[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wracamy potem z parku, powoli idąc do kawiarni na gorącą czekoladę.W rozmowęmoich butów wkrada się pewne zmieszanie.Prawie się ze sobą kłócą.W kawiarni pustki.Tylko jakaś para małolatów przytulona w kącie.On stara się mówićbardziej męskim głosem, zaborczo przygarnia jej szczupłe ciało nad parującymi filiżankami, onawpatruje się w niego jak w boga.Zalotnie spogląda na swojego młodego kochanka, wydymausta, śmieje się perlistym śmiechem.Miłość nieskażona życiem.A jednak najbardziej nim pełna.Starsza kobieta zza lady spogląda na nas ciekawie.Przez chwilę chcę się gdzieś schować, ukryćprzed tym jej uważnym zerkaniem.Maciej pewnie trzyma moją dłoń w swojej.Uspokajam się.Przecież z nikim tutaj nigdy nie przychodziłam.Nie wiem dlaczego, ale bardzo mi zależy nazachowaniu pozorów zwykłej randki.Chcę być zwyczajną kobietą, która po zimowym spacerzeprzychodzi ze swoim mężczyzną napić się czekolady.Na chwilę zapominam o tym, że jestemtowarem.Jak gorąca czekolada.Tylko bardziej luksusowym.Maciej pije swoją czekoladę, jakby robił to pierwszy raz w życiu.Gdy to mówię,stwierdza, że przecież tak jest.Pije ją pierwszy raz w życiu ze mną.Odprężam się.Przyjemnieżyć tak zwyczajnie.W dzień spacer, noc spędzona w swoim łóżku.Przyjemności codziennejszarości.Za ladą pojawia się młoda dziewczyna.Atrakcyjna, tlenione blond włosy, obcisłysweterek.Przeciętna, młoda Polka.Obrzuca Macieja głodnym spojrzeniem.Znam takie.Polujena męża.Jej oczy wędrują od mojego partnera do mojej osoby.Już po chwili widzę, że mniepoznała.Nie wiem skąd, jak, ale bezbłędnie rozpoznaję ten błysk pogardy, obrzydzenia,wyższości.Miasto Sprzeczności jest duże, ale nie można się w nim ukryć.Zawsze to wiedziałam.Dziewczyna szepcze coś na ucho starszej kobiecie za ladą.Na jej twarzy odbija się ciekawość,a potem pogarda.Kolejna osoba, której poprawiłam samopoczucie.Ja, zwykły, ludzki śmieć.Szmata.Tak o mnie myślą.One, przyzwoite, zagrożone przez moje występki.Jaki świat jestprosty.Czarne i białe.Maciej spokojnie dopija swoją czekoladę.Nic nie zauważa. Idziemy?Kiwam głową na zgodę.Dostaję całusa w jej czubek.Podchodzimy do szepczącychkobiet.Milkną.Maciej reguluje rachunek.Spokojnie patrzę im w oczy.Mają nadzieję, że sięspeszę.Czuję, jak na to czekają.Aączą grzech z pokutą, a on nie występuje z nią w parze.Jegowybranką jest nieszczęście.Wychodzimy.Dziewczyna cicho syczy drwiące kurwa pod nosem.On tego nie słyszy.Odwracam się do niej twarzą i patrzę w oczy.Nie wytrzymuje długo, rzucakolejne kurwa.Uśmiecham się pogodnie.Najpogodniej, jak mogę.Jako dama nigdy bym sobienie pozwoliła na takie słowa w moich ustach.Kiwam jej głową, po chwili znowu stoję na śniegu.Moje buty skrzypią bardzo spokojnie.Tylko serce burzliwie szarpie się w mojej klatce.Maciej ponownie mnie zostawia.Tym razem tylko na jeden dzień.Pojutrze znowu sięspotykamy.Nigdy się nie zastanawiam, gdzie wyjeżdża, czym się dokładnie zajmuje.Nie leży tow polu moich zainteresowań.Na pewno dobrze płaci.I regularnie.W innym wypadku już dawnomiałabym rozmowę z Markiem.Nie widziałam mojego szefa już ponad tydzień.Jestemnowoczesną kobietą.Stan mojego konta w banku, który regularnie sprawdzam przez Internet,zadowala mnie.Bardzo.I pomyśleć, że przez ostatnie tygodnie tak niewiele musiałam z siebiedać, żeby tak było.Jak na swoją profesję, żyję bardzo oszczędnie.Ale nie gromadzę pieniędzydla samego faktu ich posiadania.Mogłabym sobie kupić ładne mieszkanie, ba, nawet domi jeszcze sporo by mi zostało.Mam inne plany.Moje mieszkanko jest w sam raz dowykonywania rzemiosła, które uprawiam.Chociaż najczęściej spotykam się z klientelą poza nim.Znam wiele hoteli.Na ogół tych lepszych.W końcu należę do śmietanki tego zawodu w MieścieSprzeczności.Ukłon w stronę Marka.To on mi pomógł wiem, że nie bezinteresownie stać sięluksusową damą do towarzystwa. Nie jesteś głupia, masz figurę, twarz, nie musisz męczyć się za parę groszy.Tak brzmiała jego propozycja pracy.Zdecydowanie nie jest erudytą.Był jednym z moichpierwszych klientów.Pózniej dowiedziałam się, że chciał mnie sprawdzić.Nie spał ze mną.Zapłacił, porozmawiał.Nie wiem, czy tak wygląda standardowe przesłuchanie do pracyluksusowej dziwki.W moim przypadku tak właśnie było.Chociaż wiele moich znajomych zpracy opowiadało mi makabryczne historie o werbowaniu ich przez alfonsów.Chyba miałamtrochę szczęścia. Bo ty taka wygadana jesteś, to może się ciebie trochę bał? Tyłek jak tyłek, wiele takichma, nie ma wyjątkowych dup podsumowała mnie Irena, kobieta do towarzystwaz trzydziestoletnim stażem.Jej angaż do branży rozpusty przebiegał zupełnie inaczej. Stałam na dyskotece, młoda byłam, ładna, to każdy się oglądał.Ubrać też się umiałam,jak i dzisiaj.Można to tak nazwać.Z pięćdziesiątką na karku paradowała w mini, przyciasnejbluzeczce i dwudziestocentymetrowych szpilkach.Grawitacja robiła swoje. Nikt mi się wtedy nie podobał, ale lubiłam to robić, z kimś musiałam.Ale wtedypodszedł do mnie on.Przystojny blondyn, dużo starszy.Zaimponowało mi to.Od słowa do słowawylądowaliśmy w jakimś tanim moteliku.Spotykałam się z nim jakiś czas.Prawie sięzakochałam.Westchnęła obfitym biustem, który wylewał jej się z ogromnego dekoltu. Któregoś wieczoru przyprowadził kolegę.Powiedział, że to jego przyjaciel.Dał mijakieś tabletki.Czułam się świetnie.Pieprzyłam się z tym jego przyjacielem, a on spokojnieoglądał telewizję.Wychodząc, rzekomy przyjaciel wręczył mojemu przystojniakowi pieniądze.Część z nich dostałam.Tak to się zaczęło.Jak nie chciałam tego robić, bił mnie.Potem sięprzyzwyczaiłam.Popatrzyła na mnie spod krzykliwie pomalowanych powiek. Miałaś szczęście.Słyszałam również o takich alfonsach.Ale są też jeszcze gorsi niż tenmój.Też mogłam trafić gorzej.Ostatnie słowo powiedziała głośno, wyraznie.Przekonywała samą siebie.Dobrzewiedzieć, że są inni, którzy mają gorzej od nas. Ale nie myśl pomachała mi jaskrawo umalowanym paznokciem przed oczami żeMarek jest inny.Alfons to alfons obleśnym gestem dotknęła mojej piersi a dziwka zawszezostanie dziwką.Idę na dworzec.Mój Bezdomny siedzi z gazetą.Jest pomięta, pewnie wyciągnął ją ześmietnika.Kładę dwie butelki wina obok niego i siadam na zimnej ławce.Znajomy gulgot w jegogardle.Czekam.Nie przyszłam rozmawiać.Nie muszę tego z nim robić.Dobrze pobyć czasamiobok kogoś, kto cię nie ocenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]