[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nic podobnego! - W głosie matki zabrzmiała od lat niesłyszanasiła.- Zawsze uważałam, że jesteś bardzo uzdolniona.175RS- Nawet jeśli tak było, nigdy mi tego nie powiedziałaś - wytknęłajej Kathleen.- Ani razu, mamo.- Naprawdę? - przeraziła się matka.- Naprawdę.- Pewnie nie chciałam rozbudzać w tobie płonnych nadziei -powiedziała matka ze skruszoną miną.- Bardzo trudno odnieść na tympolu sukces.Sama coś o tym wiem,Kathleen osłupiała.- Co ty opowiadasz?- Nie widziałaś moich obrazów? - zapytała matka.- Nie.- Kathleen zaczynało się kręcić w głowie.- Prawdęmówiąc, nie miałam pojęcia, że kiedykolwiek miałaś pędzel w ręku.- Brałam przed laty lekcje u pewnego znanego malarza wProvidence - rzuciła matka od niechcenia.- Naprawdę? - wyjąkała Kathleen.- Kiedy to było?- Przed twoim urodzeniem.Po ślubie przestałam malować.Twójojciec uważał, że to strata czasu i pieniędzy.- Spojrzała ze smutkiemna córkę.- Miałam nadzieję, że to po mnie odziedziczyłaś zdolnościplastyczne.Mało mi serce nie pękło, kiedy zrezygnowałaś, przez tegotwojego strasznego męża.Nie chciałam, żebyś powtórzyła mój błąd.Kathleen poczuła, że robi jej się słabo.Zbyt wiele rewelacji jakna jeden poranek.- Muszę usiąść - powiedziała niepewnie.- Przejdzmy do biura.176RSMatka poszła za nią, ale w drzwiach nagle przystanęła.Kathleenusłyszała jej ciche westchnienie.Odwróciła się.Prudence szerokootwartymi oczyma wpatrywała się w portret Bena.- Ty to namalowałaś, prawda? - zapytała i oczy jej sięzaświeciły.Kathleen pokiwała głową.- Jeszcze daleko do końca - tłumaczyła się.- Ależ to będzie wspaniały portret.- Prudence odwróciła się.Oczy miała pełne łez.- Jestem z ciebie taka dumna! Zrobiłaś to, na comnie nie było stać.Odbiłaś się od dna i znów wypłynęłaś napowierzchnię.- Nie rozumiem.- Kathleen spojrzała ze zdumieniem na matkę.- Wygrałaś, Kathleen.Znów jesteś panią własnego życia.Mniesię to nigdy nie udało.- To nieprawda, mamo.Jesteś tutaj, piękna i elegancka, wbrewwszystkiemu, co cię spotkało.Nie musisz już nigdy więcej byćniczyją ofiarą.A jeżeli obcowanie ze sztuką znaczyło dla ciebie takwiele, zacznij znów malować.Kupię ci wszystko, czego tylkobędziesz potrzebowała.Przekażę ci dar, który sama otrzymałam.Prudence spojrzała na nią pytającym wzrokiem, a Kathleen poraz pierwszy w życiu poczuła, że łączy ją z matką coś więcej niżzadawnione urazy.Podeszła do niej i mocno ją objęła.- Ben kupił mi farby.To dzięki niemu odważyłam się znowuspróbować.Ten portret to pierwszy obraz, jaki od lat namalowałam.177RS- Opowiedz mi o tym Benie - poprosiła matka.- Czy to dlaciebie ktoś ważny?- Tak - odparła po prostu Kathleen.- Więc to jego portret?- Tak.- Ty go kochasz.- Nie było to pytanie, lecz stwierdzenie.- Nie - zaprzeczyła Kathleen, a potem westchnęła.-Może i tak.Prudence postukała w płótno paznokciem z perfekcyjnymmanicure.- Oto prawda, moja kochana.Kathleen wbiła wzrok w niedokończony obraz i spróbowałaodgadnąć, co takiego matka w nim dostrzegła.Ben jawił się na nimjako człowiek silny, lecz o dobrych, łagodnych oczach.Czy malowałaten portret z uczuciem? Pewnie tak.- Ale ja nie chcę go kochać-mruknęła.- Ale dlaczego?- Bo to artysta - odparła.Ku jej zdumieniu, matka roześmiała się.- Nie wszyscy artyści są tacy okropni i nieobliczalni jak twójTim.Nie można dyskredytować jakiejś profesji z powodu jednegoczłowieka.Po raz pierwszy w życiu Kathleen uświadomiła sobie, że upodstaw nieustających wysiłków matki, by znalezć idealnegopartnera, leżał jej niepoprawny optymizm.- Coś mi przyszło do głowy, mamo.178RS- Co?- %7łe to ty się nigdy nie poddajesz.Mimo kilku nietrafnychwyborów.- Nietrafnych? To wyszukany eufemizm - rzuciła matka.- Mimo to, nigdy nie zamknęłaś swego serca - powiedziałaKathleen
[ Pobierz całość w formacie PDF ]