[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ich ciemnokasztanowe włosy połyskiwały w słońcu, aniebieskie oczy spoglądały ciepło na Dianę.296ewa7775 + emalutkausoladnacs - Mają dobre oko do koni - zauważył Glenkirk.- I do dziewcząt - dodał jego brat, książę Lundy.Parsknęlizgodnym śmiechem.Goście zsiedli z koni.Wierzchowce zabrano, a księcia orazmarkiza wprowadzono do wielkiej sali, gdzie czekał już poczęstunek.Na widok zgromadzonej licznie rodziny Esmondom opadła niecoszczęka.Pięciu braci Diany, nawet najmłodszy, zaledwie siedmioletni,było potężnie zbudowanymi zabijakami, dumnymi ze swej postury iszorstkich manier.Najmłodsza z sióstr bardzo ich przypominała i tylkośrednia, przedstawiona jako Mair, wydawała się podobna zusposobienia do Diany.Dygnęła wdzięcznie na powitanie.Podczas niezobowiązującej pogawędki, jaka się wkrótcewywiązała, Mair przysunęła się do siostry i wyszeptała:- Mam nadzieję, że nie wybrałaś markiza.- Dlaczego? - spytała Diana cicho, zdumiona.- Czy to Cynara poleciła ci mnie wypytać?- Nie - odparło spokojnie dziewczę.- Nie powiem jednak nic,póki nie przemówisz, a potem może też nie.Diana potargała złotorude włosy siostry.- Zabawna z ciebie dziewuszka - powiedziała.- Tęskniłam zatobą.- A teraz, gdy przyjechałam, wybierasz się za mąż.- Spodoba ci się tutaj.Zamieszkam niezbyt daleko, będziemywięc mogły się odwiedzać.Poza tym babcia, ciotka i wuj będą cięrozpieszczać.- Myślisz czasem o Glenkirk? - spytała Mair.- Gdy przyjechałam po raz pierwszy do Anglii, bardzo za nimtęskniłam, lecz to minęło - przyznała Diana.- To już nie był mój dom,a i Queen's Malvern wkrótce przestanie nim być.Podano główny posiłek dnia.Diana zasiadła pomiędzy dwomaadoratorami przy nakrytym lnianym obrusem stole w przytulnej297ewa7775 + emalutkausoladnacs jadalni księstwa Lundy.Ledwie mieli czas odezwać się do niej, gdyżPatrick natychmiast zaczął wypytywać ich o to, jakie mają domy, jakfunkcjonuje ich domowe gospodarstwo i jakie osiągają dochody.W pewnej chwili utkwił w obu mężczyznach wzrok i Diana, któraznała to spojrzenie, wiedziała już, że pytanie, jakie za chwilę padnie,nie będzie przyjemne.Zamknęła oczy i wstrzymała instynktownieoddech.- Czy któryś z was ma kochankę? - zapytał książę - i nie mamtu na myśli głupiutkiej mleczarki, z którą od czasu do czasu sięzabawiacie, jak każdy zdrowy mężczyzna powinien, ale kobietę,mieszkającą we własnym domu, którą byście utrzymywali.Więc jak?- Nie - odparli blizniacy unisono.Książę zaczerwienił się przy tym lekko, a jego mina wskazywałajasno, co sądzi o takim braku delikatności.- Diana uzna zapewne, że zbyt srogo was potraktowałem -powiedział Glenkirk w formie przeprosin, ponieważ reakcja księcia nieuszła jego uwagi - ale to moją najstarszą i najbardziej kochaną córkęchcielibyście poślubić, panowie.Zatem, macie jakichś bękartów, zktórych powinniście się wytłumaczyć?- Spłodziłem zapewne jedno czy dwoje dzieci - odparł markiz.- Nie wiesz tego, panie? - zapytał Glenkirk.- Mój brat ma troje dzieci - odparł książę.- Ja zaś jedno,czteroletnią córeczkę.Jej matka była córką mojego łowczego.Dorastaliśmy razem.Nazywała się Anne Flemming.Umarła, wydającna świat naszą córkę, także Annie.Otrzymała imię po matce.Mieszkaz dziadkami, a ja troszczę się o to, aby niczego jej nie brakowało.Niezaprę się swojej krwi, nawet po to, by się ożenić.Glenkirk skinął głową, uśmiechając się ledwie dostrzegalnie.Apotem zwrócił się do markiza:298ewa7775 + emalutkausoladnacs - Okłamałeś mnie, chłopcze, czy po prostu nic cię to nieobchodzi? - zapytał chłodno.- Mężczyzna powinien wiedzieć, ile dziecispłodził, wszystko jedno, ślubnych czy nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl