[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Freya roześmiała się, rozkoszując się atmosferą bitwyi po raz kolejny machnęła w powietrzu zakrwawionymmieczem.Asoborneńskie rydwany zawróciły gwałtownie iruszyły z powrotem w stronę orków.Sigmar zamachnął się Ghal-marazem, wykonującwielki łuk i obuch wylądował na głowie orka, któryzaciskał łapska na szyi królewskiego rumaka.Czaszkazielonoskórego roztrzaskała się, a on sam zachwiał się irunął do tyłu, gdy Sigmar wymierzył mu kopniaka wbrzuch.Król skierował swego wierzchowca przedsiebie, tuż za nim podążał Pendrag trzymający sztandarw srebrnej dłoni.Był to widok, który inspirowałwszystkich otaczających ich żołnierzy do jeszczewiększego wysiłku i oddania.Sigmar w duchu zgodził się z przysłowiem, że atakjest najlepszą obroną.Z dumą obserwował króla Otwinaprowadzącego szaleńczą szarżę berserkerów.Dziki atakzatrzymał pochód orków i mimo że Otwin zostałotoczony, na pomoc spieszyły mu rydwany Freyi,wycinając sobie krwawą ścieżkę międzyzielonoskórymi.W miarę, jak nieprzyjaciele coraz ciaśniej otaczaliOtwina, Sigmar uniósł swój młot i dał znakunberogeńskim jezdzcom, aby ruszyli do ataku.Odzianiw zbroje jezdzcy uderzyli w orczą armię, tratującwrogów żelaznymi podkowami, mieczami przecinającprymitywne hełmy i wbijając włócznie w niczymniechronione plecy.Deszcz strzał nieprzerwanie padał z nieba, astłumiony bitewny gwar przybierał na sile, na kształtwzbierającej fali, która rozbija się z hukiem onadbrzeżne skały.Sigmar zablokował tarczą ciosnieprzyjacielskiego miecza i zamachnął się młotem,czując jak promieniująca od broni radość wypełniarównież jego ciało.Jego koń zarżał, gdy opryskała ichkrew zabitego orka, wypełniając nozdrza paskudnymodorem.Sigmar przycisnął uda do boków rumaka, gdy tentylnymi nogami zaatakował kilka goblinów, które czaiłysię obok jego zadu, próbując poprzecinać mu ścięgna.Unberogeńskie konie bojowe trenowano tak, abypotrafiły walczyć i bronić się w bitwie równie dobrze,jak każdy inny wojownik.Ten dereszowaty wałach, darod króla Siggurda, był równie waleczny i dobrzewyćwiczony, jak konie z hodowli Wolfgarta.Brat miecza Sigmara jechał u jego boku, wykonującpotężnym mieczem śmiercionośne łuki, miażdżącżelazne zbroje i roztrzaskując tarcze.Cały byłspryskany jasnoczerwoną krwią, ale wydawało się, żesam do tej pory nie został ranny, mimo że nie nosiłżadnej tarczy.- Unberogenowie! - zawołał Sigmar.- Do mnie!Dalej!Odpowiedział mu ryk aprobaty, podczas gdy król jużruszył głębiej między orki, uderzając Ghal-marazem bezlitości i zabijając każdego wroga, który odważył sięzbliżyć.Pod jego ciosami wrogowie padali tuzin zatuzinem.Każde uderzenie było śmiertelne, a orki, któremiały szansę spojrzeć mu w oczy, widziały w nichzapowiedz zagłady, jakby nacierał na nie sam bógzemsty.Daleko przed sobą Sigmar dostrzegł króla Otwina,walczącego o życie pośrodku gromady zawodzącychnieprzyjaciół.Towarzyszyło mu może ze dwudziestuberserkerów.Sigmar zauważył, że jednym z nich byłaUlfdar, najwidoczniej ranna w lewą rękę, która zwisałabezwładnie wzdłuż ciała.Orki coraz śmielej napierałyna broniących się ludzi, wyczuwając łatwe zwycięstwo,ale na pomoc spieszyły już asoborneńskie wojowniczki,zwiastując swoje przybycie stukotem końskich kopyt igłośnymi okrzykami.Nawet jeżeli Otwin zdawał sobie sprawę z tego, że oni jego wojownicy zostali otoczeni, nie dawał tego posobie poznać.Po prostu bez wytchnienia zadawał ciosyi kładł pokotem wszystkie orki, które znajdowały się wjego zasięgu.Całe ciało miał pokryte głębokimi ranami,z czego najpoważniejsze wydawało się rozcięcie naudzie, z którego krew spływała obficie na całą nogę.Otwin nie zwracał na to jednak uwagi, tak samo jak naułamane ostrze miecza sterczące z jego ramienia.Większość berserkerów była również ciężko ranna,ale tak jak ich władca walczyli dalej, nie zważając naból i upływ krwi.Sigmar dostrzegł nadciągającą Freyę zburzą włosów koloru płomienia.Na widok królowejstojącej dumnie na rydwanie i ścinającej pałaszem ozłotej rękojeści głowy, z taką łatwością, jakby to byłykolby kukurydzy, Sigmar poczuł gwałtowny przypływpodniecenia.Zielonoskórzy, którzy zostali okrążeni przezunberogeńskich jezdzców i asoborneńskie rydwany,znalezli się w pułapce, ale ani myśleli się poddać.Powalone na ziemię orki były tratowane przez końskiepodkowy lub masakrowane przez najeżone ostrzamikoła rydwanów.Ghal-maraz zbierał straszliwe żniwośmierci, krasnoludzki młot rozłupywał czaszki,roztrzaskiwał kości i zgniatał żebra za każdymuderzeniem.Sigmar rozbił głowę jednemu z atakujących orków,po czym uderzył tarczą w twarz następnego wrogawyskakującego zza pleców pokonanego.Siła ciosusprawiła, że sam na chwilę stracił równowagę i niezauważył monstrualnego orka stojącego za nim ztasakiem wzniesionym ku górze i gotowego, abyopuścić go w dół i rozciąć Sigmara na pół.Spojrzał za siebie tylko dlatego, że z tyłu dobiegł goprzerazliwy wrzask.Obróciwszy się w siodle, ujrzałolbrzymią bestię w zniszczonej, żelaznej zbroi,mocującą się z jednym z berserkerów Otwina.Gdy orkobrócił się wokół własnej osi, Sigmar dostrzegł, że toUlfdar zwisa z jego pleców, złamaną ręką obejmującszyję potwora i używając miecza niczym sztyletu,którym rozcinała mu gardło.Ork walczył, aby zrzucić ją z siebie, a krew tryskałamu z rozciętej tętnicy na podobieństwo cuchnącegogejzeru.Uderzana olbrzymimi łapskami Ulfdarkrzyczała z bólu i Sigmar mógł sobie jedyniewyobrażać, jak cierpiała z powodu rannej ręki.Sigmar wyswobodził stopy ze strzemion i zeskoczył zkonia, wymierzając cios młotem prosto w twarz orka.Rozległ się trzask łamanych kości i Ghal-marazzmiażdżył głowę potwora.Sigmar wylądował obokupadającego ciała, podczas gdy Ulfdar rozluzniłamorderczy uścisk na szyi potwora i potoczyła się w bokpo ziemi.Sigmar przedzierał się przez tłum walczących orków,ludzi i koni, starając się przyjść z pomocą berserkerce.Próbowała się podnieść, ale jej ręka była powyginanapod makabrycznym kątem, a ciało pokrywała krew,chociaż trudno było stwierdzić, jak wiele pochodziło zjej własnych ran.- No dalej! - wrzasnął, starając się przekrzyczećpanujący wokół harmider, i wsunął rękę pod jej ramię.-Wstawaj!Spojrzała na niego, wykrzywiając twarz w grymasiefurii, najwyrazniej nie rozpoznając go, po czympróbowała dzgnąć go mieczem.Cios był jednak taksłaby, że Sigmar bez trudu go zablokował, stawiającUlfdar na nogi.- Pohamuj się! - krzyknął.- To ja, Sigmar!Jego słowa przedarły się przez czerwoną mgłęzasnuwającą jej umysł i opuściła miecz, osuwając się wjego ramiona.Sigmar zaczął się powoli wycofywać z pola bitwy,słysząc jak triumfalne okrzyki Unberogenów iAsobornów mieszają się ze sobą, wieszcząc klęskępierwszego orczego natarcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]