[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mógł teraz nie zareagować.Watson była przecież w mundurze! A jeśli dowiedzieliby się o tym dziennikarze?•Myśli pani, że widok umundurowanej policjantki, która wychyla się przez okno i klnie jak szewc, przysłuży się wizerunkowi policji w społeczeństwie?•Nic nie myślałam, sierżancie.•Jackie… W takiej chwili wszyscy wychodzimy na idiotów.Drażniszswoim zachowaniem tych, którzy cię widzą i tych, którzy dowiedząsię o wszystkim z drugiej ręki.Ryzykujesz utratę pracy.Odcień rumieńca na twarzy Watson przeszedł z truskawkowego w bu—raczkowy.-Ja… Przepraszam.Umilkła zakłopotana.Logan nic nie mówił, niespiesznie liczył w myślach do dziesięciu - i klął w duchu na czym świat stoi.Miał nadzieję, żezaimponuje posterunkowej dowcipem, że popisze się bystrością dedukcji.Że pokaże jej, jakim świetnym jest facetem - takim, z którym warto się przespać drugi raz.Nie zamierzał zmyć jej głowy.No, chyba że pod prysznicem…Osiem.Dziewięć.Dziesięć.- No dobrze… - Błysnął najbardziej przyjaznym uśmiechem.- Nikomu nie powiem, jeśli ty nie powiesz.Nie spojrzała na niego.- Dziękuję, sierżancie.Włączyła silnik.14018U dwiedzali pozostałych bukmacherów z listy, w samochodzie panowałauprzejma, lecz sztywna atmosfera.Posterunkowa Watson zwracała się do Logana „sierżancie” i odpowiadała na zadawane jej pytania, ale sama nie wychylała się z niczym, co bezpośrednio nie dotyczyło dochodzenia.Popołudnie było beznadziejne.Wysiadali z wozu, wlekli się do bukmachera i pokazywali mu zdjęcie.- Zna pan tego człowieka?-Nie.Zdarzało się, że do „nie” dorzucano gratis „spierdalać”.Czasem „spierdalać” nie było wypowiedziane głośno, ale zawsze dawało się je wyczuć.Zawsze - poza jednym wypadkiem: „J.Stewart i syn: Bukmacherzy od1974” w Mastrick byli zdumiewająco, wręcz podejrzanie uprzejmi.- Jezu, aż mnie ciarki przeszły - przyznał Logan, kiedy wrócili do sa mochodu.- Jeszcze się uśmiechają.Wskazał widoczną za przednią szybą grubą kobietę z niechlujnym, siwiejącym kokiem na czubku głowy.Pomachała mu w odpowiedzi.•Mnie się wydaje, że było miło - zauważyła Watson, wyjeżdżając zparkingu.Od godzin nie powiedziała tylu słów na raz.•Nie miała pani jeszcze przyjemności z Mamą Stewart? - spytał Logan,kiedy ruszyli w drogę powrotną.Posterunkowa nie odpowiedziała.Uznał, że milczenie oznacza przytaknięcie i mówił dalej: - Kiedyś ją przymknąłem.- Wjechali w Lang Stracht, szeroką ulicę pociętą pasami dlaautobusów i skrzyżowaniami, które dość swobodnie upstrzonopachołkami i przejściami dla pieszych.- Za pornografię.Jeździła starym fordem anglia po szkołach i handlowała z dzieciakami.Nic naprawdęostrego, żadnych zwierząt, nic z tych rzeczy: po prostu stary, dobry, niemiecki hardcore.Kasety i gazetki.- Logan prychnął zniedowierzaniem.- Połowa dzieciaków w Mastrick wiedziała o seksiewięcej niż ich nauczyciele biologii.Dostaliśmy wezwanie, kiedy jakaś ośmiolatka spytała, czy można zajść w ciążę od minety.Posterunkowa Watson uśmiechnęła się kącikiem ust.Po lewej minęli biuro „Press and Journal”.Logan mimowolnie sięskrzywił.Od czasu przydzielenia sprawy dziewczynki w worku, z podniecenia i strachu kompletnie zapomniał o porannych odwiedzinach Colina Millera.Nie porozmawiał z Inschem o prośbie dziennikarza o wyłączność.A Miller obiecał mu dalsze informacje o Geordiem.141Wyjął telefon, żeby zadzwonić do inspektora, ale zdążył wstukać tylko dwie pierwsze cyfry numeru, kiedy radio zatrzeszczało i ryknęło ogłuszająco.Ktoś pobił Sprzątacza.Nie chcieli posuwać się tak daleko.Tak twierdzili podczas rozmów zpolicją i prasą.Chcieli tylko mieć pewność, że ich dzieci będą bezpieczne.Bo przecież tak nie powinno być, prawda? Żeby dorosły facet kręcił się koło szkoły… I to nie pierwszy raz.Prawie codziennie stał pod bramą, kiedy dzieci wychodziły.No i ma nie po kolei w głowie, to wszyscy wiedzą.Dziwnie pachnie.Nie powinno tak być.No i co z tego, że trochę go poobijali? Wielka rzecz… Przecież wcale tego nie chcieli - ale dzieci znikają.Sam pan rozumie: dzieci! Takie same jak te z podstawówki Garthdee.Jak ich własne córki i synowie.Gdyby policja szybciej zareagowała, sytuacja nie wymknęłaby się spod kontroli.W ogóle gdyby przyjeżdżali, kiedy się ich wzywa, wszystko wyglądałoby inaczej.Właściwie, kiedy tak się nad tym zastanowić, wszystkiemu winna jestpolicja.Mężczyzna po drugiej stronie stołu najlepsze swoje dni miał już za sobą.Na przykład dzień poprzedni - wtedy właśnie Logan ostatnio widziałBernarda Duncana Philipsa, lepiej znanego jako Sprzątacz.Wyglądał dość niechlujnie, ale przynajmniej nie odnosiło się wrażenia, że ktoś zmiażdżył mu nos młotem kowalskim.Liczne siniaki błyskawicznie wystąpiły na twarz, jedno oko przybrało paskudnie fioletową barwę i całkiem zapuchło.Personel szpitala wypłukał mu krew z połówki brody, która teraz nastroszyła się i lśniła czystością.Wargi miał obrzmiałe jak parówki.Krzywił się z bólu przy każdym uśmiechu - choć uśmiechał się rzadko.Oskarżenia wysuwane przez „zatroskanych rodziców”, którzy go pobili, brzmiały na tyle poważnie, że nie można było ich zignorować.Dlategoprosto z ambulatorium trafił do aresztu.Pasował do przysłanego przez Lothian i Borders profilu: mężczyzna rasy białej, po dwudziestce, problemy psychiczne, prosta praca, mieszka sam, brak partnerki.Nie pasowało tylko stwierdzenie o braku osiągnięć szkolnych: Sprzątacz skończył me—diewistykę.No i patrzcie państwo, powiedział Insch, co mu to dało? Nic.To było długie, trudne i skomplikowane przesłuchanie.Za każdym razem, kiedy wydawało się, że są o krok od wyciągnięcia ze Sprzątacza jakiegoś spójnego zeznania, zmieniał temat w kompletnie przypadkowy sposób
[ Pobierz całość w formacie PDF ]