[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Uszom nie wierzÄ™! Wielkiego Tuhaj-beja? A to on kniaz i chanom pokrewny! Niemasz przedniejszej krwi w Krymie nad Tuhaj-bejowÄ…! Wraża to krew! Wraża byÅ‚a w ojcu, ale syn nam sÅ‚uży! Sam go maÅ‚o dwaóieÅ›cia razy w potrzebachwióiaÅ‚em! Ha! Teraz rozumiem, skÄ…d w nim ta diabelska odwaga siÄ™ bierze! Pan Sobieski że jego wobec caÅ‚ego wojska wysÅ‚awiaÅ‚ i setnikiem go mianowaÅ‚.Rad z duszy gopowitam! TÄ™gi żoÅ‚nierz! Z caÅ‚ego serca go powitam! Jeno siÄ™ z nim nie spoufalaj zbytecznie! A to czemu? Czy on mój sÅ‚uga albo nasz? Ja żoÅ‚nierz, on żoÅ‚nierz, ja oficer, onoficer.Ba, żeby to jaki Å‚yk od piechoty, co trzcinÄ… regiment sprawuje, nie mówiÄ™; alejeÅ›li on Tuhaj-bejowicz, to przecie nie lada jaka krew w nim pÅ‚ynie.Kniaz, i kwita,a o szlachectwie sam hetman dla niego pomyÅ›li.Jakże mnie nosa nad nim zaóierać,gdy ja z KuÅ‚ak-murzÄ… pobratym, z Bakczy-agÄ… pobratym, z Sukymanem pobratym, a ciwszyscy nie wstyóiliby siÄ™ owiec u Tuhaj-bejowicza pasać!Ewka uczuÅ‚a nagle ochotÄ™ ucaÅ‚owania na nowo brata, po czym siadÅ‚szy tuż blisko,poczęła go gÅ‚aóić piÄ™knÄ… rÄ™kÄ… po wichrowatej czuprynie.WejÅ›cie pana WoÅ‚odyjowskiego przerwaÅ‚o te pieszczoty.MÅ‚ody Nowowiejski zerwaÅ‚ siÄ™ na równe nogi witać starszego oficera i zaraz tÅ‚umaczyćsiÄ™ poczÄ…Å‚, dlaczego najpierw komendantowi powinnych sÅ‚użb nie zÅ‚ożyÅ‚; mianowicie, żewÅ‚aÅ›nie nie po sÅ‚użbie, ale jako prywatny przyjechaÅ‚.WoÅ‚odyjowski zaÅ› uÅ›ciskaÅ‚ go Å‚askawie i odrzekÅ‚: A kto by ci miaÅ‚ za zÅ‚e, miÅ‚y towarzyszu, żeÅ› po tylu leciech rozÅ‚Ä…ki najpierw dokolan roóicielskich przypadÅ‚! Co innego, gdyby o sÅ‚użbÄ™ choóiÅ‚o, ale pewnie poleceniażadnego od Ruszczyca nie masz?t t t in o a a i is (Å‚ac.) niezrównany.t t u osko a (przestarz.) apetyt, chęć.t t v Å‚adys (przestarz.) czÅ‚owiek uroóiwy, ukÅ‚adny.Pan WoÅ‚odyjowski 153 Jeno ukÅ‚ony.Pan Ruszczyc też hen, ku Jahorlikowi ruszyÅ‚, bo mu dali znać, żena Å›niegu siÅ‚a Å›ladów koÅ„skich.Pisanie waszej moÅ›ci mój komendant odebraÅ‚ i zaraz doordy posÅ‚aÅ‚, do swoich roóonych i pobratymców, żeby tam szukali i pytali, ale sam nieodpisuje, bo powiada, że ma rÄ™kÄ™ za ciężkÄ… i eksperiencji w tej sztuce żadnej. Nie lubi on tego, wiem rzekÅ‚ uÅ›miechajÄ…c siÄ™ pan WoÅ‚odyjowski. Szabla dlaniego zawsze grunt!Tu ruszyÅ‚ wÄ…sikami i po chwili dodaÅ‚ nie bez pewnej cheÅ‚pliwoÅ›ci: A przecie za AzbÄ…-bejem ganialiÅ›cie siÄ™ ze dwa miesiÄ…ce na próżno. Ale wasza mość go poÅ‚knÄ…Å‚ jak szczukat t w kleniat t x zawoÅ‚aÅ‚ z zapaÅ‚em panNowowiejski. No! Bóg mu chyba rozum pomieszaÅ‚, że on, panu Ruszczycowi siÄ™ wy-mknÄ…wszy, pod waszÄ… mość poszedÅ‚.To trafiÅ‚, ha!Mile poÅ‚echtaÅ‚y maÅ‚ego rycerza te sÅ‚owa i chcÄ…c politykÄ… za politykÄ™ odpÅ‚acić, zwróciÅ‚siÄ™ do pana Nowowiejskiego i rzekÅ‚: Mnie Pan Jezus nie daÅ‚ dotÄ…d syna, ale gdyby kiedykolwiek użyczyÅ‚, to bym chciaÅ‚,żeby byÅ‚ do tego oto kawalera podobny! Nic tam takiego! Nic tam takiego! odparÅ‚ stary szlachcic a t t y , i kwita.I pomimo tych słów, aż sapać poczÄ…Å‚ z zadowolenia. Wielki mi znów rarytet!&Tymczasem maÅ‚y rycerz jÄ…Å‚ gÅ‚aóić po twarzy EwkÄ™ i rzekÅ‚ do niej: Wiói waćpanna, ja nie jestem żaden mÅ‚oóik, ale BaÅ›ka moja nieledwie w wać-panny leciecht u p , dlatego poczuwam siÄ™ w tym, aby zaÅ› miaÅ‚a czasem jakowÄ…Å› uciechÄ™grzecznÄ…, a mÅ‚odemu wiekowi przystojnÄ…& Prawda, że jÄ… tu wszyscy nad poóiw miÅ‚ujÄ…,ale spoóiewam siÄ™, iż waćpanna przyznasz, że jest za co? Boże kochany! zawoÅ‚aÅ‚a Ewka. Nie ma na Å›wiecie takiej drugiej! Dopieroco tom powieóiaÅ‚a!MaÅ‚y rycerz uradowaÅ‚ siÄ™ niezmiernie, aż mu twarz pojaÅ›niaÅ‚a, i odrzekÅ‚: PowieóiaÅ‚ażeÅ› to istotnie waćpanna? Aha! Co? Jako żywo powieóiaÅ‚a! zawoÅ‚ali razem ojciec i syn. No, to przystrójże siÄ™ waćpanna jako najozdobniej, bom w tajemnicy przed BaÅ›kÄ…kapelÄ™ óiÅ› z KamieÅ„ca sprowaóiÅ‚.KazaÅ‚em im instrumenta w sÅ‚omÄ™ pochować, a jejpowieóiaÅ‚em, że to Cygany do koni kucia przyjechali.òiÅ› wieczór taÅ„ce okrutne wy-prawujÄ™.Lubi to ona, lubi, chociaż poważnÄ… matronÄ™ rada udaje.To rzekÅ‚szy pan MichaÅ‚ poczÄ…Å‚ zacierać rÄ™ce i baróo byÅ‚ z siebie zadowolony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]