[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dobrze wiedzieć.- Chodzi o to - kontynuował - że mój pełny pęcherz to właściwie twojawina.- Jak to?- Cóż, poszedłbym wcześniej, ale tak dobrze mi się z tobą rozmawiało, żeani przez chwilę nie pomyślałem o tym, żeby odpowiedzieć na zew natury.Ale przejdę do sedna.Za chwilę stanę w niewątpliwie najdłuższej kolejceświata do toalety i trochę to potrwa.Zrobimy więc może tak: ja pójdę dotoalety, a pózniej po coś do picia, ale najważniejsze jest to, że możeszRLTswobodnie wykorzystać tę przerwę w rozmowie, żeby się ode mnie uwolnići odejść w siną dal, albo nie.Jeśli zostaniesz, to będzie super, jeśli jednaknie zostaniesz, jak najbardziej zrozumiem.- Urwał i wyciągnął do mniedłoń.- Gdybyśmy już mieli ze sobą nie rozmawiać, Melisso Vickery zChorlton i Hardy, było mi bardzo miło.Zaczekałam, aż wyjdzie z pokoju, po czym ukryłam twarz w dłoniach,opuściłam głowę i się zaśmiałam.W moim śmiechu było słychać wstyd izakłopotanie, przede wszystkim jednak radość.Już dawno nie poznałamkogoś takiego jak Billy.Naprawdę dawno.I choć istniało milion powodów,dla których był on dla mnie zupełnie nieodpowiedni, trudno mi było uciecprzed uczuciem, że po jego absurdalnie czarującym wyjściu z pokoju taknaprawdę mam je gdzieś.Pomyślałam ponownie o Vicky i jej słowach, żepowinnam ruszyć do przodu z własnym życiem, i o tym, jak w ciągu jednejkrótkiej rozmowy Billy sprawił, że poczułam się bardziej atrakcyjna i po-nętna niż w ostatnim czasie.Zresztą nie tylko ostatnio.Nadal niezdecydowana co do tego, czy mam odwagę, żeby czekać na Bi-lly'ego, postanowiłam poszukać Vicky i Laury i poprosić je o radę.Okazałosię jednak, że Vicky stoi tuż przede mną.- Właśnie miałam iść cię poszukać.- Och, czyżby? Zmierzyła mnie podejrzliwym spojrzeniem.- A cze-muż to? Masz minę winowajcy, Mel.Co takiego zrobiłaś?Przez chwilę się zastanawiałam, czy naprawdę wyglądam na winną, alena twarzy Vicky pojawił się właśnie uśmiech i nie była już w stanie po-wstrzymywać śmiechu.- Kto ci powiedział?- Chris, dziesięć minut temu, i od tamtej pory kręciłam się przy drzwiachi miałam cię pod obserwacją.Opowiadaj więc, co się dzieje?- Nic właściwie.To absurdalne.RLT- To się rozumie samo przez się.- Dobra.Pamiętasz, jak ci opowiadałam o tym chłopaku z imprezysylwestrowej u Eda i Sharon, który pojawił się nie wiadomo skąd i zacząłnawijać o moich trampkach Converse?- Chcesz powiedzieć, że to on? Kiwnęłam głową.Vicky się zaśmiała.- Ale przecież mówiłaś, że był trochę dziwny?- Tylko dlatego, że go nie znałam.Tak naprawdę jest bardzo miły iwszystko byłoby super, gdyby nie jeden mały problem.Ma dwadzieściapięć lat.- A czy on wie, że ty.No wiesz.Nie masz już lat dwudziestu pięciu?- Powiedziałam mu, że jestem tak zwaną dojrzałą studentką, ale jakoś niepotrafiłam wtrącić do rozmowy słów: Och, tak przy okazji, to jestem o ca-łą dekadę starsza od ciebie".To takie żenujące.Nie mogę zadawać się zchłopakami tak młodymi, że nadal mogliby roznosić gazety.To niestosow-ne.- Na studiach z pewnością ciągle cię ktoś podrywa.- Wcale nie.- Pokręciłam głową.- Jeśli powrót na studia mnie czegośnauczył, to tego, że w uczelnianym porządku dziobania" dojrzałe studentkiznajdują się na szarym końcu.Nie żeby podobali mi się faceci na moichzajęciach, ale ja jestem dla nich zupełnie niewidzialna.Dostrzegają mniewyłącznie wtedy, gdy chcą pożyczyć notatki z wykładów.- Onieśmiela ich bogactwo twojego doświadczenia życiowego.- Nie, myślę, że boją się po prostu złapania ode mnie choroby starych lu-dzi.Ja w ich wieku byłam taka sama.Pamiętam, że jak byłam na pierw-szym roku, to dojrzali studenci trochę mnie przerażali.RLT- Ale pomijając kwestię wieku, to jest fajny? -Jest naprawdę zabawny isłodki odpowiedziałam. I zrobił coś dziwnego z tym.- Sięgnęłam do kieszeni i pokazałamVicky breloczek z czerwonym homarem.- Wytłumaczę ci to innym razem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]