[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może to było egoistyczne, ale tę pamiątkę poLukeu chciałam mieć przy sobie.Kątem oka wyłowiłam ruch, coś zasłaniającego słońce międzyrzadkimi drzewami na granicy pola.Przed moimi oczami pojawił sięwysoki mężczyzna, ze skórą brązową jak pył na drodze.Z powoduwzrostu musiał poruszać się powoli pod gałęziami drzew.Był zupełnienagi, miał długie, żylaste mięśnie, jak jeleń albo koń wyścigowy.Chociażmoją uwagę przyciągać powinna jego nieprzyzwoita nagość, umiałamskupić ją jedynie na.ogonie: długim, przypominającym bat,zakończonym kępką sierści jak u kozła.Owfej, musiał nim przecież być,zatrzymał się i z wolna odwrócił w moją stronę.Jego oczy byłyrozmieszczone zbyt blisko siebie, a nos zbyt długi i wąski w stosunku doszerokich ust, by można go było wziąć za człowieka.Było to spojrzeniedzikiej istoty, istoty świadomej, że wcale się nie boję i nie zwracam na niąuwagi.Przeczekałam, aż w końcu zniknie mi z oczu, a potem popędziłamdo Sary i wsiadłam, dzierżąc w objęciach słój.- Co to? - Sara odłożyła pismo.- To jakiś sok przeciw fejom, który zrobiła moja Babi.- Och, jej.Skąd to masz?- Z auta Lukea.- Pokazałam ręką.- Lukę to ten przystojniak? Gdzie on jest?- Nie wiem.Sara zmarszczyła brwi.- Zaczynam się bać.To normalnie zaczyna mi przypominać horror, awiadomo, że ładna laska zawsze ginie pierwsza.Wynośmy się stąd.Tak też zrobiłyśmy pozostawiając jedyny dowód na istnienie Luke'ana polnej drodze za nami.Rozdzial 17Dlaczego szukasz słowa przesilenie"? Zgarbiona przy laptopie tatymaniakalnie wpisując w wyszukiwarkę słowa takie, jak przesilenie", dłużnik Królowej" czy Tomasz Rymopis" nawet nie usłyszałamwejścia Delii.- Cholera jasna! - Udało mi się opanować łomot serca.To jej skradaniesię zaczynało mnie naprawdę denerwować.Odwróciłam się ipopatrzyłam na nią, jak stoi tuż nad moim ramieniem z kubkiem kawy igapi się na mnie zielonymi oczami.Boże, ależ od niej biło życiem.Jakbywcześniej była czarno-białą fotografią, a teraz nagle nabrała żywychbarw.Przeraziło mnie to totalnie.Nagle opuściło mnie poczucie winy zato, że smaruję wywarem Babi buty rodziców, a ją zostawiam bez ochrony.Delia pochyliła się nad moim barkiem i spojrzała na monitor.Była toprzesłodzona strona o nazwie Grządka Wróżek, z listą roślin mającychprzyciągnąć feje do ogródka.Czytałam właśnie o tym, jak w nocświętojańską moc letniego przesilenia powoduje, że zaciera się granicamiędzy światem ludzi i światem nadprzyrodzonym.Strona zalecaławystawianie spodeczków z mlekiem i palenie ty-mianku, by zapewnić sobie najlepsze warunki do odwiedzin fejów.Bezskutecznie próbowałam sobie wyobrazić, jak ten kozi fej, albo jeszczelepiej: Aodhan, niby kotek chłepcze mleko ze spodeczka.Skąd oni bralitakie pomysły? Delia zaczęła się śmiać.- Co tu j eszcze masz ?Wzięłam pod uwagę pochwycenie laptopa i ucieczkę, ale zamiast tegoodsunęłam się i pozwoliłam jej sięgnąć ponad moją ręką, żebyposprawdzała inne otwarte okienka.Jej oczy natrafiły na balladę oTomaszu Rymopisie, porwanym przez Królową Elfów i obdarzonymjęzykiem, który nie mógł kłamać i na stronę z definicją wyrażenia dłużnik Królowej": najemnik w dawnej Irlandii.Kiedy czytała, w jejoczach odbijał się prostokąt monitora.Skończywszy, odsunęła się.- Pewnie powiesz mi, że to w związku ze szkolnym zadaniem.Niewiedziałam dlaczego, ale jej słowa cholernie mnie przeraziły.Przekroczyła granicę między do tej pory jedynie sugerowaną obcościąa otwartą wrogością.- To chyba byłoby tak samo, jakbyś ty mi powiedziała, że Luke azobaczyłaś po raz pierwszy na moim konkursie - powiedziałam, staranniedobierając słowa.Delia zastygła.Teraz czas na jej ruch w naszych werbalnych szachach.- Mam chyba ciekawe zagadnienie do twojej pracy domowej.-Nachyliła się znowu nade mną, umieściła kursor w okienkuwyszukiwarki i wpisała: jak uwolnić zakładników".Pomalowanympaznokciem wcisnęła przycisk enter.Patrzyłam na listę artykułów prasowych i wpisów wblogachi przypomniałam sobie, jak wcześniej Delia podała mi słuchawkętelefonu.Już wtedy wiedziała, co się stało z Jamesem.A potemzadzwoniła do Petera, żeby być pewna, że i ja się dowiem.- Musi bardzo cierpieć - powiedziała Delia w eter.- Słyszałam, że byłotam niesamowicie dużo krwi.Jeżeli jeszcze żyje, nie zostało mu za dużoczasu.Miałam ochotę zatkać sobie uszy i oczy odciąć się od jej głosu,udawać, że w moim coraz bardziej dziwacznym życiu przynajmniejciotka diwa operowa się nie zmieniła.- O co ci chodzi? , Delia wyciągnęła rękę.- Może dasz mi pierścionek Babi?Zamrugałam wstrząśnięta i oszołomiona tą niespodziewaną prośbą.- Nie.Raczej nie.Babi chciała, żeby był mój.- A teraz trzeba jej go oddać.- Powiedziałam: nie.Dłoń Delii wyskoczyła na mnie i schwyciła mój nadgarstek zzaskakującą siłą.Drugą dłonią złapała pierścionek i zdarła go z palca,ciągnąc mocno za skórę.Z bólu straciłam oddech.Odepchnęła mójnadgarstek i wsadziła pierścionek do kieszeni.Spojrzałam na nią, czującpalącą obecność kluczyka od Lukea na szyi, tuż pod kołnierzykiemcienkiego swetra, który miałam na sobie.Bałam się, że jakimś sposobemdowie się o jego istnieniu i także zedrze go ze mnie.- A teraz idziesz na spacer - powiedziała, pokazując na drzwiwyjściowe.- Zwariowałaś? - Podskoczyłam i wycofałam się w stronę dużegopokoju, żałując, że na moje badania wybrałam sobie gabinet taty.Pewniepowinnam biec szybciej, ale po prostu wciąż nie mogłam pozbyć sięobrazu Delii jako zwykłej, szarogęszącej się ciotki.-Mamo!Delia znów złapała mnie za ramię, ściskając je stalowym uchwytem.- Ona nie słyszy.Wiłam się i szarpałam, czując piekący ból w miejscu uścisku.- Co ty z tego masz?- Nie mów mi, że jesteś taka głupia.- Delia bezceremonialniepowlekła mnie w stronę przeszklonych drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]