[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Sapio pokawił! Z góry wiedziałem! zawołał Zagłoba. Przejęliśmy korespondencję królewską rzekł Charłamp którąSzwedzi zronili.Czytali w niej żołnierze, że król do Prus ma iść, by zelektorskimi nazad wrócić, gdyż pisze, że samymi szwedzkimi siłaminie da sobie rady. Wiem o tym odrzekł Czarniecki pan Sapieha przysłał mi tenlist.Po czym mruknął cicho, jakoby sam do siebie mówiąc: Trzeba i nam za nim do Prus. Dawno to mówię! rzekł Zagłoba.Pan Czarniecki popatrzył nań przez chwilę w zamyśleniu. Nieszczęście! rzekł głośno bo gdybym ja nadążył pod San-domierz, tedy byśmy we dwóch z hetmanem żywej nogi nie puścili.Ha! stało się i nie wróci!.Wojna się przedłuży, ale tak i temu najaz-dowi, i najezdnikom śmierć pisana. Nie może inaczej być!. zawołali chórem rycerze.I wielka otucha wstąpiła im do serc, choć przed chwilą wątpili.Wtem szepnął coś Zagłoba do ucha panu dzierżawcy z Wąsoszy, aów znikł we drzwiach i po chwili wrócił z gąsiorem.Widząc to Woło-dyjowski pochylił się do kolan kasztelanowi. Aaska by to była dla prostaka żołnierza niepowszednia. zaczął. Napiję się z wami chętnie rzekł Czarniecki a wiecie dlaczego?Owo dlatego, że nam się pożegnać przyjdzie.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG113 Jakże to? zawołał zdumiony Wołodyjowski. Pisze pan Sapieha, że chorągiew laudańska do litewskiego wojskanależy i że ją jeno dla asysty królowi przysłał, a teraz sam jej będziepotrzebował, zwłaszcza oficerów, bo mu ich brak okrutny.Mój Woło-dyjowski, wiesz, ile cię miłuję, i ciężko mi się z tobą rozstawać, ale tujest dla ciebie rozkaz.Wprawdzie pan Sapieha, jako człek polityczny,na moje ręce i do mojej dyskrecji rozkaz przysyła.Mógłbym ci go niepokazać.Ba, ba, tak mi to miłe, jakoby mi pan hetman szablę najlep-szą złamał.Ale właśnie, że do mojej dyskrecji przysłano, więc ci roz-kaz daję masz!.a już czyń, coś powinien.Za zdrowie twoje, żołnie-rzyku!.Pan Wołodyjowski znów pochylił się do kasztelańskich kolan, wy-pił, ale tak był strapiony, że słowa przemówić nie mógł, a gdy kaszte-lan wziął go w objęcia, łzy ciurkiem puściły mu się na żółte wąsiki. Wolejbym poległ! zawołał żałośnie. Gonić pod tobą, wodzuwielbiony, przywykłem, a tam nie wiadomo, jako będzie. Panie Michale, nie zważaj na rozkaz rzekł wzruszony Zagłoba. Sam Sapiowi odpiszę i uszu mu przystojnie natrę.Lecz pan Michał przede wszystkim był żołnierzem, więc jeszczesię obruszył: A w waćpanu wiecznie stary wolentarz siedzi!.Milczałbyś le-piej, kiedy rzeczy nie rozumiesz.Służba!! Ot, co! rzekł Czarniecki.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG114ROZDZIAA 11Pan Zagłoba stanąwszy przed hetmanem nie odpowiedział na rado-sne jego powitanie, owszem ręce w tył założył, wargę wysunął naprzódi począł nań spoglądać jak sędzia sprawiedliwy, ale surowy.Ten zaśjeszcze się bardziej ucieszył widząc ową minę, bo już się jakowejś kro-tofili spodziewał, i zaraz jął mówić: Jak się masz, stary francie? Cóż to tak nosem kręcisz, jakbyś ja-kowy niecnotliwy zapach wietrzył? W całym Sapieżyńskim wojsku bigos czuć! Czemu to bigos? powiadaj!. Bo Szwedzi kapuścianych głów naszatkowali! Masz go! Już nam przymówił! Szkoda, że i waści nie usiekli! Bom pod takim wodzem służył, pod którym myśmy siekli, nienas sieczono. Daj cię katu! %7łeby ci choć język obcięli! Nie miałbym czym Sapieżyńskiej wiktorii głosić!Na to posmutniał hetman i odrzekł: Panie bracie, zaniechaj mnie! Jest więcej takich, którzy już namoje służby ojczyznie niepamiętni, zgoła mnie spostponowali, i wiemto, że jeszcze wiele się przeciw mej osobie uczyni hałasu, a przecie,żeby nie owa chasa pospolitacka, inaczej by rzeczy pójść mogły.Po-wiadają, żem dla podkurków nieprzyjaciela zaniedbał, ale przecie temunieprzyjacielowi cała Rzeczpospolita oprzeć się nie mogła!Wzruszył się nieco pan Zagłoba słowy hetmana i odrzekł: Taki to już u nas obyczaj, aby winę zawsze na wodza składać.Nie ja będę brał podkurki za złe, bo im dzień dłuższy, tym podkurekpotrzebniejszy.Pan Czarniecki wielki wojennik, tę wszelako, wedlemojej głowy, ma przywarę, że wojsku na śniadanie, na obiad i na wie-czerzę samą tylko szwedzinę daje.Lepszy on wódz niż kuchta, ale zleczyni, bo od takiej strawy wprędce wojna najlepszym kawalerom możezbrzydnąć. Bardzo że pan Czarniecki przeciw mnie choleryzował? I!.nie bardzo! Z początku wielką pokazał alterację, ale gdy siędowiedział, że wojska nie rozbite, zaraz powiada: Wola boska, nieNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG115ludzka moc! Nic to! (powiada) każdemu zdarzy się przegrać; gdyby-śmy samych (powiada) Sapiehów w ojczyznie mieli, byłby to kraj Ary-stydesów. Dla pana Czarnieckiego krwi bym nie skąpił! odpowiedziałhetman. Każdy inny poniżałby mnie, aby siebie i własną sławę wywyż-szyć, zwłaszcza po świeżej wiktorii, ale on nie z takich. Nic i ja przeciw niemu nie powiem, jeno to, żem za stary na takąsłużbę, jakiej on od żołnierza wygląda, a zwłaszcza na owe kąpiele,jakie wojsku wyprawuje. Toś waść rad, żeś do mnie wrócił? I rad, i nierad, bo o podkurku słucham od godziny, ale go jakośnie widzę. Zaraz siądziemy do stołu.A co pan Czarniecki teraz przedsiębie-rze? Idzie do Wielkopolski, aby tamtym niebożętom dopomóc, stam-tąd zaś przeciw Szteinbokowi ciągnie i do Prus, spodziewając się do-stać od Gdańska armat i piechoty. Zacni obywatele gdańszczanie.Całej Rzeczypospolitej przykła-dem świecą.To się z panem Czarnieckim pod Warszawą spotkamy, boja tam pociągnę, jeno się przedtem koło Lublina nieco zabawię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]