[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet to kosztowało ją wiele wysiłku.Miała szczerą ochotę wydrapać oczytej jędzy i w ten sposób zemścić się za ból i poniżenie, jakie spotkałoFerdynanda.- Dosiądzie się pani do mnie? Pojedziemy, dokąd pani zechce.Z przyjemnością spędzę kilka godzin w pani towarzystwie.- KatarinaAnula & ponaousladanscroześmiała się chrapliwie.Dziwnie to zabrzmiało w porównaniu z jejcienkim, dziewczęcym głosem.- W gruncie rzeczy mamy ze sobą bardzowiele wspólnego.- Nie, dziękuję, Wasza Wysokość - uprzejmie odparła Arabella,chociaż w jej tonie pobrzmiewało z trudem skrywane rozdrażnienie.- Wolęprzejść się piechotą.I szczerze wątpię, żeby coś nas łączyło.Dygnęła lekko i odeszła energicznym krokiem.Nikita Wołkoński położył rękę na szyi Katariny i odciągnął ją odokienka powozu.- Nigdy nie byłaś zbyt inteligentna, Katiu - rzekł.- Teraz zaśdoszedłem do wniosku, że jesteś bezdennie głupia.Sam wyjrzał na zewnątrz i uśmiechnął się nieznacznie, widząc, że jegoszpieg podąża za Arabellą.Plan, jak dotychczas, był realizowany bezzarzutu.- Naprawdę sądzisz, że przekonasz do siebie tę dziewczynę? Przecieżtwój widok wciąż jej przypomina, że pan hrabia kilka lat temu był twoimkochankiem.- Potrząsnął ją lekko za ramię.- Odpowiadaj, do diabła! Amoże zrobiłaś to tylko po to, żeby mi dokuczyć?Katarina wydęła pełne usta.- Być może.Nie mam pojęcia, dlaczego gubisz za nią oczy, skoro.-poprawiła biały muślinowy szal -.są też inne.- Inne - Wołkoński niemal wypluł to słowo - spały z połową Europy.Nic więc dziwnego, że trochę utraciły swojego czaru.Opadł na poduszki.Kątem oka widział jednak nienawistne spojrzenie, jakie rzuciła mu Katarina.Zrozumiał, że tym razem zapędził się za daleko.To zle, bo przecieżAnula & ponaousladansczamierzał jeszcze nieraz korzystać z jej usług.Postanowił zatem zewrzeć szyki.Pochylił się w stronę księżniczki ibez ceremonii położył dłoń na jej piersiach.- Wiesz, jak to jest, gołąbeczko - szepnął uwodzicielskim tonem izbliżył usta do pieprzyka na jej śnieżnobiałej szyi.- Wszyscy czasempragniemy czegoś nowego.- Połechtał ją pod brodą.- Ty także.Mam rację,kochanie?Katarina odepchnęła jego rękę.- Nie.Prawdę mówiąc, tym razem wolałabym powtórkę.Zalotniezmrużyła oczy i przesunęła po wargach koniuszkiem języka.- Powtórkę z Ferdynanda.- Położyła dłoń na ramieniu Wołkońskiego.- Widzisz, Niki, on był najlepszy.Najlepszy z najlepszych.Uśmiechnęła się zjadliwie.- Radzę ci, dosiądz tej małej Angielki, zanim on to zrobi przed tobą.Zanim będzie zdolna rozpoznać różnicę.Wołkoński z trudem powstrzymał wybuch złości.- A zatem się rozumiemy, Katiu.Od tej pory - poklepał ją po policzku- rób wszystko, co ci każę.A kiedy już dopadnę tę małą czarownicę, podamci Berga na srebrnym półmisku.Reszta należy do ciebie.Ferdynand zastygł ze zgrozy na widok wychylającej się z powozuKatariny.Miał ochotę rzucić się galopem, porwać Arabellę na siodło iuwiezć ją jak najdalej.Oznajmiła mu wczoraj ze śmiechem, że wybiera się z Lu- lu nazakupy.Dodała przy okazji, że tylko by im przeszkadzał.Mimo to miał złeprzeczucia i postanowił ją z dala obserwować.Anula & ponaousladanscNie uspokoił się nawet wówczas, gdy obie wyszły z domuThurheimów i po krótkim spacerze wsiadły do powozu z woznicą i lokajem.Zimny dreszcz raz po raz przebiegał mu po plecach.Powóz skierował się na główną promenadę na Praterze.Tu wśród ludziArabelli nie groziło żadne niebezpieczeństwo.Ferdynand zobaczył, żewoznica skręcił w wąską dróżkę biegnącą tuż nad rzeką.Droga prowadziłado niewielkiej polanki w pobliskim zagajniku, w którym władze miastazezwoliły Cyganom na rozłożenie taboru.Przynaglił konia, lecz zaraz musiał zwolnić, bowiem tuż przed nimpojawiła się karoca.- Witaj, Berg - rozległ się znajomy głos.- A gdzież to się takśpieszysz?Ferdynand służbiście zasalutował swojemu dowódcy, generałowiksięciu Schwarzenbergowi, lecz z niepokojem popatrzył na dróżkę wiodącąbrzegiem rzeki.- Od tygodni cię nie widziałem.- Schwarzenberg u- śmiechnął sięszeroko.- Mam stąd wnosić, że nareszcie spodobał ci się Wiedeń?- Owszem, Wasza Wysokość.- Mimo narastającego niepokoju,Ferdynand uśmiechnął się całkiem szczerze.Schwarzenberg naprawdę dbało swoich podkomendnych.- Przejedz się z nami kawałek.Opowiesz nam, co się z tobą działo.-Ton mówiącego nie pozostawiał nawet najmniejszych złudzeń, że książęnawet w stosunkach towarzyskich domaga się takiego samegoposłuszeństwa, jak na polu bitwy.Ferdynand skłonił się, ale znowu zerknąłna brzeg rzeki.Zobaczył, że za powozem Thurheimów jak zwykle podążaAnula & ponaousladanscciemna postać szpiega.%7łona Schwarzenberga, drobna brunetka, wychyliła się z okna karocy iuśmiechnęła się do hrabiego.- Dogonisz ją pózniej.- Ruchem głowy wskazała znikający zazakrętem powóz.Uśmiech pogłębił dołeczki w jej policzkach.- Samwidzisz, że wiemy trochę więcej, niż mój mąż ma ochotę przyznać.Dotrzymasz nam towarzystwa?Ferdynand był zły jak diabli, ale co miał zrobić? W tej sytuacji tymbardziej nie mógł się wykręcić.Wziął się w garść, żeby nie okazaćniezadowolenia.Arabella niechętnie oddała paczkę lokajowi.Zakup kosztował jązaledwie kilka monet i był owinięty w skrawek płótna nie pierwszejświeżości, ale w jej oczach stał się prawdziwym skarbem.W ogóleodczuwała ogromne podniecenie.Siedziała wśród kolorowych wozów, piłaaromatyczną kawę i targowała się z ciemnowłosymi i śniadolicymiCyganami.Z radosnym uśmiechem popatrzyła na Lulu.- W dalszym ciągu uważasz, że zwykła krawcowa zdołałaby uszyć cośtakiego?- Na pewno byłoby mniej kolorowe - odparła Lulu.- I mniej rzucającesię w oczy.- Ale? - spytała Arabella, słysząc rezerwę w jej głosie.- Hm.- Lulu wydęła wargi.- Na pewno zrobisz furorę.Podejrzewam,że Ferdynand nie omieszka zabrać głosu w tej sprawie.Uśmiechnęła się porozumiewawczo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]