[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Patsy otuliła się szlafrokiem.- My, dziewczyny, musimy się trzymać razem, skoro faceci są, jacysą.- Pokręciła głową.- To skurwysyn.- Fakt - potwierdził Nick.Opuszczał ganek podbudowany przekonaniem, że miał rację, arównocześnie jeszcze bardziej zaniepokojony o Quinn.Próbował sobieuzmysłowić, w jaki sposób można jej pilnować.W domu będziebezpieczna, dopóki będą z nią Darla i Joe, ale przecież nie spędzałacałego czasu w domu, chodziła do szkoły i na te przeklęte próby.A poza tym pragnął Quinn.Potrzebował jej, co było jeszcze gorsze,ale tak wyglądała prawda.Godzinę pózniej, już u siebie w domu, starał się wykombinować, wjaki sposób do niej wrócić - może na początek wysłać kwiaty? - I wtedyzadzwonił Joe.- Rozmawialiśmy z Frankiem Atchitym.Próbowaliśmy go tuściągnąć, żeby wziął odciski palców.Ale jego to wcale nie interesuje.- A dlaczego nie, do jasnej cholery? - Policja w Tibbettnie byłaponaousladanscdokładnym odpowiednikiem NYPD Blue, ale dotychczas Frank zazwyczajwykazywał się kompetencją.- Nie mamy dowodów.- Joe także wydawał się zdegustowany.- Tostary dom, władze miejskie przeprowadziły w nim już dziesiątki kontroliz powodu nieprzepisowych instalacji, więc przeciek gazu i wybite oknowydały mu się czymś całkiem zwyczajnym.A Bill w tym mieście uchodziza bóstwo, przez te wszystkie dobroczynne gówna i pracę z dzieciakami.Frank po prostu nie chciał o tym słuchać.Powiedział, że jutro wpadnie sięrozejrzeć, ale w istocie nie był szczególnie zainteresowany.- Cholera! Ja z nim porozmawiam - zaproponował Nick.- Nie.Pozwól, że ja to załatwię.Jestem jej ojcem i gram z nim wpokera.Jak tu jutro przyjdzie, zmuszę go, żeby coś zrobił.Nick wściekał się, dopóki o ósmej nie zadzwoniła Edie.- Cześć, Nick.Quinn i Darla zajmują się stroną technicznąprzedstawienia, ale mamy już coraz mniej czasu i przydałaby się jakaśpomoc do oświetlenia i dzwięku.Zastanawiałam się, czy.- Joe do ciebie dzwonił - przerwał Nick, wiedząc, że takie szczęścienie może go spotkać dwukrotnie w ciągu jednego dnia.- Owszem - przyznała Edie.- Martwi się o nią.I ja też.- I ja.Będę na próbach.Razem z Maksem.Ani na chwilę niespuszczę jej z oczu.- Tak jak Bill - dodała Edie.- Zupełnie inaczej niż Bill.W poniedziałek rano poszedł do kwiaciarni i kazał wysłać Quinn doszkoły tuzin czerwonych róż.Nie było to wiele, ale zawsze jakiśpoczątek.ponaousladanscW poniedziałek Quinn stała na scenie oparta na kulach i rozmawiałaz Theą o horyzoncie, kiedy zobaczyła, że tylnymi drzwiami wchodząNick i Max.Urwała w pół zdania, trochę zadyszana z powodu obecnościNicka.Usiłowała sobie wmawiać, że to przegrany facet, uwielbiającypizzę i posyłający czerwone róże, a mimo to każda komórka jej ciaławyrywała się do niego.- Co to za jedni? - spytała Thea.- Mąż i szwagier pani Ziegler.- Quinn przyglądała się kartonowi,który dekorował głąb sceny, bo właśnie tam powinna patrzyć.- Ten przystojniak to mąż, a ten seksowny to szwagier, tak? - pytałaThea.- Dobry strzał.- Więc kim jest dla pani ten szwagier?- Absolutnie nikim.Więc jeśli będziemy rozjaśniać farbę w miaręposuwania się do góry.- A mnie się zdawało, że mój stosunek do Jasona jest dla wszystkichoczywisty.To nie jest nikt.Nawet gdyby się nie wiedziało, kim jest, niebyłby nikim.- Uwierz mi.On po prostu nie istnieje.- Co on robi?- Thea! - skarciła ją surowo Quinn.- Tylko się pytam.- Thea spoglądała przez ramię Quinn.-Cześć!- Cześć - odpowiedział Nick, a Quinn lekko zadrżała, bo znalazł siętak blisko.- Mówiłam ci w sobotę, że czuję się doskonale - powiedziała, nieodwracając głowy.- Niepotrzebnie przyszedłeś.ponaousladansc- Poproszono mnie - wyjaśnił, wciąż stojąc tuż za nią.-Edie mniewezwała.Quinn obróciła się gwałtownie, starając się nie rozkoszować jegoponowną bliskością.- To nieprawda.- Pulpit oświetleniowy - oświadczył Nick, patrząc na nią tymiswoimi ciemnymi, tak bardzo ciemnymi oczami.- Potrzebowałaelektryka.- Nie jesteś elektrykiem.- Jasne, że jestem.- Uśmiechnął się do niej, zbierając myśli.- Joemnie wyszkolił.Odwróciła się do niego plecami.- Edie jest tam na froncie.Z Darlą.Podejdz na skraj sceny, wtedy jązobaczysz.- Dobra.Kiedy odszedł, Thea zauważyła:- Musiał zrobić coś naprawdę okropnego.- Jeszcze gorzej.- Więc nie zasługuje na jeszcze jedną szansę?Quinn podniosła wzrok i zobaczyła, że Thea z wyrazną sympatiąobserwuje Nicka.Pewnie odnosi wszystko do własnych problemów zJasonem.- Dałam mu trzy szanse.I zmarnował je.- Aha - współczucie Thei znowu wróciło do Quinn.- Ale on jestnaprawdę seksowny.Czy to o nim pani mówiła? %7łe robi się pani słabo?Czy to od niego te róże? Jak pani go zdobyła?- Nie należy do mnie.I wcale go nie chcę.ponaousladansc- Należy.Stałam na tyle blisko, kiedy na panią patrzył, że i do mniedotarły te prądy wysokiego napięcia.- Pięknie powiedziane
[ Pobierz całość w formacie PDF ]