[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Popływaj sobie w basenie, zanim wyjedziesz zaproponował.Bookbinder zmarszczył czoło. Mam pływać? To odświeża.I zmywa brud.Jego najbliższy współpracownik przez chwilę przyglądał mu się w milczeniu, a potemzaśmiał się cicho. Czemu nie? mruknął.f& f& f&Kiedy Landseerowie wydawali garden party u siebie w Connecticut, John dał sobietydzień wolnego.Opuścił letnią szkołę w Worcester, wsiadł do swojego zielonegokabrioletu marki Buick i pojechał do Landseerów.Nie widział się z Hope od czasu jejwygnania z Lynwood, rozmawiali tylko kilka razy telefonicznie, więc szykował się naploty.W normalnych okolicznościach perspektywa garden party u Landseerów nie byłabyna tyle nęcąca, aby zwabić go do Hartford, ale wiedział, że będzie tam Susan GraingerSteadman, a Susan Grainger Steadman miała wiele zalet, które nie pozwalały mu myślećo niej obojętnie.Była ciemnowłosa, pełna życia i z tego, co mówił Philip Strachan, wielemożna by o niej powiedzieć, ale nie to, że jest cnotką.Landseerowie byli tak bezbarwnymi ludzmi, że organizowane przez nich spotkaniazawsze okazywały się katastrofą.Mieszkali w wielkim domu z pruskiego murunaśladującym styl Tudorów, stojącym na półhektarowej posiadłości pod Hartfordta,pokrytej starannie pielęgnowanymi trawnikami i porośniętej lasem.Landseer byłwspólnikiem starej kancelarii prawniczej w Connecticut, Higgs Chandler Askew.Cenionogo za dokładność, ale nie należał do ludzi, którzy się spieszą.Pewien proceso odszkodowanie ciągnął przez jedenaście lat, a stan sprawy pozwalał przypuszczać, że najego zakończenie potrzeba będzie następnych jedenastu.Kiedy obrona w końcuzaprotestowała, twierdząc, że Landseer usiłuje ją zanudzić, aby poddała sprawę, sędziaziewnął i zgodził się z tą opinią.Martin Landseer, jedyny syn państwa Landseerów, był dokładną kopią tatusia.Ukończyłjuż dwadzieścia trzy lata, studiował prawo spółek i miał obiecaną ciepłą posadkęw General Motors.Garbił się, miał jasne, przycięte na jeża włosy i sterczące jabłkoAdama.Nosił okularki w stalowych okrągłych oprawkach, jego białe spodnie były zawszewymięte, a kołnierzyki koszul zwijały się jak stare kanapki.Wszyscy wiedzieli, że jestokropnym palantem.Gdy John przejechał pod ceglanym łukiem wyznaczającym początek podjazdu do domuLandseerów i popędził dalej, właśnie spadł przelotny deszcz.Kiedy Landseerowieurządzali garden party, zawsze padało i służba przez cały czas biegała tam i z powrotemz dodatkowymi obrusami, zamiast podawać drinki.Z rozstawionego na trawie płóciennegopawilonu smętnie zwisały chorągiewki, a ceglany grill dymił potężnie.Wszyscy gościezebrali się na werandzie, rozmawiając i śmiejąc się głośno.Kilku z nich pomachałoJohnowi, gdy zatrąbił klaksonem.Po chwili słońce wyszło zza chmur i goście wrócili na trawnik.Kilkuosobowaorkiestra w sportowych marynarkach w biało-czerwone paski i słomkowych kapeluszachpospiesznie wycierała chusteczkami do nosa swoje krzesła.John wysiadł z samochodu, poprawił krawat i podszedł do werandy, by przywitać sięz gospodarzami.Miał też nadzieję, że znajdzie tam Hope. Witaj powiedział pan Landseer, ściskając mu rękę i zapominając ją wypuścić.Wyglądasz super prima, jeśli mogę się tak wyrazić. Jest tu Hope? spytał John. Oczywiście.Urządziliśmy to przyjęcie na jej cześć. To miło z państwa strony.Z pewnością jest zachwycona. Nie tak jak my, zapewniam cię.John popatrzył na niego ze zdziwieniem. Nie bardzo rozumiem&Landseer puścił do niego oko. To ma być sekret.Ogłosimy go potem.W końcu Johnowi udało się odzyskać rękę.Usłyszał, że orkiestra za jego plecamizaczyna grać Tiger Rag. Co państwo ogłoszą? zapytał. Nie powinienem ci tego zdradzać, ale jestem naprawdę dumny i szczęśliwy.W tym momencie podszedł do nich młody Martin Landseer. Ojcze, wydaje mi się, że Harris chciałby wiedzieć, czy może już zacząć serwowaćhomara na zimno powiedział. Cześć, Martin przywitał się z nim John. Cześć, John.Fajnie, że dałeś radę przyjechać.Jak tam twoja letnia szkółka? Ciężko.Jest tu gdzieś Hope? Jasne.Ojciec przekazał ci nowiny? Nie, synu odparł pan Landseer. Moje usta są zapieczętowane jak słoikmarynowanych ogórków. Dostałeś robotę? zapytał John. Tę posadę w General Motors?Martin kiwnął głową i oświadczył: Powinieneś dowiedzieć się o tym pierwszy.Hope i ja wkrótce pójdziemy do ołtarza.To nasze przyjęcie zaręczynowe.John zamrugał z zaskoczenia.Nawet największy palant z północno-wschodniej częściUSA nie mógł się równać z Martinem Landseerem.Hope doskonale o tym wiedziałai nawet sama powiedziała to bratu.Kiedy na Long Island zobaczyła Martina w kostiumiekąpielowym, stwierdziła, że przypomina wędzonego śledzia w worku na ziemniaki.Jakmogła wpaść na pomysł, żeby za niego wyjść? Był nudny jak wszyscy Landseerowie, ale tomożna byłoby mu jeszcze wybaczyć, uznać za wadę wrodzoną.Znacznie gorsze dla Johnabyło jego jojczenie, wazeliniarstwo i nieudolność, no i oczywiście fakt, że kibicował Yalei uważał, że Max Schmeling powinien wygrać rewanż z Joem Lewisem.Zupełnie nierozumiał, co jego siostra w nim dojrzała.Może miał jakieś ukryte talenty albo niezwykledużego wacka, ale nie wyobrażał sobie, by Hope nawet dla największego wacka potrafiłaodrzucić wszystkie swoje dotychczasowe przyjemności.Martin wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Nie pogratulujesz mi? zapytał.Oszołomiony John z ociąganiem wyciągnął do niego rękę.Zciskanie dłoni MartinaLandseera przypominało wyżymanie mokrej, zimnej ścierki.Jak Hope mogła wytrzymaćdotyk takich dłoni? Czy& ustaliliście już datę?Młody Landseer puścił do niego oko. Jasne odparł. Zamierzamy pobrać się na wiosnę.Mówię ci, twoja siostra zrobiłaze mnie szczęśliwego człowieka. Wszyscy jesteśmy dzięki niej szczęśliwi wtrącił Landseer senior, gubiąc monokl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]