[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Są jednak jeszcze inne kary niż chłosta.Kiedy mybę-dziemy jeść pieczone kury, ty będziesz musiał obejść sięsmakiem! Powiedziałem to groźnym i zagniewanym tonem.Zapieczoną kurę oddałby pół życia! Halef jednak uśmiechnął się:- Sihdi, wolałbyś sam nie jeść, a mnie dałbyś całą kurę.- Milcz! Jeśli nic innego nie pomoże, odpędzę cię precz!- Sihdi, wiesz przecież, że mimo to jechałbym za tobą.Jestem twoim towarzyszem.Razem cierpieliśmy głód i pragnienie,pociliś-my się i marzli, płakali i śmiali się - sihdi, dwóch takichludzi bardzo trudno rozdzielić.Poczciwy Hadżi miał oczywiście rację.Dobrze wiedział, co na-stąpi, kiedy poruszy tę strunę.Mój gniew ucichł natychmiast.- Ale przestań tak blagować, Halefie!- Sihdi, czy to była blaga? Naprawdę o tym nie wiedziałem.Ty jesteś jak trufla, która jest wielkim i kosztownym przysma-kiem, ale chowa się w ziemi, żeby o niej nie gadano.Ja jeden cięznam, a ponieważ widzę, jak twoja twarz na powrót się roz-pogadza, moje serce znowu jest lekkie i radosne.Allah dajechmu-ry i Allah daje słońce.A człowiek musi brać, co daje Allah.Moja twarz rzeczywiście się rozpogodziła.Kto by zresztą potra-fiłzachować powagę, gdy w tak dowcipny sposób porównuje się goz truflą.Musiałem się roześmiać, a mały Hadżi mi zawtórował.Za każdym razem była to niezawodna oznaka końca burzy, którazaczynała się od ciskania na niego gromów.Pojechaliśmy dalej.Ze spojrzeń, jakie posyłał mi od czasu doczasu Turek, oraz309 z faktu, że wciąż powstrzymywał nieco swego konia,zorientowa-łem się, iż czuje przede mną potężny strach.Skończył się las i kłusowaliśmy teraz po rozległym równinnymugorze, który dał naszym koniom pole do popisu.Wtedy cieka-wość handżiega Ibareka obudziła się znowu.- Efendi - zaczął - czy będę mógł jeszcze dziś wrócić do domu?- Nie sądzę, gdyż chcesz przecież wziąć ze sobą swoje pie-niądze?- Oczywiście.- W takim razie będziesz chyba musiał pozostać dłużej.Naj-pierw musimy przecież dopaść złodziei, zanim będziemy mogli odebrać im pieniądze.- Ale ty wiesz, gdzie oni są!- Nie daj się nabierać Hadżiemu.Wiem, że ukrywają się wOstromczy, nic poza tym.Będę ich musiał poszukać.- W takim razie zapytamy o nich.- Nic by to nie dało.Zbiegowie wystrzegają się pewnie, żeby ichnikt nie widział.- Wai! Więc my także ich nie znajdziemy!- Może jednak znajdziemy.Mam ich trop.- Tutaj na ziemi?Ibarek słyszał od Halefa, że mam wprawę w czytaniu śladów.Teraz pomyślał zapewne, że coś takiego muszę mieć tutaj na zie-mi przed sobą.- Nie - odpowiedziałem, wskazując przy tym na swoje czoło.- Tutaj jest ślad, za którym będziemy podążać.Czy znasz możeOstromczę?- Owszem.To przecież najbliższe miasto od mojej wioski.- Czy jest tam góra, a na niej ruina?- Cała kupa gruzów.- Skąd one pochodzą?- Dokładnie tego nie wiadomo.Bułgarzy powiadają, że mielikiedyś wielkie królestwo i jeden z ich sławnych książątmieszkał w tym zamku.Potem przyszli wrogowie, którzyzdobyli i zniszczyli twierdzę?- Zapewne Turcy?- Tak niektórzy sądzą.Inni powiadają, że to byli Grecy.- Dla nas to nie ma znaczenia.Czy łatwo się dostać do tej ruiny nagórze?- Tak, bardzo łatwo.- I wchodzenie na górę nie jest zabronione?310- Nie.Każdy może wejść.Niemniej jednak czynią to tylko nie-liczni.- Dlaczego?- Bo na górze mieszkają złe duchy.- Ach tak! No cóż, przyjrzymy się im!- Efendi, czyś ty oszalał?- Bynajmniej.Zawsze pragnąłem zobaczyć takiego ducha.Te-razcieszę się, że życzenie to ma się spełnić.- Efendi, zaniechaj tego!- Phi! Mimo to spróbuję.- Zważ, że za dnia nie można znaleźć ducha!- Nie będę go przecież szukał w dzień.- O Allah! Chcesz wejść na górę w nocy?~- Prawdopodobnie.- W takim razie nie zejdziesz już nigdy na dół.Duchy cię za-biją!- Ciekaw jestem, jak się do tego zabiorą.- Nie drwij, efendi! Złe duchy niestety nie pytają o to, czy po-trafisz zmierzyć księżyc i gwiazdy.W ogóle nie będą o nicpytać, tylko złapią cię za czuprynę i przekręcą ci głowę, żebędziesz miał twarz na plecach.- Oho!- Tak, tak! - zapewnił.- Były już takie wypadki?- Wiele!- Na górze w ruinie?- Tak.Pośród gruzów znajdowano rano ludzi, którzy mieli twarzprzekręconą na plecy.- Czy ludzie ci byli w mieście znani?- Nie.Zawsze to byli obcy.Tylko raz był to nowy policjant zOstromczy.Mówił, że nie wierzy w duchy.Zatknął za pas nóż ipistolety i o zmroku wspiął się na górę.Następnego dnia leżałmartwy tak samo jak inni.Twarz miał nabrzmiałą i siną, a język wywieszony na brodzie.- Dawno to było temu?- Niespełna dwa lata.Sam widziałem tego szalenie odważnegoczłowieka.- Kiedy jeszcze żył?- Tak, a potem także jego zwłoki.- Opisz mi je.- Wyglądały okropnie!311- Czy to już cały opis? Szczególnie chciałbym się dowiedzieć, jakwyglądała jego szyja.- Potwornie! Wyraźnie było widać, gdzie duchy wbiły swojeszpony.- Jaki kształt miały ślady szponów?- Przypominały długie, wąskie nabiegłe krwią odciski, z tyłu dwa,a z przodu cztery.- Tak też myślałem.- Widziałeś już kogoś zabitego przez duchy?- Nie, nigdy.Duchy w mojej ojczyźnie nikogo nie zabijają.Mają bardzo pokojową naturę.Dzielą się na trzy gatunki: łapidu-chy, pięknoduchy i lekkoduchy.Tylko pierwszy gatunek możebyć uciążliwy.Pozostałe są zupełnie nieszkodliwe.- Jaka szczęśliwa jest twoja ojczyzna, że są tam tylko takie duchy!Nasze są o wiele gorsze.Od razu skręcają człowiekowi kark,powodując śmierć.Dlatego proszę cię na miłość Allaha, żebyśnie wchodził jednak nocą na tę złą górę, bo zniesiono by cię nadół jako trupa.- Nie mówmy więc już o ruinie.Powiedz mi lepiej, czy znasz wOstromczy człowieka, którego nazywają starym Mubarekiem?- Jasne, że go znam.- Czy ja też mógłbym się z nim zobaczyć?- Jeśli jest w domu, to tak.Każdy może go odwiedzić.- W takim razie ty też byłeś u niego?- Często.Za jego lekarstwa zaniosłem mu niejednego piastra.- Ach, czyżby więc był hekimem albo aptekarzem?- On jest świętym.- Ale święci nie handlują przecież lekarstwami?- Dlaczego nie? Kto by mu tego zabronił? Przeciwnie, wszy-scysię cieszą, że mamy tutaj Mubareka.Tam gdzie nie może po-móc żaden hekim ani aptekarz, on pomoże na pewno.- A więc tobie także pomógł?- Nawet często, mnie, moim ludziom, jak również mojemu by-dłu.- Zatem jest lekarzem ludzi i zwierząt.To zdumiewające.- Och, on sam jest jeszcze bardziej zdumiewający.- Dlaczego?- Ma przeszło pięćset lat.- Nie wierzę.- Nie mów tak, bo będziesz zgubiony!- Czy to naprawdę takie niebezpieczne wyrażać się o nimujemnie? 312- Tak.Ma ducha, który wszędzie lata, żeby słuchać, co Iudzie;mówią o starym Mubareku.- Nadzwyczajne! Wiesz może, czy można zobaczyć tego ducha?- Oczywiście! Ma go przecież przy sobie.To bardzo duży kruk,‘~t:,.~ i: : czarny jak noc.- Hm! Czy nie ma też duźego czarnego kota?- W rzeczy samej! Skąd o tym wiesz?~ Tak tylko przypuszczam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]