[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzadko zachowywał dyskrecję, a ona, naiwnie oddawszymu swe serce, z czasem stawała się coraz wrażliwsza.Zawszepowtarzała, że dzieci były jej jedyną radością, jedynym pocieszeniem.A ja jednym bezmyślnym wyczynem zadałem jej cios prosto w serce.Udręka wypisana na jego twarzy byta rozdzierająca.Mariachwyciła go za ręce, zmusiła, by na nią spojrzał.- Nie ty nakierowałeś matkę do tak gwałtownych działań.Samadokonała wyboru.Gdy mówiła te okrutne rzeczy, jestem pewna, że taknie myślała.Po prostu była wściekła na męża i wyładowała tę złość natobie, ponieważ tylko ciebie mogła dosięgnąć.- A jednak jego także dosięgł jej gniew.- Tak.To prawdziwa tragedia.Lecz nie jesteś za niąodpowiedzialny.- Nie możesz tego zrozumieć - uciął.- Rozumiem o wiele lepiej, niż myślisz.Pamiętasz, że moja matkazmarła przy porodzie? - Azy więzły jej w gardle, lecz mówiła dalej.-Przez większość mego dzieciństwa czułam się odpowiedzialna za jejśmierć.Jestem pewna, że potrafisz sobie wyobrazić, jak to jest wie-dzieć, że swoje istnienie zawdzięczasz cierpieniu i śmierci matki.- To nie to samo.- Cierpienie na jego twarzy poruszało ją do głębi.-Nie zamierzałaś.- A czy ty postępowałeś z rozmysłem? Czy wiedziałeś, że Lilithnienawidzi twojej matki? %7łe związała się z twym ojcem? %7łe dzieląc znią łoże, możesz przyczynić się do tak tragicznych wydarzeń?Oliver spróbował ją odepchnąć, lecz Maria nie chciała go wypuścić.Spojrzał na nią, marszcząc brwi.307- Mogłem nie wiedzieć o Lilith i ojcu, lecz wiedziałem, że byłamężatką.Wiedziałem, że postępuje niemoralnie.Po prostu nic mnie tonie obchodziło.- Miałeś szesnaście lat! Ojca, który żył, łamiąc wszelkie zasady.Wiedziałeś też, że inni mężczyzni w waszych sferach zachowywali siępodobnie.- Azy płynęły jej po policzkach, lecz nic sobie z tego nierobiła.- Powiedz mi, gdy zabawiałeś się z panią Rawdon, czy choćprzez chwilę pomyślałeś o swej matce i o tym, że może potępić twojezachowanie?- Nie bądz śmieszna!- Właśnie.Młodzi mężczyzni nie myślą, nim coś zrobią.Sąimpulsywni, samolubni i jurni jak zwierzęta.Mam czterech kuzynów,którzy żadnym cudem nie powstrzymaliby się od uciech, gdyby ładna,zamężna kobieta rozebrała się w ich sypialni i weszła im do łóżka.- To mnie nie usprawiedliwia.- Nie.Ale nie czyni cię także winnym tragedii.Czas, byś to sobieuświadomił.Ujął jej twarz w swe duże dłonie i spojrzał jej w oczy gorącym odgniewu wzrokiem.- Zapominasz, że spędziłem życie na udowadnianiu matce, że miałarację.Jestem taki, jak ojciec.Maria wspomniała słowa jego babki: Zdaje się pani sądzić, żeOliver jest taki, jak ojciec, lecz tak naprawdę jest podobny do matki.Nie wiem, dlaczego przez tyle lat podążał tą samą ścieżką co ojciec, aleprzysięgam, że nie taki jest jego prawdziwy charakter.Nagle prawdastała się jasna jak słońce.- Nie - powiedziała cicho.- Spędziłeś życie, wyśmiewając ją,wściekły na nią za to, że was opuściła, za to, że zmusiła cię doukrywania tego, co zdarzyło się tej nocy.Próbowałeś odegrać się naduchu, krzycząc: Jeśli nie chciałaś, bym stał się taki jak on, powinnaśbyła zostać i mnie przed tym powstrzymać!".308Widząc, że mężczyzna przełyka Izy, Maria przykryła jego dłonieswoimi.- Ale ona cię nie słyszy.Dlatego kroczysz ścieżką, która nie należydo ciebie, z każdym dniem coraz bardziej zmęczony, pragnąc od życiawięcej.Lecz jesteś przekonany, że nigdy na to nie zasłużysz.Nikt niepowinien tak żyć, a z pewnością nie mężczyzna o takim potencjale.Oliver westchnął.- Jak możesz wierzyć we mnie tak mocno? - spytał ochryple.- Jakmożesz wierzyć, kiedy nie dałem ci do tego żadnych podstaw?- Dałeś mi wiele powodów, ale liczy się tylko jeden.Kocham cię,Oliverze.Nie potrafię się przed tym bronić.To jest mój powód.Oliver zaczął się trząść, a jego oczy błyszczały od łez.- Kocham cię - powtórzyła Maria, całując go w policzek.-Słyszysz? - Ucałowała drugi, wilgotny od płaczu, policzek, niepewna,czyje to łzy.- Tak bardzo cię kocham.- Musnęła jego wargi swoimi.Oliver odsunął się nieco, by spojrzeć jej w oczy.- Niech Bóg ma cię w swej opiece, jeśli to kłamstwo - powiedziałdrżącym głosem.- Ponieważ tym wyznaniem przypieczętowałaś swójlos.Teraz już nigdy nie pozwolę ci odejść.309Rozdział XXVIKocham cię.Słowa te rozbrzmiały w uszach Olivera, gdy porwałMarię w objęcia.Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak rozpaczliwiepragnął je usłyszeć, póki ich me wypowiedziała, a teraz odbijały sięechem w każdym słodkim pocałunku, drżały w każdym dotyku jejdłoni, w każdym muśnięciu języka, którym wniknęła pomiędzy wargiukochanego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]