[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieco pózniej weszła Winnie i powiedziała Bobby łagodnie, że ojciec chce, abyodpoczęła tu z nimi i wróciła do zdrowia, i że jutro albo pojutrze doktor Oliphant odwiezie jądo ojca.A więc tej nocy w bungalowie zebrali się Niewidzialni (wymykając się pojedynczo podpretekstem różnych spraw, łamiąc kwarantannę, która i tak była de facto zakończona); kazaliBobby ubrać się w czystą białą koszulę nocną, a potem odnalezli fiolkę, którą Pierce wypełniłu zródła Najświętszego Sakramentu - przekładano i ukrywano ją niejednokrotnie w ostatnichdniach; być może utraciła nieco ze swojej skuteczności, ale przynajmniej nie uroniono z niejani kropli.Nie było wątpliwości kto wypełni sakrament.Siostra kiedyś odczytała zasady zoprawnej na czarno książki (do czego namówiła ją ciekawa Hildy): duchowny, jeśli jestobecny, raczej niż osoba świecka; katolik raczej niż ktoś innej wiary; mężczyzna raczej niżkobieta - chociaż poza przypadkami skrajnej konieczności rodzic nie powinien chrzcić swegodziecka (ale czemu, zastanawiała się Hildy i zastanawia się do dziś).Bobby zmieniła zdanie w ostatniej chwili, ale pod nawałem argumentów - to jejostatnia szansa, a na pewno dość już wie, by się poddać obrzędowi, nie opuszczą jej, będąnadal ją nauczać - zgodziła się.Kazali jej uklęknąć; u jej boków stanęli chrzestni: Ptasia iHildy, a Pierce (pewny, że w każdej chwili ktoś im przeszkodzi, ale kto) odkorkował fiolkęskradzionej teurgii.Po chrzcie, przez jedną chwilkę, zanim pierwszy impuls, pierwsza złażądza nieuchronnie ją przyćmi, dusza jest biała, tak jak pragnie tego Bóg: i gdyby dach miałteraz na nich wszystkich spaść, tylko Bobby bez najmniejszej zwłoki znalazłaby się przedtronem Boga.Serce Pierce a przepełniła radość, gdy strużka oleistego płynu spływała pociemnych lokach Bobby; dziewczynka zachichotała, kiedy ją połaskotały.Zwiat obrócił sięwyczuwalnie pod nimi.- Baptizo te.- odczytał z mszału.- Paptiso? - powtórzył Warren rozbawiony.- Baptizo te, Roberta, in nomine + Patris et + Filii et + Spiritus Sancti.- Amen - powiedzieli chórem.I nie wiedzieli co dalej.Pierce, trochę nieswój odzdumienia i strachu, odłożył książkę i fiolkę.Bobby wytarła strużkę wody ściekającą z jejucha ramiączkiem koszuli nocnej, nie patrząc nigdzie.Potem zerwała się, rzuciła na łóżkoPtasi i obróciła do ściany, gdzie legła bez ruchu.- Paptiso - śmiał się bez przerwy Warren.- Pap Paptiso.Następnego dnia, bladego, leniwego i niemal bezdzwięcznego, Bobby wciągnęłacienką sukienkę, bardziej zeszmaconą teraz, niż kiedy po raz pierwszy się w niej tutajpojawiła, następnie sweter (po omacku próbując palcami odnalezć guziki i dziurki, kiedypatrzyła gdzie indziej) i płaszcz z futrzanym kołnierzem.Do papierowej torby zapakowanoinne ubrania należące do Ptasi i Hildy, które Winnie jej wybrała, trochę puszkowanegojedzenia i bochenek chleba oraz książkę z obrazkami aniołów, którą wybrała sobie zksięgozbioru Oliphantów.Hildy przejrzała swoje święte obrazki i wybrała te, które nie byłyjej ulubionymi, a potem wielkodusznie dołożyła jeden, który naprawdę lubiła: zprzypominającą kowalika świętą Teresą w brązowym habicie i czarnym welonie, z naręczemróż - i podarowała je Bobby.Dziewczynka usiadła z tyłu nasha, przy oknie, nie patrząc na zewnątrz, lecz wbijającwzrok w potylicę Sama; jej drobna rączka chwyciła mocno dłoń Pierce a.Nie powiedział nic,patrzył tylko na Sama, który nie potrafił lub nie chciał zatrzymać Bobby i rzucał dowcipami, zktórych nikt się nie śmiał, prowadząc auto na czarną zimową górę do Hogback, gdziemieszkali Shaftoe owie, by oddać Bobby Floydowi.Tam, gdzie rozklekotany most przekraczał pędzący potok, a na pozbawionej trawypowierzchni pod żukowatym wzgórzem stała chata, Sam zatrzymał samochód i sięgnął zasiebie, by otworzyć Bobby drzwi.Nie ufał temu mostowi, wolał nań nie wjeżdżać, więcmusiała stąd iść piechotą.Floyd Shaftoe wyszedł na werandę i stał bez ruchu.Przywiązany do słupa piesszczekał monotonnie.Bobby wyciągnęła z auta torbę i ruszyła przez most, nie oglądając sięna Pierce a, lecz nosząc w duszy niezatarty ślad wewnętrznej niewidzialnej łaski, którą jąobdarował.Joe Boyd wytłumaczył mu, o co chodzi w jebiom sie", w piwnicy głównego domu,napełniając automatyczny podajnik węglem.Pierce nalegał, żeby dyskusja odbywała się napoziomie bezosobowym lub naukowym, przy użyciu właściwych słów, które przypadkiemznał: penis" u chłopców i pochwa" u dziewcząt.W półmroku piwnicy było ciepło; pyłwęglowy czepiał się wilgotnych włosów na ramionach i brwiach Joe Boyda, który wyjaśniłmu mechanizm.Wyjaśnił także prostytutki, ponieważ temat ten go interesował; prostytutki,jak powiedział, to kobiety, które chcą robić to z tym, kto zapłaci, a ponieważ dostają za topieniądze, nie ma tu żadnego przymusu, wszystko jest uczciwe i sprawiedliwe.Powiedziałteż, że w Bondieu nie ma prostytutek, że są tylko w dużych miastach, takich jak Huntington;kiedy będzie gotowy i będzie miał pieniądze, pojedzie tam.Powiedział także Pierce owi ostudilacu, czyli studebakerze z silnikiem cadillaca, chyba najszybszym samochodzie nadrogach.Co się z nim stało? Nadszedł kwiecień, a jemu było ciężko, jak gdyby ciągle nosił brązowyzimowy płaszcz wełniany, tyle tylko, że nie na sobie, a w sobie, pod skórą.Marzył, bywywrócić się na nice, wykluć niczym z jajka.Zdawał się milczący i oderwany, patrzył długow pusty pokój i snuł się po korytarzach, aż wreszcie Winnie stwierdziła, że wciąż jest chory.Powiedziała o tym Samowi, a ten nie wykluczył takiej możliwości.Postanowiono więc, żekażdego popołudnia będzie spędzać godzinę albo dwie w swoim pokoju, z zasłoniętymoknem wychodzącym na rozkwitającą wiosnę, aby odpocząć, a jeszcze lepiej zdrzemnąć się,choć protestował, że nie będzie w stanie zasnąć; mimo to musiał leżeć w półmroku, nie mógłnawet czytać.Przeważnie stosował się do zaleceń.Leżał z dłońmi za głową i patrzył, jak słońceprzesącza się przez zasłonę, studiował dziwaczne frędzle dyndające na sznurze.Zpiewał.Czasami nawet zasypiał z kataleptyczną nagłością, budząc się po godzinie z otwartymi,suchymi ustami i wilgotnym czołem.Miewał też sny: często o tym samym pokoju, w którymleżał, co po przebudzeniu uważał za marnotrawstwo.Raz jednak śnił o Bobby: Bobby i Ptasiależały razem w łóżku podobnym do łóżka jego rodziców w Brooklynie.Obie byłyprostytutkami: Pierce leżał nagi między nimi; wszyscy przykryci po same szyje, one patrzyłynań z uśmiechem i ochotą, zapewne także nagie, jebanie" miało się zacząć.A Pierce awypełniała niezmierzona radość oczekiwania, uczucie, jakiego wcześniej nie doznał,połączenie wdzięczności i szalonej radości, zarazem całkowicie intymnej i całkowicieszczerej: tej samej niewyrażalnej wdzięczności i radości, którą miał pózniej odczuwać (wnieco słabszej formie, jaka jest udziałem osób dorosłych), kiedy znajdował się, co zaszczęście, w podobnych okolicznościach.Nigdy nie spowiadał się ojcu Midnightowi ze spotkania z Bobby.Nie spowiadał sięani z chrztu, który - jak sądził - nie mógł być grzechem bez względu na to, jak trudno było gowytłumaczyć, ani z niedzielnego przedpołudnia, gdy Oliphantowie byli w kościele, a on wdomu z Bobby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]