[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobry Boże, to okropne.Tocudowne.Najwspanialsze, najbardziej ekscytujące przeżycie, jakiegodotychczas doznała.Wciąż trzymając jej dłonie, Martin pochylił się do przodu.Onarównież nachyliła się ku niemu zupełnie tak, jakby jedno z nich byłometalem, a drugie magnesem.Gdy ją pocałował, wiedziała już, że dnijej panieństwa są policzone.142RS8Nigdy w czasie całej swojej dziesięcioletniej kariery w branżyfilmowej Martin Tafft nie miał nic wspólnego z aktorką.Nigdy.Anirazu.Oczywiście spotykał się z różnymi pokusami.Kobiety zawszedarzyły specjalnymi względami producentów i reżyserów, licząc, żepomoże im to w zrobieniu szybkiej kariery.Martin jednak zawszeuważał takie zachowanie za żałosne, a mężczyzn wykorzystującychswoją pozycję za nie lepszych od wilków polujących na bezbronneowieczki.A zatem dlaczego siedział teraz w hotelowym barze obokChristiny Mayhew i całował ją?Ponieważ tak bardzo chciał się z nią kochać, że odczuwał niemalfizyczny ból.Pragnął zanieść ją na górę do swego pokoju i zostać tamZ nią aż do końca świata.Chciał wyrzucić ze swych myśli PeerlessStudio, babcię Mayhew, Pabla Orozco, Egipską idyllę oraz wszystkoinne i po prostu całkowicie się zapomnieć.Delikatnie odsunął się do tyłu i próbował skoncentrować wzrokna stole.Nie miał jeszcze odwagi, by spojrzeć jej prosto w oczy.W swych drżących rękach trzymał jej dłonie.Ponownie uniósł jedo ust.Skóra Christiny była gładka jak kwiat magnolii; sam niewiedział, skąd przyszło mu do głowy akurat takie porównanie.Najwyrazniej popadł w sentymentalny nastrój.Jeśli jednak ktokolwiekzasługiwał na tak kwieciste metafory, to była to właśnie ta kobieta.143RS- Christina.Nie miał jej nic do powiedzenia.Po prostu kochał to imię.Chciałje na okrągło wymawiać.Było takie niezwykłe.Perfekcyjne.Więcwypowiedział je ponownie.To było słodkie uczucie.- Christina.- Martin.- ona również nie dodała nic więcej.Być może czułato samo, co on?Wreszcie odważył się podnieść oczy i spojrzeć na nią.Powiekidziewczyny były przymknięte, a na twarzy malowało się uniesienie.Wyobraził sobie swoją własną twarz.Rozkosz pomieszana zzafrasowaniem.- Christino, ja.Tym razem również nie dokończył.Dalej nie wiedział, comówić.Christina zamrugała powiekami, a on zaczął się wpatrywać w jejpiękne oczy.Były duże i zielone.- O co chodzi? - wyszeptała.- Ja.ja.Chciał iść z nią do łóżka.Ale nie mógł tego tak po prostuoznajmić.To by było zbyt prostackie.Zbyt bezpośrednie, I zupełnienie w jego stylu.Z najwyższym wysiłkiem zdołał się od niej odsunąć.Nie był jednak w stanie puścić jej dłoni.To byłoby już zbytwygórowane żądanie.- Czy.czy miałabyś ochotę na jeszcze jednego drinka?144RSNie mógł uwierzyć, iż w takiej chwili zadał aż tak banalnepytanie.Po tych wspaniałych uniesieniach tak brutalne zejście naziemię.Musi być bardziej otumaniony, niż myślał, choć i tak zdawałsobie sprawę, że bardzo się zaangażował.Chciałby móc cofnąć czas ipowiedzieć coś innego.Coś, co miałoby większy sens.Nie byłzdziwiony, widząc, jak Christina popatrzyła na niego z lekkimskonsternowaniem i również się odsunęła.- Nie, dziękuję - odparła grzecznie, lecz stanowczo.Niech to diabli! Rozegrał wszystko zupełnie nie tak, jak trzeba.A to był tak ważny moment.Zamknął oczy i usiłował pozbieraćmyśli.Niestety nic z tego nie wychodziło.Schylił głowę i oparł ją nadłoniach dziewczyny.Czuł się jak skończony idiota i nie potrafił nicna to poradzić.- Christina - wyszeptał.Uwielbiał ten dzwięk.- Och, Martin.Poczuł, jak jej usta delikatnie przywierają do jego czoła, jednakw tym momencie daleki był Od samozadowolenia.Był mężczyzną, amężczyzna nie powinien dać się tak ponieść emocjom.Ale Christina miała w sobie coś szczególnego.Coś, co goniesamowicie pociągało i pod wpływem czego wszystkie kłopotystawały się nieistotne.Tak, to zdecydowanie było coś magicznego.Sam sobie wydał się śmieszny.Najprawdopodobniej chodziło ozwykłe pożądanie.145RSTa myśl sprawiła, że podniósł głowę.Poczuł się głupio, iżdopuścił do siebie myśl o własnej słabości.Po krótkiej wewnętrznej walce zdobył się wreszcie na pełenszacunku, lecz nieco oficjalny uśmiech.- Przepraszam, Christino.Zdaje się, że przez chwilę straciłemnad sobą kontrolę.Zdawało mu się, że ona też toczy jakiś wewnętrzny spór.Wkońcu odwzajemniła uśmiech.- Mnie chyba także poniosło.Martin poczuł się niezręcznie.Czubkiem języka zwilżył usta.- Ja.bardzo cię przepraszam.Christina lekko potrząsnęłagłową.- Nie musisz mnie przepraszać.Uwielbiam, kiedy mniedotykasz.O Boże! Tafft patrzył na nią w osłupieniu.Chyba nie zdawałasobie sprawy, jak bardzo niebezpieczne były jej słowa.Jeszczechwila, a on nie będzie w stanie się opanować.Nigdy przedtem nieczuł się tak bliski przekroczenia granicy, która nie powinna byćprzekraczana.- Hmm.Znowu poczuł w głowie kompletną pustkę.Całkowicie się zChristina zgadzał, lecz nie chciał mówić tego na głos.To byłobynieeleganckie, gdyby przyznał się, jak wielką miał ochotę się z niąkochać.Zawsze był tak dumny ze swoich manier i dobregowychowania, nawet w czasach, gdy zaczynała obowiązywać zupełnie146RSnowa moralność i nowe kanony zachowania.Powiedzieć kobiecie,która nie była jego żoną, że chciałby pójść z nią do łóżka? Nie, tozdecydowanie nie na miejscu.- Chcę się z tobą kochać, Martinie.Miał wrażenie, jakby spadł na niego grom z jasnego nieba.Gapiłsię na Christinę w kompletnym osłupieniu.Wielkie nieba, Christino Mayhew, zrobiłaś to!Po chwili spostrzegła przerażoną twarz Martina.Cała jegopostać wyglądała tak, jakby właśnie została zaklęta w kamień.Pomyślała, że tak chyba musiała czuć się Meduza, kiedy atakowałaswoje ofiary.Jedyna różnica polegała na tym, że Christina nie miałana głowie wężowych włosów.Czy było coś złego w tym, co powiedziała?Oczywiście, że było.Odchrząknęła, zastanawiając się, czypowinna się teraz jakoś z tego wszystkiego wycofać.Pewnie takwłaśnie powinna postąpić.W końcu porządne kobiety niewypowiadały takich rzeczy na głos.Co więcej, wedle obowiązującychnorm obyczajowych nie wolno im nawet było o tym pomyśleć.Najwyrazniej ona się do nich nie stosuje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]