[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie potrafię sięw nich połapać.- Ani ja.- Jack przewertował notes na samej górze sterty iponownie skupił się na rysunkach.- To są rakiety.- Fajerwerki? - Eva przysunęła się do niego i pochyliła nad stołem.- Nie, broń artyleryjska.- Jack odsunął się nieco.- Brytyjczycyużywają jej na morzu i na lądzie od mniej więcej 1805 roku.Napoleon wyznaczył nagrodę dla każdego, kto zdoła opracować tegotypu uzbrojenie dla armii francuskiej, ale jak dotychczas nikomu sięto nie udało.W każdym razie rakiety nie są szczególnie celne.-Pochylił się nad pozostałymi rysunkami.- Proszę spojrzeć, towyrzutnie i wózki do odpalania tej broni.Ciekawe, czy autorzy tychplanów wpadli na lepszy sposób nakierowywania rakiet.- A zatem w notesach znajdują się receptury na uzyskanie prochustrzelniczego?- Niewykluczone.Musimy zabrać te dokumenty.- Eva popatrzyłana niego z satysfakcją.- Czy Wasza Wysokość ma ochotę oznajmić: A nie mówiłam"?Dumnie uniosła głowę.- W żadnym razie nie zdobyłabym się na podobne prostactwo,panie Ryder.Jak mamy się wymknąć, aby Georges nie zauważył tychpapierów?- Nie zabierzemy wszystkiego.- Jack sięgnął po nożyce i przystąpiłdo wycinania najświeższych projektów z każdej sterty rysunków,starannie pozbywając się każdego zbędnego marginesu.- Wezmiemywyłącznie najnowsze szkice, a także najnowszy notes.Resztęzniszczymy.- Spalmy je! - Eva zaczęła upychać w kominku wszystkie zbędnepapiery.Gdy skończyła, wydarła kartki z brulionów.- Inaczej nie spłoną w całości - wyjaśniła.37SMZ sześciu skrupulatnie wyciętych i złożonych rysunków oraznotesu udało się zrobić jedno zgrabne zawiniątko.Jack wepchnął jedo kieszeni na piersi, a następnie zapalił od latarni skrawek papieru ipodpalił nim w kominku.Płomienie ogarnęły wkrótce wszystkiedokumenty, które w jednej chwili poczerniały i rozpadły się napopiół.Jack wymieszał je pogrzebaczem i wyprostował się.- Jak rozwścieczyć księcia, lekcja pierwsza - oświadczył.Evapodniosła pelerynę, skrzywiła się z niesmakiem i otrzepała ją zkurzu.Jack natychmiast rzucił się do pomocy.- Dziękuję panu.Chyba na nas pora.- W rzeczy samej.- Rozejrzał się i po chwili znalazł na podłodze to,czego szukał: ułamek metalu mniejszy od jego paznokcia.- Zablokuję za nami drzwi.- W kilka chwil zamknął zamekwytrychem, a następnie wsunął do dziurki odprysk metalu.Gdyponownie włożył wytrych do środka, delikatny mechanizmzazgrzytał, a metal utkwił w nim na dobre.Nie będą mogli otworzyćdrzwi i uznają, że zamek się zaciął.W ten sposób zyskamy więcejczasu.Eva szła przodem, przez cały czas spokojnie i uprzejmieprowadząc rozmowę.Tę umiejętność nabyła podczas wielu latspędzonych na otępiających przyjęciach i spotkaniachdyplomatycznych.Dozorca wyszedł im naprzeciw i przystanął, gdysię do niego zbliżali.- Ach, jesteś, Georges.Na nas już pora.Czy twoja córka miewa siędobrze? To doskonałe.Jack zatrzymał się, aby oddać latarnię, i powiódł wzrokiem zaidącą do powozu księżną.Eva sunęła po kamieniach z godnością igracją damy, która stąpa po parkiecie sali balowej.Włosy spływałyjej na plecy, twarz miała zarumienioną, a spódnica była wyrazniezakurzona.Wybrudzona i pomięta peleryna wyglądała, jakbyprzespały się na niej co najmniej dwa psy.Jackowi nagle przyszedłdo głowy świetny pomysł.- Dziękuję.- Wcisnął monetę w sękatą dłoń dozorcy i ściszył głos.-Jej Książęca Mość z pewnością może liczyć na twoją dyskrecję, dobry38SMczłowieku.Zdumiony starzec przez moment wpatrywał się w Jacka, lecz pochwili jego twarz pojaśniała.Ze zrozumieniem pokiwał głową.- Niech ją Bóg błogosławi, monsieur.Zasługuje na kogoś, kto jąotoczy opieką.Jack wymownie mrugnął do niego i podążył za Evą, przyciskającręką paczkę dokumentów ukrytych pod płaszczem.Eva nie protestowała, kiedy Jack pomagał jej wsiąść do powozu.Opadła ciężko na miękkie poduszki.- Co za szczur! - westchnęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]