[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wolałeś niewiedzieć,co się naprawdę stało.Stary Sinclair prychnął ironicznie, sięgnął po następny kieliszek -czy\by słu\ba przewidziała jego ataki wściekłości? - i opró\nił gojednym haustem.- Chocia\, muszę przyznać, nigdy mnie nie słuchałeś, nie mogłemsię więc spodziewać niczego innego.Gabriel wybrał sobie jeden z owoców w wazie.Psyche podziwiałajego pozorny spokój.- Usłyszałbym wiązankę \ałosnych wykrętów; byłeś pod tym wzglę-dem jeszcze gorszy ni\ twoja matka - warknął w odpowiedzi ojciec.- Niechciałem tracić na to czasu.Zawsze byłeś nicponiem, od małego.- Za pierwszym razem, kiedy mi to powiedziałeś, i przez pół tuzinanastępnych, płakałem - zauwa\ył Gabriel.Odło\ył nietkniętą gruszkę.-Ale nie jestem ju\ dłu\ej dzieckiem i z przykrością muszę ci oznajmić, \enie obchodzi mnie twoje zdanie.Twarz starego mę\czyzny poczerwieniała.- Chcesz sobie ze mnie drwić? Masz nędzne maniery i złą krew, otco!- Jeśli uwłaczasz własnemu rodowi, to wyra\asz własną opinię i muszę się z nią zgodzić.W głowie Psyche zapanował zupełny chaos.Jak starszy Sinclair mógłodczuwać taką wrogość wobec własnego potomka? Jeśli nawet wątpił,czy jest jego ojcem, jak\e mógł nienawidzić małego chłopca, którypragnął jedynie być kochany? Jak godną po\ałowania trzeba być osobą,\eby za swoje podejrzenia karać dziecko?- A co do moich manier - dodał Gabriel - to matka mi je wpoiła, nieojciec.I dobrze się stało, bo bardzo zle by mi było na świecie, gdybymznał tylko twój imponujący wzorzec zachowania.- Ciekawe, jak daleko się jeszcze posuniesz! - parsknął jego ojciec.-Ze te\ śmiałeś wracać do własnego domu ubrany w jakieś śmiechu wartełachy! Có\ to, w Cygana się zmieniłeś? Mo\e jeszcze będziesz przepowiadać przyszłość i kraść coś z podwórza?293 - Przykro mi cię rozczarować, ale nie omieszkam ciebie poinformo-wać, jeśli będę uprawiał tę godną szacunku profesję.Na razie jednak niezyskałem sobie w niej sławy.Niedaleko pada jabłko od jabłoni.- Nie oskar\aj mnie o swoje haniebne słabości! - warknął starzec.-Wątpię, czy akurat mnie zawdzięczasz swoją przystojną gębę!Psyche chętnie by go zwymyślała.Z trudem zdusiła w sobie odruchprotestu, a od gniewu wręcz się w niej gotowało.Gabriel natomiast odparłlodowato:- Szczęśliwie się składa dla nas obu.- No to czego w takim razie ode mnie chcesz? - Starzec wydawał sięwręcz rozczarowany tym, \e nie udało mu się sprowokować syna.-Jeślipieniędzy.- Nigdy - powiedział Gabriel głucho.- Nie mam pustych kieszeni.Potrzeba mi jednak twojej łaskawej gościnności na jedną noc.Ta dama ija prześpimy się tutaj, a jutro odjedziemy.Po raz pierwszy stary Sinclair zwrócił uwagę na Psyche, która wprostzdrętwiała.Złośliwe spojrzenie spode łba ostrzegło ją, \e nie ma sięczego spodziewać po tym odra\ającym człowieku.- Dama? Pewnie taka z niej dama, jak i z twojej matki, w co nie wątpię.Jak śmiesz sprowadzać swoją dziwkę do mego domu? Ja bym.-Alenie było mu dane ciągnąć dalej tego steku obelg.Gabriel zerwał się od stołu i trzema krokami swoich długich nógprzemierzył odległość między nimi, zanim ojciec zdą\ył dokończyć zda-nie.Schwycił go za gardło, uniósł do góry i trzymał tak w mocnym uści-sku, niczym jadowitą \miję.- Zniewa\yłeś przed chwilą dwie najbardziej godne szacunku i drogie mi kobiety - powiedział ze spokojem, ale groznie.-Jeśli nie chcesz,\eby to było twoje ostatnie tchnienie, odwołaj te słowa, bo nie mam zamiaru drugi raz wysłuchiwać czegoś podobnego.Ojciec szamotał się, ale chwyt Gabriela był wręcz \elazny.Psychepatrzyła bez tchu, jak starzec walczy o oddech.Kanciasta, szkaradnatwarz zsiniała mu, a oczy wydawały się wyłazić z głowy.Psyche ogarnął paniczny lęk.Czy Gabriel chce zamordować własne-go ojca? Krzyknęła, ledwie mogąc wydobyć z siebie głos:- Nie wolno ci!294 21Przez długą chwilę Psyche myślała, \e jej nie dosłyszał.Stary Sinclairwalczył rozpaczliwie, usiłując odepchnąć od siebie Gabriela, ale po upły-wie piętnastu lat ludzie nie tylko zyskują siwiznę i zmarszczki, ale i tracąsiłę.- Nie, nie stanę się kimś takim, jak on - zapewnił ją Gabriel, znówjego głos brzmiał głucho.Rozluznił chwyt i ojciec, cały rozdygotany, łap-czywie zaczerpnął tchu.- Nie będziesz mnie ju\ bić - powiedział Gabriel, wpatrując się wniego - a teraz słuchaj uwa\nie, co ci powiem o tej damie, bo ona jestdamą, mo\esz mi wierzyć.Nie musisz wiedzieć, jak się nazywa.Uknutoprzeciw nam spisek, dlatego ona musi znalezć schronienie na jedną noc.A ty go jej udzielisz, obojętne, jak \ałosną próbę uchylenia się od wymo-gów uprzejmości zdołałbyś podjąć.śadna z nich nic mnie nie obchodzi.Po tych słowach puścił go.Ojciec opadł bezwładnie na krzesło, wcią\jeszcze walcząc o ka\dy oddech.W pokoju zaległa cisza.Psyche słysza-ła, jak buzuje ogień, jak gdzieś trzeszczy rozeschnięta podłoga.Ciekawabyła, czy słu\ba nie podsłuchuje pod drzwiami.Dopiero po jakimś czasiestary Sinclair mógł się znów odezwać.- Ka\ę cię wysmagać szpicrutą! - wychrypiał ojciec.- Ka\ę cię po-wiesić!- Powieszą mnie tylko wtedy, jeśli cię zabiję.- Głos Gabrielabrzmiał niemal pogodnie, jakby atak na ojca wyzwolił go od gniewu\ywionego przez całe lata.- Ale ja nie upadnę tak nisko.Nie wysmagaszmnie tak\e, bo ju\ ci brak siły, ani nie zrobi tego nikt z zahukanej imaltretowanej przez ciebie słu\by, która jest na tyle uboga duchem, \echce tu zostać.Zrób tak, jak mówię, i zamknij się!Z gardła markiza wydobył się głuchy gulgot, ale Gabriel nie zwróciłna to uwagi i skłonił się przed Psyche.- Milady, czy mogę panią odprowadzić do pokoju?Z wielkim zadowoleniem przyjęła jego ramię.Kiedy ju\ doszli dopokoju gościnnego, odezwał się:- Zamknij drzwi na klucz.Nie sądzę, \eby ci coś groziło, ale jednaklepiej zachować ostro\ność.295 Zgodziła się.Gdy weszła do siebie, przekręciła klucz w zamku, jak jąpouczył.Pokój wydał jej się nieprzytulny i zimny mimo ognia tlącego sięna kominku.Mo\e ten nadzwyczajny luksus zawdzięczała pani Parslip?Gospodyni miała widocznie własne zdanie o tym, jak nale\y potraktowaćGabriela i ją.Psyche uśmiechnęła się słabo.Szybko jednak straciła te resztki dobrego samopoczucia.Rozścieliłałó\ko z myślą, \e czeka ją bardzo długa noc.Nazajutrz będzie wręczuszczęśliwiona, mogąc opuścić to miejsce.Zdjęła suknię i wło\yłastaroświecką, białą koszulę nocną, jaką gospodyni jej zostawiła, a potemrozpuściła włosy i pokręciła głową, \eby się uwolnić od po\yczonychszpilek.Wzięła z gotowalni grzebień i zaczęła przeciągać nim powoli powłosach.Kiedy były ju\ rozczesane i gładkie, umyła twarz w letniejwodzie z dzbanka.Nie mogła dłu\ej odwlekać udania się na spoczynek.Poło\yła się na wysokim łó\ku i nakryła kołdrą a\ po szyję [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl