[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Elisza wyrwała mu się jednym ruchem i z całych sił pchnęła w stronędrzwi.- Niech mnie pan nie dotyka, nigdy więcej! - parsknęła.- Nie ma co się tak droczyć! - odparł, ale nie próbował już jej tknąć.Elisza podeszła do drzwi.- Proszę wyjść!Z ostentacyjną nonszalancją Ralph oparł się o biurko, podniósł arkuszpergaminu i spojrzał na wypisane na nim litery.- Nawet ładne.Ja nie pozwoliłbym pani na coś takiego.- Proszę to odłożyć.- Jeśli nasi ojcowie dojdą do porozumienia, będzie pani musiałaoswoić się z myślą, że z tymi bzdurami koniec.W moim domu nie będziena nie miejsca! - Odrzucił pergamin na bok i podszedł do regału zksiążkami.- No, no.Cóż my tu mamy? Po co kobiecie tyle książek? -Pierwszą książką, jaką wyjął z regału, był poradnik zielarski kupionyprzez Jacka.- Ach, drobna pamiątka po pierwszym kochanku? - Rzucił jąniedbale na podłogę.Elisza miała tego dość.- Na co pan sobie pozwala? Niech ich pan nie rusza, to książki megoojca!- Doprawdy? - Następna książka poleciała na podłogę, a kiedy Eliszachwyciła go za rękę, odtrącił ją brutalnie.Zachwiała się, nieomal tracącrównowagę.Ralph kopał książki, usuwając je z drogi, po chwili zrzucił z regałuostatnią z nich i skierował uwagę na biurko.Książki leżały teraz napodłodze, porozrzucane w nieładzie, u części z nich oderwały sięposzczególne strony, w jednej pękł grzbiet.Elisza zbierała je pośpiesznie,bliska łez.- A to? Co to takiego? - Ralph podniósł arkusz z wykaligrafowanymabecadłem arabskim, przedarł go na pół i cisnął na podłogę.- Niech pan wreszcie przestanie! - krzyknęła Elisza.- Jest panzagniewany na ojca, ale co ja mam z tym wspólnego?- Nieważne, czy pani ma z tym coś wspólnego, czy nie! warknąłRalph.- Nie pozwolę, aby jakaś ladacznica miała stać mi się kulą u nogi!A pani ojciec powinien się dowiedzieć, kogo wprowadza do swojejrodziny, zanim wyrazi zgodę.- Gwałtownym ruchem ręki zmiótł z biurkana podłogę wszystkie arkusze pergaminu, pędzle i pióra.Elisza jeszcze raz podbiegła do niego i uczepiła się jego ramienia, onjednak ją pochwycił i przycisnął plecami do biurka.- Przecenia pani siebie, moja droga.W tej samej chwili zatoczył się nagle do tyłu, pociągając ją ze sobą napodłogę.Elisza poderwała się momentalnie, Ralph też próbował siępodnieść, ale zamaszysty kopniak posłał go tam z powrotem.Alastair Dark odciągnął Eliszę na bok i jednocześnie Ralph stanął jużna nogach.- To pan! - zakrzyknął, patrząc na Darka, po czym przeniósł wzrok naEliszę, a na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.Dopiero teraz Elisza i Dark zdali sobie w pełni sprawę zniebezpieczeństwa, jakie sprowadziła na nich wizyta nieproszonegogościa.Dark zamachnął się i wymierzył Ralphowi cios pięścią,wiedziony raczej desperacją niż przekonaniem o przewadze nadprzeciwnikiem.Zbyt długo leżał bezczynnie i zapewne nadal dokuczałymu bóle.Ralph uchylił się zwinnie, tak że pięść Darka jedynie musnęłajego policzek, i z kolei on sam zadał dwa celne ciosy, a kiedy Dark padłna podłogę, jeszcze kilkakrotnie uderzył leżącego, po czym dobył szpadyi zamierzył się do pchnięcia.Elisza ocknęła się z odrętwienia.Do tej pory stała jak skamieniała,patrząc na walczących, teraz jednak błyskawicznie chwyciła pierwszylepszy przedmiot, który wpadł jej w ręce, i z całej siły uderzyła nimRalpha w głowę.Z głośnym brzękiem masywna waza rozprysła się nakawałki, a Ralph padł na brzuch, nadal ściskając w dłoni rękojeść szpady.Alastair Dark z trudem wygramolił się spod ciała Ralpha i dzwignął nanogi, z grymasem bólu na twarzy, następnie podszedł do Eliszy, którawpatrywała się w Ralpha szeroko otwartymi oczami.- Czyja go.zabiłam? - wyjąkała.- Błagam, niech pan sprawdzi, czygo zabiłam!Dark, z twarzą białą jak papier, ukląkł przy leżącym.- Oddycha - uspokoił Eliszę.Powoli wstał i podszedł do niej.-PannoLegrant - powiedział z naciskiem, widząc jej martwy wzrok.- PannoLegrant? - powtórzył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]