[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chłopak pospieszył za nią i stanął obok.- Talizman.-Knut słyszał, że ludzie z innych wsi wynosili czasem z kościoła różneprzedmioty mające im zapewnić powodzenie w życiu.Z reguły chodziło jednako konkretne rzeczy, nie zaś o kawałki drewna.- Ma mi pomóc - powtórzyła Marit, ściskając drewienko w dłoni.- Ona chcemi zabrać Jerna, ale to pomoże.- Kto chce ci zabrać Jorna? - Knut szedł obok niej szybkim krokiem, zbliżalisię do cmentarnego muru.Chłopak wiedział, że nie ma sensu narzucać się zpropozycją podwiezienia.- Ashild.Rozmawia z Jornem o srebrze, a wtedy on się cieszy.Chce z nimuciec.Knut uświadomił sobie, że dziewczyna obawia się po prostu kolejnejporażki.Najpierw zostawił ją Jon, a teraz boi się, że tak samo postąpi Jem.Przecież to moja matka, pomyślał.- Ależ Ashild ma męża - wyjaśnił spokojnie.- I nigdy go nie zostawi.- Jorn i Ashild mają swoje srebro.- Marit najwyrazniej nie zamierzałaustąpić.Zbliżali się już do gościńca.- Tak, Ashild robi srebrne ozdoby, a Jern służy jej dobrą radą, tak jak zresztątobie.Powinnaś wiedzieć, że on cię nigdy nie zostawi.- Knut nie miał pojęcia,czy Jern faktycznie pomaga jego matce w pracy, ale uznał, że takie wyjaśnieniebędzie najbardziej wiarygodne.- Nie zabierze mi go.- Skoro masz teraz to drewienko z kościoła, nic ci nie grozi - próbowałpocieszyć ją chłopak.Cóż innego mógł powiedzieć? - Jeśli nie chcesz jechać zemną konno, musisz wrócić do domu na piechotę.- Zatrzymał się przycmentarnej bramie i przepuścił ją przodem.Najwyrazniej nie miała zamiaru sięz nim żegnać, pozwolił więc, by puściła się biegiem w dół ścieżki.Udało musię w każdym razie ocalić kościół przed kompletnym zdemolowaniem.Maritpewnie wystarczy już amuletów.Knut odwrócił się, by odwiązać konia, i pomyślał z zadowoleniem, żeoszczędził ojcu kłopotu.Nagle zatrzymał się i zerknął szybko w stronękościoła.Dostrzegł kobiecą postać, która szybkim krokiem minęła cmentarnymur i okrążyła budynek, najwyrazniej zmierzając ku wrotom.Gdy jednakzobaczyła Knuta, zawróciła i ruszyła w kierunku gościńca.- Witaj, Emilie.Co za niespodzianka! - Doskonale wiedział, po co przybyłatu dziewczyna, zachowywał się jednak jak gdyby nigdy nic.- Tak.- Emilie zwolniła kroku i zerknęła szybko na kościelne wrota.-Przyjechałam do wsi tylko na kilka dni, żeby zaopiekować się babcią.Niemiała siły jechać z nami w góry tego lata.- Dziewczyna mówiła szybko, zustami rozciągniętymi w wymuszonym uśmiechu.- Pomyślałam, że przy okazjiodwiedzę rodzinne groby - dodała.- A ty co tu robisz? - Emilie spojrzała nagościniec.- Czyżbyś rozmawiał z Marit Sletten?- Tak, zaproponowałem, że odwiozę ją do domu, ale nie chciała.- Knut nieczuł potrzeby dalszych wyjaśnień.Niech się dziewczyna trochę pogłowi.- Przyjechałaś konno?- Nie, wolałam przyjść na piechotę.Taki piękny dziś dzień, a ja lubięchodzić na spacery, gdy mam chwilę wolną od pracy.- Emilie zastanawiała się,co też Knut i Marit mogli robić razem na cmentarzu.Chyba nie zadurzył się wtej nieszczęsnej dziewczynie?- Poza tym wszystko dobrze? - Knut zrozumiał, że Emilie chce zostać sama,mimo to zwlekał z pożegnaniem.- Tak, dziękuję.- Emilie związała gęste, długie włosy w ciasny warkocz.Zielony odcień bluzki zatkniętej za pasek spódnicy podkreślał zdrowąopaleniznę.Gdy dziewczyna mrugała, na jej policzkach kładł się cień długichrzęs.- Wybierasz się na tańce do Hołdeskaret? - zapytał Knut z uśmiechem.- Ztego, co wiem, to jest tuż przy Melnarplassen?Kiedy tak pyta, wydaje się bardzo pociągający, pomyślała Emilie i spłonęłarumieńcem.- Może.Jeśli uda mi się dojechać i ktoś podrzuci mnie do domu.-Przekrzywiła głowę i dodała: - A może ty mi pomożesz?- Tak, oczywiście.- Knut był zaskoczony jej pytaniem, odpowiedział jednakszczerze.Bardzo chętnie poznałby dziewczynę lepiej.- Pod warunkiem, żebędziesz ze mną tańczyć.- Gdy tylko wypowiedział te słowa, wyobraził sobie,jak by to było trzymać ją w ramionach.Czy dałaby się prowadzić łatwo iposłusznie, czy też należała do tych dziewcząt, które wahają się i ociągają?- Jeśli mnie poprosisz, z pewnością nie odmówię.- Zwietnie.W takim razie do zobaczenia na zabawie.- Knut zawahał sięchwilę.- Bo teraz chyba nie masz czasu, żeby posiedzieć tu trochę na ławce?- Och nie, obiecałam babci, że szybko wrócę do domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]