[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden z leżących żołnierzy podniósł się nieco i przeraźliwie ziewał.Nakor odwrócił się w drugą stronę i zobaczył, że oficer, którego nabrał, stoi tyłem do ogniska i gapi się na rzekę.Isalańczyk wstał, powiedział ziewającemu najemnikowi: -Miłego dzionka, sąsiedzie! - i ruszył tam, gdzie spodziewał się odnaleźć Calisa.Erik zerknął ku miejscu, gdzie w odległości paru stóp od niego siedzieli Calis, Foster oraz de Longueville, który zajął się polerowaniem głowni swego miecza.Wrócili do obozu po zapadnięciu zmierzchu i Calis poszedł do leżącego przy moście namiotu oficerów, by zameldować o wyniku ich misji, podczas gdy Erik i inni zajęli się końmi.Po powrocie kapitan nie dał po sobie poznać, jak mu poszło - rzadko jednak okazywał coś, co można by uznać za oznaki irytacji czy zadowolenia.Teraz jednak Calis wreszcie zdradzał emocje związane z oczekiwaniem - a wy wołał je widok Nakora, przemykającego wzdłuż wydeptanej przez kopyta i ludzkie stopy ścieżki, łączącej obóz Orłów z resztą zbiorowiska namiotów.Mały Isalańczyk zatrzymał się wreszcie, a z jego twarzy nie schodził przylepiony niemal uśmiech.- Uff! - stęknął, siadając ciężko obok Fostera.- Wiecie, że znalezienie was było nie lada wyczynem? Mnóstwo proporców z rozmaitymi ptaszyskami, mnóstwo czerwieni na sztandarach, a większości tych ludzi - kiwnął dłonią w kierunku reszty obozowiska - nic nie obchodzą ich sąsiedzi.Bezczelni ignoranci.Nikt nic nie wie!- Nie płaci im się za myślenie - mruknął leżący na plecach i gapiący się w niebo Praji, który bezmyślnie dłubał w zębach drewnianą drzazgą.- Owszem, nie zaprzeczę.- Czegoś się dowiedział? - spytał Calis.Nakor pochylił się do przodu i ściszył głos, tak że Erik musiał wytężyć uwagę, by podsłuchać, o czym była mowa - choć i on, i pozostali, robiący to samo członkowie drużyny, udawali, że nic ich to nie obchodzi.- Nie sądzę, by omawianie tego tutaj było dobrym pomysłem.powiedzmy, że nie spodoba ci się to, co usłyszysz.- Dalejże, mów - mruknął Calis.- Dobrze.- kiwnął głową Nakor - mam nadzieję, że mnie zrozumiesz, kiedy ci to powiem.Jeżeli miałeś jakiś pomysł dotyczący tego, byśmy się stąd wynieśli, to dzisiejsza noc świetnie się do tego nada.Nie musimy już tu siedzieć.- Cóż.- odpowiedział Calis - teraz, gdy już wiemy, gdzie jest bród, moglibyśmy spróbować się wymknąć chyłkiem, a na drugim brzegu przekonać patrole, że mamy raz jeszcze udać się z misja, na południc.Nakor otworzył swój przewieszony przez ramię Wór Nieskończonych Niespodzianek i wyjął z niego jakiś zwitek.- Może to pomoże ich okpić.Jedynie dzięki sporemu wysiłkowi Erik stłumił śmiech, widząc wyraz twarzy Fos tera oraz de Longueville'a.Spojrzeli na podane im dokumenty, a kapitan dopiero po dłuższej chwili powiedział: - Nie jestem biegły w tej urzędowej pisaninie, ale wyglądają na autentyczne!- Bo są autentyczne! - żachnął się Nakor.- Ukradłem je z namiotu generała Fadawaha!- Tego, który jest Najwyższym Wodzem wojsk Królowej? - zdumiał się Foster.- Tego samego.Był zajęty.i nikt niczego nie zauważył.Udawałem niewolnika.Pomyślałem, że mogą się przydać, pomyszkowałem więc tu i lam.A jeśli chodzi o generała, to wydaje mi się on nieco podejrzany.Nie jest tym, za kogo się podaje.i gdybym się tak nie spieszył, by dostarczyć ci wiadomości, zostałbym tam, by się przekonać, co to za ptaszek.Calis przyjrzał się wszystkim czterem dokumentom.- Może się udać.Ten papier, to ogólny rozkaz do wszystkich jednostek, by przepuścić okaziciela dokumentu.Oczywiście nie napisano tu nic o setce ludzi, towarzyszących okazicielowi, ale myślę, że jeśli będziemy postępować mądrze, to jakoś się wykręcimy.- Dobra nasza - mruknął Praji, wstając z miejsca - ale minęło już pół dnia i jeżeli mamy przekonać jakiegoś dowódcę patrolu, lepiej będzie ruszać natychmiast.No.chyba że chcecie poczekać do jutra?Calis spojrzał na Nakora, który lekko pokręcił głową w geście przeczenia.- Ruszamy teraz - oznajmił półelf.Ludziom przekazano rozkazy, że mają zwijać się bez pośpiechu, ale i bez zwłoki.Erik nie spostrzegł żadnych oznak, że ktoś z sąsiednich obozowisk zauważył, iż dzieje się coś niezwykłego.Wszyscy zajmowali się swoimi sprawami.Nikogo nie obchodziło to, że zajmujące sąsiednie stanowiska kompanie wyjeżdżały i wracały na miejsca.Nie minęła godzina i uformowano szyk marszowy, a Calis polecił - skinieniem dłoni - by Erik i jego drużyna zajęli miejsce tuż za jego sztabem - w skład którego wchodzili Nakor, Praji.Vaja.Hatonis i de Longueville.Fosterowi przypadło dowodzenie tylną strażą - drużyną najbardziej doświadczonych żołnierzy.Gdy Jadów Shati i Jerome ruszyli ku tyłom, gdzie czekał na nich Foster, Erik pozdrowił ich skinieniem dłoni, dodając do tego gest oznaczający życzenie szczęścia, na co Jadów odpowiedział jednym ze swoich najszerszych uśmiechów.Pojechali na północ, drogą równoległą do rzeki, aż dotarli do mostu.- Szybko go kończą - zauważył Praji.- Bo mają wielu ludzi, którzy przy nim pracują - mruknął Nakor.- Sam tu pracowałem przez parę dni, by dostać się na drugą stronę.- Czekajże.- odezwał się Vaja.- Przecież tu niedaleko są dość wygodne brody.Po co zadali sobie tyle trudu?- Królowa nie ma ochoty moczyć sobie stóp - odparł Nakor.Calis i Erik spojrzeli na niego, lecz Nakor wcale się nie uśmiechał.Dotarli do widety, gdzie na posterunku stał krępy sierżant.- O co znów chodzi?- Witamy raz jeszcze, sierżancie - rzekł Calis.Sierżant poznał Calisa, którego zaledwie wczoraj widział na czele kompanii.- Co, znowu na podjazd?- Mój raport nie uszczęśliwił generalicji.Podejrzewają, że nie zapuściłem się dostatecznie głęboko na południe.Ruszamy znowu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl