[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pomyślałam, że może Jo poda mi kilka szczegółów na temat jego charakteru.- Dlaczego szukałaś jej w domu?- Nie było jej w stajni z resztą modelek.Gdzie indziej mogłaby być?Cain nie odpowiedział.- Mówi się, że Jo ma nowego kochanka - brnęła dalej Christy.Mężczyzna napił się znowu.Cokolwiek myślał, nie sposób było wyczytać tego z jego twarzy.- Wiesz, kto to może być?- Połowa stanu Kolorado - odparł.- Czyżbyś mówił z własnego doświadczenia?- Z Jo-Jo? - zapytał sardonicznie.- Nigdy w życiu.Ta kobieta już dawno przestała być sobą.Jo-Jo! Christy była wstrząśnięta.Wydawało jej się, że tylko ona nazywała siostrę imieniem z dzieciństwa.Wszystkojedno jak bardzo Cain jej teraz nienawidził.Jedno jest pewne, kiedyś zbliżył się do Jo-Jo na tyle, że opowiedziała mu oswoim dzieciństwie.Przecież on może wiedzieć o mnie, pomyślała.Boże, w co ja się wpakowałam?Niewiele myśląc, sięgnęła po szklankę.Nieopatrznie wzięła zbyt duży łyk i znowu musiała walczyć z napływającymiłzami.- Jo-Jo? Tak ją nazywają? - zapytała wreszcie.- Ona sama tak o sobie mówi.- Naprawdę? Jest jakiś konkretny powód?- Jo-Jo nie potrzebuje powodów - stwierdził Cain.- Uważa, że uroda jest wystarczającym usprawiedliwieniem dlawszystkiego, co robi.- Powiedziała ci coś więcej o sobie?- Dlaczego miałaby mi o sobie opowiadać? Po prostu chciała sprawdzić, jak to jest zrobić to z mordercą.Christy wzdrygnęła się.Odczuwała ulgę, a jednocześnie była przerażona.- Nienawidzisz jej - zauważyła oskarżycielskim tonem.Cain napił się i odstawił szklankę.Wokół jego ust pojawiły się ponure bruzdy.- Dobra, Ruda.Nie znalazłaś w domu boskiej Jo, ale coś musiałaś chyba wywęszyć, skoro się tak wystraszyłaś.- Widziałam - głos zadrżał jej na samo wspomnienie - ochroniarzy, którzy pobili Johnny’ego.Zrobiło jej się zimno, kiedy przypomniała sobie ciosy pistoletem, uderzenia pięści i krew na dywanie.Zamknęła oczyi pociągnęła kolejny łyk mocnego trunku.- Bili go na twoich oczach? - zapytał z niedowierzaniem Cain.- Nie wiedzieli, że tam jestem.- Gdzie się schowałaś?- W garderobie Jo.- Dlaczego go stłukli? - zapytał mężczyzna.- Próbował się włamać do któregoś z pokoi.Grzebał kilka minut przy zamku, potem usłyszał ochroniarza i pobiegł dosypialni Jo, żeby się schować.Usłyszałam, że nadchodzi i schowałam się pierwsza.- Musiał być niezły ten zamek.- Czemu?- Johnny jest dyplomowanym włamywaczem, w końcu trzy lata spędził w więzieniu.- Jak zwykle, na wzmiankę owięzieniu wyraz twarzy Caina stal się jeszcze bardziej niedostępny.35- Czego strażnicy chcieli od Johnny’ego? - zapytał po chwili.- Chcieli z niego wyciągnąć, czego szukał.- I co to było?- Nie wiem - odparła.- Nie powiedział im.- Dlatego mu dołożyli.- Tak.I.myślę, że się go bali.- Mądrzy chłopcy.Johnny jest znany z tego, że potrafi znieść niezłe lanie, a jeszcze lepsze komuś sprawić.- Dzisiaj to on inkasował ciosy.- Dziewczyna przełknęła ślinę.- Bili go pistoletem po twarzy.- To niepodobne do Hammonda.- To nie Hammond, to ten drugi.Widać było, że bardzo mu się to podobało.On.to było.Christy napiła się pospiesznie, próbując się pozbyć opanowującego ją strachu i mdłości.- Co było potem? - zapytał Cain.Jego głos był bardziej współczujący niż słowa.- Johnny się wystraszył.Chciał rozmawiać z którymś z ludzi Huttona.- Z kimś konkretnym?- Z Autrym- Równie dobrze mogliby przywiązać mu kamień u szyi i wrzucić go do rzeki.- W rozmowie Autry wydał mi się całkiem sympatyczny, pomijając fakt, że wyglądał jak przebieraniec.- Facet jest byłym agentem FBI.- Teraz rozumiem, dlaczego ktoś taki jak ty nie mógłby mieć o nim dobrego zdania.- „Ktoś taki jak ja” - powtórzył chłodno Cain.- Czyli były więzień?Christy uciekła spojrzeniem w bok i wzięła kolejny łyk brandy.Kiedy podniosła wzrok, Cain intensywnie wpatrywałsię w ogień.Dziewczyna bezwiednie podniosła szklankę do ust, usiłując odpędzić niepokój towarzyszący jej uparcieod chwili rozmowy telefonicznej z Jo-Jo.- Ruda? - zapytał miękko mężczyzna.- Po co tak naprawdę poszłaś do domu Huttona?9Podczas gdy Christy usiłowała coś wymyślić, Cain obserwował ją z wyrazem zaciekawienia na twarzy.Zupełniejakby byli na pierwszej randce, a on nie mógł się zdecydować, czy pocałować ją na pożegnanie, czy nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]