[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Samochody dostawcze ifurgonetki musiały objeżdżać budynek i stawać przy tylnym wejściu.Dwaj policjanci z Kapitolupatrolowali gmach od frontu, jeden cały czas trzymał gwizdek w ustach, drugi kierowałlimuzynami i rugał kierowców furgonetek, którzy próbowali parkować na drugiego.Ale o tejporze dnia Abdzie wolno było parkować tu bez ryzyka, że ktoś zwróci mu uwagę albo go zgani.Otworzył torebkę z ziarnami słonecznika i wsypał kilkanaście ziaren do ust.To była jużdruga torebka tego dnia, od rana nie jadł nic innego.Przepchnął ziarna językiem pod policzek izaczął ssać słone prażone płatki.Przesunął okulary przeciwsłoneczne Ray-Ban na czoło, byprzetrzeć zmęczone oczy.Kiedyś wystarczały mu trzy godziny snu, ale te czasy już minęły.Wdzień jezdził taksówką, co pozwalało mu komunikować się z innymi bez wzbudzania podejrzeń.W nocy rozdzielał zadania i wyznaczał strategię.Spuścił daszek czapki bejsbolowej Red Soxów i oparł się wygodnie o fotel.Chętniezamknąłby oczy choć na piętnaście minut, a nawet dziesięć, ale oczywiście nie może ryzykować.Nie patrzył na ludzi mijających taksówkę i zastanawiających się, czy jest wolna.Czasami jakiśidiota albo i dwóch stukało w szybę i klepało w maskę, by zwrócić na siebie uwagę.Czy niewidzą znaku na dachu? Amerykanie są ograniczeni i niegrzeczni.Abda zerknął na swoją laminowaną licencję na osłonie przeciwsłonecznej.Irytował go tengłupi uśmiech, rażąca maska, która, jak się obawiał, mogła zdradzić go szybciej niż cokolwiekinnego.Zdjęcie zrobione ponad rok temu przedstawiało młodego ogolonego mężczyznę, z krótkoobciętymi włosami i tym nieszczęsnym uśmiechem.Khaled, przyjaciel i wspólnik Abdy,zasugerował mu, by uśmiechał się częściej, nie tylko do zdjęcia. Amerykanie wyobrażają sobie, że my, Arabowie, mamy zagniewane i ponure miny wyjaśnił Khaled. Bądz przyjacielski i uprzejmy, pozdrawiaj ich, życz im dobrego dnia izawsze, ale to zawsze się uśmiechaj.Wtedy nie domyślą się, co chodzi ci po głowie.Abda mieszkał w Ameryce prawie dziesięć lat.Po jedenastym września uczył sięangielskiego tak pilnie, że całkiem pozbył się bliskowschodniego akcentu.Nie chciał, bykojarzono go z tymi kundlami, którzy wbijają się samolotami w budynki pełne niewinnych ludzi.Istnieją o wiele lepsze sposoby, by osiągnąć cel i oznajmić światu swoje zdanie.A jeśli już ktośmusi zapłacić życiem, powinni to być szefowie wielkich spółek albo przywódcy państwa, a niezwykli ludzie.Tak myślał Abda Hassar.To właśnie doprowadziło go do tej misji.Kiedy klienci pytali go, skąd pochodzi a zawsze to robili, choć mówił niemal idealnąangielszczyzną odpowiadał, że matka jest Francuzką, a ojciec Arabem, nie wspominając, żeojciec należy do najbogatszych sułtanów w Emiratach Arabskich.Dlaczego więc jezdzitaksówką, brzmiałoby następne pytanie, gdyby się do tego przyznał, i zaraz pojawiłyby siępodejrzenia.Zresztą Abda na samym początku pracy odkrył, że Amerykanie wolą mówić o sobie.Wystarczyło, że zapytał: Odwiedza pan naszą wspaniałą stolicę w interesach czy dla przyjemności?Stwierdził, że kierowca taksówki jest podobnie jak barman tanim terapeutą, a zatemwysłuchiwał opowieści o tragicznych rozwodach i przechwałek na temat zawodowych sukcesów.Abda zobaczył go na schodach od frontu i natychmiast wyprostował się, czekając w napięciuna rozwój wydarzeń.Potem dostrzegł swoje odbicie w tylnym lusterku i udzielił sobie nagany.Nie wolno mu się tak ekscytować.To tylko nic nieznaczący chłopiec na posyłki, nigdy niebędą traktować go poważnie.A jednak Abda czekał na niego prawie jak niewolnik, niespokojny ispragniony strzępów informacji, które zostawi mu posłaniec.Abda robił, co w jego mocy, by nie dać się zdominować.Nie wolno mu uzależnić się odtych, którzy woleliby być jego wrogami niż towarzyszami.A jednak wspólny cel ich połączył,choć reprezentują nieżyczliwe sobie ideologie.Czy to zle, kiedy człowiek pozwalawykorzystywać się wrogom, jeżeli równocześnie ich wykorzystuje? Róg Piętnastej i Konstytucji rzucił młody mężczyzna, otwierając drzwi.Wśliznął się dośrodka, nie patrząc na Abdę.Udawał, że nie wsiadał do taksówki Abdy już tyle razy wcześniej.Abda uśmiechnął się, podejmując grę, i powiedział: Dobry wieczór, piękny mamy dzisiaj dzień.Młody mężczyzna zignorował Abdę, i nie tracąc czasu wyjął dokumenty.Kartkował je jednąręką, równocześnie pisząc wiadomość tekstową na małym kieszonkowym komputerze.ZdaniemAbdy właśnie takie urządzenia spowodują ostateczny upadek komunikacji międzyludzkiej.Nieakt terrorystyczny, nie wojna na masową skałę, ale proste urządzenie, które każe cywilizowanymmężczyznom i kobietom wystukiwać do siebie wiadomości, zamiast usiąść i porozmawiać twarząw twarz.Abda zerknął we wsteczne lusterko, udając, że sprawdza, czy nikogo za nim nie ma, iwłączył się do ruchu.Pasażer nie był wiele młodszy od Abdy, ale ich życie bardzo się różniło.Abda zastanawiał się, gdzie los rzuci tego mężczyznę za dziesięć albo dwadzieścia lat.Jużniedługo stały grymas skupienia wyżłobi zmarszczki wokół jego warg i bruzdę między brwiami.Jasne włosy lekko posiwieją, a opalona skóra zrobi się sucha i pomarszczona.Kosztowna złotabransoletka, która zwisała z jego nadgarstka, nie będzie już symbolem znaczenia, jak sobiewyobrażał.Oczy zaś, które ukrywał za okularami bez leczniczych szkieł designerskimioprawkami, które nosi i tylko po to, by dodać sobie wieku i powagi te oczy zblakną i będąwidziały jeszcze mniej, niż teraz udają, że nie widzą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]