśleswoich wyznawców do domu, damy pozwolenie na przemarsz.Potraktowaćgo jak racjonalnie myślącą istotę ludzką.Sama marchewka, bez kija.Apotem, kiedy tylko opuszczą obóz, ogrodzić teren pod pretekstem obsiewania.I wreszcie dać im pozwolenie na zgromadzenie o ósmej rano w poniedziałek wodległym końcu Flushing Meadows Park.I tyle będziemy o nich słyszeli.Zobaczyła cyniczny błysk w oku Rockera.Zastanawiała się, czy na znakzgody, czy rozbawienia jej sugestią.Rocker miał wśród ludzi dobrą reputację,ale był nieprzenikniony.- Potraktować go jak racjonalnie myślącego człowieka? - powtórzyłGrabie.- Ten człowiek to skazany morderca.Psycholog zaśmiał się cicho.Hayward spojrzała na niego i odwróciławzrok.Minę miał jeszcze bardziej protekcjonalną.Zastanawiała się, czywiedział o czymś, o czym ona nie widziała.Zaczynało wyglądać na to, \esprawa była przesądzona.- A je\eli pani plan nie zadziała? - zapytał komisarz Rocker.- Wtedy skłaniałabym się do, ee, planu pana Wentwortha.- Jestem dok.- zaczął Wentworth, ale Grabie wszedł mu w słowo.-Panie komisarzu, nie mamy czasu, \eby wypróbowywać najpierw jeden plan,a potem inny.Musimy pozbyć się Bucka teraz.Albo pójdzie grzecznie, albo wkajdankach - jego wybór.Załatwimy to szybko, o świcie.Będzie się pocił natylnym siedzeniu radiowozu, zanim ktokolwiek z jego wyznawców zorientujesię, \e zniknął.Cisza.Rocker rozglądał się po sali.Paru ludzi jeszcze się nie odezwało.-Panowie?Kiwanie głowami, pomruki.Wyglądało na to, \e wszyscy zgadzają się zpsychologiem i Grable'em.- Có\ - stwierdził Rocker, wstając.- Skoro wszyscy są zgodni.W końcunie po to mamy psychologa na etacie, \eby ignorować jego rady - Zerknął naHayward.Nie potrafiła nic odczytać z wyrazu jego twarzy, ale wyczuła wspojrzeniu coś jakby \yczliwość.- Wejdziemy małą grupą, jak sugeruje Wentworth - ciągnął Rocker.-Tylko dwóch oficerów.Kapitanie Grabie, pan będzie pierwszy.Grabie spojrzał na niego zaskoczony.- To pańska dzielnica, jak pan dobitnie zaznaczył.I to pan jestzwolennikiem szybkiej akcji.Grabie pospiesznie opanował zaskoczenie.- Oczywiście, sir.Słusznie.- I równie\ idąc za sugestią Wentwortha, wyślemy kobietę.- Rockerkiwnął głową w stronę Laury.- I będzie nią pani.W sali zapadła cisza.Hayward zobaczyła, \e Grabie i Wentworthwymieniają spojrzenia.Ale Rocker wcią\ patrzył wprost na nią. Załatw tę sprawę racjonalnie,Hayward, proszę", wydawało się mówić to spojrzenie.- Buck doceni obecność dwóch wy\szych rangą oficerów.Powinno toprzemówić do jego poczucia własnej wartości.- Rocker się odwrócił.- Grabie,279 | P a g epan jest starszy, pańska operacja.Ustalenie szczegółów i czasu zostawiampanu.Zebranie zakończone.280 | P a g e-64--64--64--64-Dzień po podró\y do Cremony poranek był jasny i rześki.D'Agosta mru\yłoczy w południowym słońcu, towarzysząc Pendergastowi z powrotem naPiazza Santo Spirito znajdujący się po przeciwnej stronie rzeki ni\ ich hotel.- Kontaktowałeś się z kapitan Hayward? - zapytał Pendergast, gdy szli.- Tu\ przed pójściem spać.- Coś ciekawego?- Właściwie nie.Tych kilka tropów, którymi szli w związku z Cutforthem,okazało się do niczego nie prowadzić.Kamery ochrony w budynku na nic sięim nie przydały.Najwyrazniej z Grove'em to samo.A teraz cała góranowojorskiej policji zajęta jest kaznodzieją, który rozgościł się w CentralParku.Tym razem D'Agosta zauwa\ył, \e plac nie jest nawet w połowie takspokojny jak poprzednio: jego ciszę zakłóciła spora grupa z plecakamisiedząca na stopniach fontanny; palili trawę i podawali sobie butelkę winaBrunello, głośno rozmawiając w kilku językach.Dotrzymywało imtowarzystwa co najmniej dziesięć biegających luzem psów.- Patrz pod nogi, Vincencie - mruknął Pendergast z ironicznymuśmiechem.- Florencja: tak cudowna mieszanka tego, co wysokie i niskie.-Ruchem ręki wskazał najpierw kopczyk psiego gówna, a potem wspaniałybudynek zajmujący południowo-wschodni naro\nik placu.- Na przykładPalazzo Guadagni.Jeden z najlepszych przykładów renesansowych pałacóww całym mieście.Został zbudowany w piętnastym wieku, ale rodzinaGuadagni znana była ju\ kilka stuleci wcześniej.D'Agosta przyjrzał się budowli.Parter wzniesiono z grubo ciosanychbloków szarobrązowego wapienia, podczas gdy wy\sze piętra pokrywały \ółtestiuki.Na najwy\szej kondygnacji znajdowała się loggia: galeria, której dachpodtrzymywały kamienne kolumny.Konstrukcja surowa, ale elegancka.- Na pierwszym piętrze są ró\ne biura i apartamenty, na drugim - szkołajęzykowa.Najwy\sze piętro to pensione, które prowadzi signora Donatelli.Totam, bez wątpienia, Beckmann i reszta spotkali się w siedemdziesiątymczwartym.- Czy ta kobieta jest właścicielką pałacu?- Owszem.Ostatnia spadkobierczyni Guadagnich.- Naprawdę myślisz, \e będzie pamiętać grupkę studentów, którzyodwiedzili to miejsce trzy dekady temu?- Mo\emy tylko spróbować, Vincencie.Uwa\nie wybierając drogę, przeszli plac i minęli parę ogromnych,nabijanych \elaznymi ćwiekami drewnianych drzwi.Kiedyś wspaniałe, terazponure sklepione wejście prowadziło do schodów i na półpiętro
[ Pobierz całość w formacie PDF ]