[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Większość zachowań duchów to wspomnienia i rutyna.Zachowują się jakby nadal miały ciało, ale w istocie pozostają im tylko nawyki.Patrzyła naojca, bardziej martwego niż żywego, z trudnym do zniesienia wyrazem twarzy.- Pomoc jest w drodze - oznajmiłem.Abbie przytaknęła.- Nie chcę, żeby umarł - wyszeptała.- Nie chcę, żeby cokolwiek mu się stało.W odpowiedzi mogłem tylko pokiwać głową.Peace poruszył się, ocknął z krótkiego snu i spojrzał na mnie, przez chwilęzdezorientowany.O mało nie sięgnął po broń.Potem jednak przypomniał sobie, kim jestem ico się dzieje.- Mam tu kawę - wymamrotał niewyraznie, wskazując niewielką stertę słoików ipaczuszek pod ścianą obok palnika.- I wodę w butelkach.Zaparzyłem kawę tylko po to, żeby mieć jakieś zajęcie.Podczas gdy woda gotowałasię powoli, podniosłem z podłogi mój płaszcz.Noc nie była zimna, ale zawsze wolę mieć podręką flet.Z roztargnieniem sprawdziłem zawartość kieszeni, znajdując wszystko na swoimmiejscu - i jeden obcy przedmiot, którego nie poznałem, dopóki nie przysunąłem go doświatła: porcelanową głowę lalki Abbie, lekko obtłuczoną, lecz o dziwo wciąż w jednymkawałku.Pospiesznie schowałem ją z powrotem, nie wiedziałem bowiem, jakie możeprzywołać u niej wspomnienia, i wolałem na razie tego nie sprawdzać.Kawa oczywiście była rozpuszczalna, ale do każdego z kubków wlałem hojnąporcyjkę z piersiówki, by osłodzić gorzką pigułkę.Jeden zaniosłem Peace'owi i postawiłemna podłodze obok niego.Podziękował skinieniem głowy.- Opowiedz mi tę historię - poprosiłem, siadając na walizce, najbliższymodpowiedniku krzesła w tym pokoju.Peace westchnął i pokręcił głową.- To nie historia.Historie mają jakiś pierdzielony sens.Moje życie to tylko.rzeczy.różne zdarzenia.Nigdy nie wiedziałem, dokąd zmierzam.- Wyglądał na starego izmęczonego, choć oceniałem, że jest najwyżej parę lat starszy ode mnie.- Chodzi mi o Abbie - odparłem bez ogródek.- Nazywa cię tatą.To tylko przenośniaczy naprawdę miałeś swój udział w jej przyjściu na świat?Obdarzył mnie pustym spojrzeniem.- A jak myślisz? - spytał w końcu.- Wiem, że w Burkina Faso istnieje akt urodzenia, według którego spłodziłeś tamdziecko.Ale według akt policyjnych, dziewczynka, która zginęła w ostatnią sobotę wHendon, była córką niejakiego Stephena Torringtona.- Tak? Powinieneś spytać o to Stephena Torringtona.Tyle że będziesz potrzebowałfletu: nim się odezwie, trzeba go będzie nieco zachęcić.Jej matka miała na imię Melanie, adalej to już twój wybór, bo najwyrazniej zmieniała nazwisko równie często, jak inni bieliznę.Kiedy ją poznałem, nazywała się Melanie Jeffers.Zamierzałem zostawić ten temat, ale uznałem, że rozmowa może dobrze zrobićPeace'owi.A ja sam chętnie posłucham.- Peace - powiedziałem łagodnie.- Przez ostatnie trzy dni żyłem jak w teatralnejfarsie, gdzie w każdej szafie kryje się gliniarz, katolik albo świrnięty kultysta.Mogę dostaćdziesięć lat za to, że wiedziałem, że Abbie nie żyje, gdy policja wciąż uważała inaczej.Mógłbyś zatem w swoim sercu poszukać zachęty do odrobiny szczerości?- To moje życie, Castor.- Moje też.Znów na siebie patrzyliśmy, i tym razem on pierwszy odwrócił wzrok.- Tak - mruknął.- Czemu nie? Ale daj najpierw jeszcze łyka.Nie cierpię wracać dotego wszystkiego.Nienawidzę skurwiela, którym wtedy byłem.Peace najwyrazniej stracił zahamowania co do przeklinania w obecności Abbie, a onazupełnie nie reagowała, więc może nie był to pierwszy raz.Podałem mu piersiówkę, myśląc,że podleje sobie kawę.Zamiast tego obrócił ją i opróżnił, po czym oddał mi z grymasempełnym uznania.- Ostra - rzucił.- Jakoś ci to nie przeszkadzało.- W tej chwili potrzebuję ostrej.Abbie?- Tak, tato.- To także twoja historia i masz prawo jej wysłuchać.Ale nie całej.W środku jestkawałek, na który cię uśpię, bo.bo to coś, z czym nie powinna się zetknąć dziewczynka wtwoim wieku.Dobrze?Duch bezszelestnie skinął głową.Uśpić? Zamierzałem patrzeć na to z żywymzainteresowaniem - jeśli Peace potrafił nie tylko przyzywać, ale i odsyłać duchy, bez ryzykapełnych egzorcyzmów, panował nad swym darem znacznie lepiej niż ja.Przypomniałemsobie psychiczne manto, jakie mi spuścił za drugim razem, gdy próbowałem namierzyćAbbie.Może czegoś się tu nauczę - zakładając, że on pożyje dość długo, by mi to przekazać.***- Pewnie sporo już o mnie słyszałeś - zaczął Peace - i możesz uznać za pewnik, żewiększość z tego to prawda.Są też gorsze rzeczy, takie, które nigdy nie stały się częściąlegendy, bo bardzo uważałem, z kim rozmawiam.Nie zamierzam wchodzić w szczegóły, alewiesz co mam na myśli: jak na swój wiek byłem duży - w wieku piętnastu lat wyższy oddorosłych facetów - toteż zacząłem wcześnie i nabrałem wielu złych nawyków.Nie chcę siętłumaczyć.Robiłem złe rzeczy, bo byłem głupi i niedojrzały i zupełnie mnie to nieobchodziło.W mojej opinii mówienie, że byłem za młody, by wiedzieć lepiej, niczego niezmienia i nie widzę, czemu miałoby w twojej.Peace zawahał się, jakby dotarł na skraj wyznania, na które nie był jeszcze gotów.- Sam nie jestem świętym - poinformowałem, by przyspieszyć sprawy - ani twoimspowiednikiem.Skinął głową, ale cisza się przeciągnęła, nim w końcu przemówił.- Po prostu.wchodziłem we wszystko tylko po to, żeby sprawdzić, czy uda mi sięwyjść.Wykorzystywałem i nabierałem ludzi na najróżniejsze sposoby i nigdy się nad tym niezastanawiałem, bo każdy, kto nie umie zadbać o siebie, zasługuje na to, by go wyruchać.Takjuż działa ten świat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]