[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zresztą, jakie to ma w końcu znaczenie? Po co wplątywać się w cudzesprawy?! Przyszłe losy Ivy to nie jego interes!Styles ziewnął.129coralin & anulaouslaandcs- Chyba jestem bardziej zmęczony, niż mi się zdawało.Dzięki zakoniak - wstał z miejsca - i dobrej nocy!- Dobrej nocy!Choć i jego kieliszek był już pusty, Tamberlake nie ruszał się zfotela.Wcale mu się nie chciało spać.Widział przed sobą Ivy - wróżnych pozach, nastrojach, sytuacjach.Zatroskana Ivy pochyla sięnad sokołem.Ożywiona Ivy organizuje gry salonowe.Ivy dyskutujez nim podczas spaceru.Dość tego! Przestań zawracać sobie głowę tą dziewczyną.Onanależy do innego.Ale mimo usilnych starań myślał o Ivy coraz więcej.Pod koniectej bezsennej nocy uświadomił sobie, jak głęboko wrosła mu w serce.Ivy z niewielką lampą sztormową w ręce kroczyła od portretu doportretu.Galeria zafascynowała ją od pierwszej chwili, gdy udała siętam z bratem, by obejrzeć zabytkową broń.Zerknęła na okna starannieosłonięte ciężkimi kotarami.Gdyby Tamberlake pozwolił je rozsunąć,nie musiałaby zabierać ze sobą tej latarni.Podniosła ją wyżej, bypodświetlić kolejny obraz.Z płótna spoglądał na nią z szerokimuśmiechem jakiś dżentelmen z epoki elżbietańskiej*.Był to zapewnejeden z przodków Tamberlake a, ale na twarzy obecnego księcia Ivynigdy nie widziała takiej radości Obok wisiał portret jakiejśskwaszonej damy z tej samej epoki (sądząc po strojach).MożeTamberlake wdał się raczej w swoją prapraprababcię? Miała takąminę, jakby niewiele sobie robiła z dobrych manier.* czyli z okresu panowania Elżbiety I (1558-1603).130coralin & anulaouslaandcsIvy zachichotała na tę myśl i ruszyła dalej.Inne twarze, stroje,stulecia.Obok portretów indywidualnych pojawiały się grupowe.Wjej rodzinnym domu była podobna kolekcja.St.Clairowie mówili oniej żartobliwie nasz prywatny album przestępców".W dzieciństwieIvy wymyślała niestworzone historie na temat uwiecznionych naportretach przodków.Blask latarni padł na obraz, który nie wisiał jeszcze w galerii,gdy Ivy zwiedzała ją po raz pierwszy.Był to portret lordaTamberlake'a, który sama przywiozła do Gryphon's Lair.Uniosłalatarnię wyżej i bacznie przypatrywała się twarzy uwiecznionej naportrecie.W jasnobłękitnych oczach modela dostrzegła szelmowskiebłyski.Obecnie we wzroku księcia trudno by się było ich dopatrzyć.- Ubolewasz nad ruiną arcydzieła?Ivy wydała okrzyk przestrachu.Lampa sztormowa za-chybotałasię w jej ręku.Tamberlake błyskawicznie przytrzymał latarnię, anastępnie wyjął ją z ręki Ivy i postawił na postumencie.- Boże święty.! Aleś mnie wystraszył, milordzie! Powinieneśuprzedzać o swej obecności, a nie wślizgiwać się niczym duch.-Ba! Gdybym uprzedzał, tobym stracił okazję do obserwowaniazabawnych reakcji.Ivy obrzuciła go podejrzliwym spojrzeniem.Zwiatło lampyodbijało się od lśniącej powierzchni porcelanowej maski.- Jakich reakcji?131coralin & anulaouslaandcsNie odpowiedział na to pytanie.Skoncentrował uwagę naportrecie.- Ani śladu podobieństwa!Ivy również spojrzała na obraz.- Moim zdaniem podobieństwo rzuca się w oczy.z tym że byłeśwówczas, milordzie, trochę młodszy.Tamberlake pochylił się raptownie; ich głowy znalazły się tużobok siebie.- Czy pani oszalała, lady Ivy? A może lubuje się pani wokrucieństwie?Ivy dosłownie opadła szczęka.Po chwili zamknęła usta.Wzbierał w niej gniew, twarz jej pałała.- Jeśli chcesz się mnie pozbyć, książę, powiedz otwarcie.Niemusisz mnie upokarzać.- Ja miałbym upokarzać ciebie? - Auburn parsknął gorzkimśmiechem.- I tak nigdy bym ci nie dorównał w tej sztuce!- Mnie? Nigdy cię, panie, nie upokorzyłam.- Doprawdy? - Chwycił ją za brodę i zmusił, by zwróciła siętwarzą do portretu.- Przyjrzyj się uważnie temu arcydziełu i powtórz,że jest według ciebie wyjątkowo podobne do oryginału!Ivy wywinęła się z jego uścisku.- Bo jest!Tamberlake prychnął z niesmakiem.- Wobec tego musisz być ślepa.- Nie tylko ja!132coralin & anulaouslaandcs-Aaa, dochodzimy wreszcie do sedna sprawy! Moje wybite okodziała ci jednak na nerwy, co?- Nie tamto wybite, tylko to drugie! - Ivy zmierzyła gowściekłym wzrokiem.Z twarzy Auburna zniknął gniew, a pojawiło :się na niejniedowierzanie.- Nie pojmuję.Zechciej mnie oświecić, łaskawa pani.- Nie mówię o oku, które straciłeś, ale o tymi, które cię zawodzi.Nie widzisz nawet swej prawdziwej twarzy.- Myślisz, że nie dostrzegam moich blizn? Zapewniam cię, żewidzę je wyraznie, ilekroć spojrzę w lustro.- Nie rozumiesz, o co chodzi? W swej ślepocie nie dostrzegaszniczego oprócz blizn!Tamberlake zdarł maskę z twarzy.Cienie zalegały w bruzdachmiędzy wypukłymi, niekształtnymi szramami.Blask lampy podkreślałszpetotę naciągniętej, połyskliwej skóry.W miejscu, gdzie byłodawniej oko, widniała teraz wklęsła, nieregularna szrama.- Przyjrzyj się uważnie, Ivy! Oto blizny, których podobno niemożesz dostrzec!Cofnęła się instynktownie, ale nie z odrazy.Przeraził ją dzikigniew malujący się na twarzy księcia.- No, wreszcie! Okazało się, że nawet t y nie możesz przemócwstrętu!133coralin & anulaouslaandcsTamberlake sięgnął po maskę, by zasłonić twarz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]