[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jane wlepiła w niego wzrok.- No więc dobrze.Chodz.Chodz ze mną.Zawołaj ją i powiedz, że to koniec.- Nie mogę.- Owszem, możesz.Masz.To da ci siłę.- Podała mu mały drewnianykrzyżyk na czerwonej nitce.Wziął go od niej, przyjrzał mu się i wybuchnąłśmiechem.- Dlaczego mi się wydaje, że wiem, kto ci go dał?- Tak, dostałam go od Lizy.Dzięki niemu będziesz bezpieczny.- Tak myślisz? - Rzucił amulet w kierunku kominka, ale krzyżyk był zbytlekki i upadł u jego stóp.- Nic nie może mi zapewnić bezpieczeństwa, Jane.Nic.Brid jest silniejsza od nas wszystkich.Nie można jej pokonać.- Bzdury.- Jane chwyciła go za rękę.- Chodz.Chodzmy na górę iskończmy z tym.- Nie, Jane.Wyjdzmy tylko na ten wieczór.- Przyciągnął ją do siebie.-Proszę cię, kochanie.Chcę wyjść z tego domu.- Ja także, ale nie chcę się bać wracać, Adamie.- Chwyciła go za rękę iAnula & ponaousladansc ciągnęła ku drzwiom.- Chodz, to nam zajmie tylko minutę.I będziesz wolny.Zatrzymała się, puściła na chwilę jego rękę i wróciła po krzyżyk.Cienki złotyłańcuszek splątał się i kiedy pociągnęła lekko, chcąc z tej plątaniny wydostaćzameczek, kruchy ze starości krzyżyk pękł i rozleciał jej się w ręku.Patrzyła naniego wstrząśnięta.- Mój krzyżyk! - Maleńkie kawałki czerwonych jedwabnych nitekprzywarły jej do palców.- Adam! Mój krzyżyk!Popatrzył na krzyżyk i potrząsnął głową.- Chyba nie myślisz naprawdę, żeon cię przed nią zabezpieczy, Jane.Gdyby chciała wyrządzić ci krzywdę, zrobiłabyto już dawno.- Westchnął.Jane popatrzyła na małe kawałki gałązek w dłoni, po czym z bólem sercarzuciła je na dywan i otrzepała ręce z kurzu.- No to chodzmy.Wejdzmy na górę.Wolno ruszył za nią po schodach.Zatrzymała się na podeście.Zostawiładrzwi pokoju gościnnego otwarte, była tego pewna.Otwarte, żeby zimne, wilgotnepowietrze przepłynęło przez dom.Teraz były zamknięte i czuła ten ostry, zwierzęcyzapach, który zawsze snuł się za Brid, ilekroć się pojawiała.Widząc, że Adam sięwaha, chwyciła go za ramię i ścisnęła.- Możesz to zrobić.Tylko jej powiedz, że to koniec.Powiedz jej, żebyodeszła.- Ona nie odejdzie, Janie.- Odejdzie, jeżeli się okażesz dość silny.- Wspięła się na palce i pocałowałago w policzek.- Możemy to zrobić wspólnie.A potem pójdziemy gdzieś, żeby touczcić.Popatrzył na nią z powątpiewaniem.Puściła jego ramię, ale jeszcze przezchwilę czuł dotyk jej zimnych palców.- Idziemy.- Bez krzyżyka czuła się naga.Stanowczo odsunęła od siebie touczucie.Wszystko, co musiała zrobić, to pójść tam z Adamem.Będzie musiał sięuporać z Brid.Niechętnie postąpił krok do przodu i położył rękę na gałce u drzwi.Anula & ponaousladansc - Jesteś pewna, że postępujemy słusznie? - zapytał przez ramię.- Tak.- Pchnęła go lekko.- Idz.Powoli przekręcił gałkę i otworzył drzwi.Brid stała w pokoju.Miała na sobiedługą zieloną suknię, a włosy spięte filigranową klamrą w kształcie skaczącegołososia.Patrzyła prosto na niego, a mimo to miał wrażenie, że go wcale nie widzi.- A-dam.Wydawało mu się, że słowo to dotarło do niego z ogromnej odległości.- A-dam, dlaczego jesteś na mnie zły?- Czas, żebyś odeszła.- Głos Jane wydał mu się nagle bardzo głośny.-Adam nie chce cię już dłużej.Chcemy, żebyś opuściła nasz dom.Brid nadal patrzyła w kierunku Adama, a on miał wrażenie, że nie usłyszałasłów Jane.Zrobiła krok do przodu, a Jane mimo woli się cofnęła.- A-dam, kochamcię.Gdzie jesteś, A-dam?Podeszła bliżej, a Jane po raz drugi się cofnęła.Znalazła się znów na podeście.Powinna była zachować fragmenty tego krzyżyka.Gdyby miała je w kieszeni,czerpałaby z nich siłę.- Odejdz, Brid! - Głos Jane nadal był silny.- Adamie, powiedz coś! Każ jejodejść.- Przykro mi, Brid.- Adam odwrócił się, żeby spojrzeć na żonę.Uśmiechnął się i znów patrzył na Brid.- Musisz odejść.Jestem zmęczony.Brid spojrzała w jego stronę i wydało mu się, że po raz pierwszy skupiła nanim spojrzenie.- Zmęczony? - Mówiła do niego, a Jane nagle zdała sobie sprawę, że tesłowa wcale nie płyną z jej ust, tylko dolatują skądś z daleka.- Biedny A-dam.Bridsprawi, że poczujesz się lepiej.- Z wyciągniętymi rękami zbliżyła się do niego.- Nie! - krzyknęła Jane.- Nie dotykaj go! Idz sobie!Brid odwróciła się do niej szybko, jakby ją zobaczyła po raz pierwszy, zrobiłaniezadowoloną minę i powiedziała niemal łagodnie:- Nie jesteś dobra dla niego.To ty musisz odejść, nie ja.- Nagle otworzyłaszeroko oczy ze zdumienia, widząc, że Jane nie ma krzyżyka.Mały krzyżykAnula & ponaousladansc pulsujący ochronnym światłem nie wisiał już na szyi Jane.Brid minęła Adama i wyszła na podest.- Adam! - krzyknęła Jane głosem piskliwym z przerażenia.- Powiedz jej!- Odejdz.Adam cię nie chce.Brid wyciągnęła rękę; wydawało się, że ledwo się poruszyła, ale Jane poczułagwałtowne pchnięcie w pierś.Zrobiła krok do tyłu i runęła ze schodów.Rozległ się przejmujący, choć niezbyt głośny krzyk, kiedy jej ciało upadło zgłuchym łoskotem, a potem zapadła kompletna cisza.- Jane! - krzyknął Adam.- Jane! Nic ci się nie stało?- Ona nie żyje.- Brid uśmiechnęła się do niego.- Chodz, mój najdroższy.- Wyciągnęła dłoń, chcąc go wziąć za rękę.Adam odepchnął ją i wybiegł na schody.- Jane? Jane! O mój Boże! Jane, nic ci nie jest? - Zbiegł na dół, prze-skakując po dwa stopnie naraz.Nie dotykając jej wiedział, że nie żyje.Szyję miała wykręconą, głowę opartąpod dziwnym kątem o ścianę.- Jane? - szepnął.Ukląkł obok niej i dotknął szyi zauchem, ale już wiedział, ze to koniec.Nie żyje.Jane nie żyje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl